Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2016-01-29 16:26
Może Ty wiesz o co pytasz, ale ja nie za bardzo :)) Ale spróbuję zrozumieć tak po kawałku, może będzie łatwiej.
- "czy moge prosic o Ducha Swietego w momentach kiedy utracilem łaskę uświęcającą"
Tak, prosić możesz zawsze, co jednak nie oznacza, że zawsze musisz otrzymać to o co prosisz i w taki sposób, jak tego oczekujesz i jak sobie wyobrażasz. Ludzie, którzy popełnili grzech, nadal mają obowiązek modlitwy, a prośba o pomoc Ducha Świętego jest modlitwą. Mam jednak wrażenie, że wcale nie chodzi Ci o zwykłą pomoc Ducha Świętego (np. dar mądrości w zrozumieniu jak postępować, dar męstwa w walce z grzechem). A czas grzechu to przede wszystkim czas modlitwy do Ducha Świętego o wskazanie drogi powrotnej do Boga, co nie oznacza, że nie możemy modlić się o jakiś konkretny inny dar, konieczny nam w ten chwili, jeszcze przed spowiedzią.
- "czy Bog moze wtedy do mnie przyjść i być ze mną czy to jest możliwe tylko w tych chwilach kiedy jestem po spowiedzi bez grzechu"
Bóg może przyjść do każdego bez względu na sytuację. Bo jest Bogiem i kto Mu tego zabroni? Ale co rozumiesz przez to przyjście? Bóg jest z nami na różne sposoby. Gdy popełniamy grzech ciężki Bóg od nas nie ucieka - to my uciekamy od Niego. Bóg się nie chowa - to my się przed Nim chowamy. Póki żyjemy - nie ma takiej chwili, w której Boga przy nas już nie ma. Gdy wyrzucamy Go z serca - Bóg stoi przy drzwiach i czeka. Bóg nas dalej kocha. Jeśli tego nie widzimy/ nie rozumiemy/ nie czujemy to dlatego, że to my jesteśmy zamknięci na Boga przez nasz grzech, a nie dlatego, że Bóg sobie poszedł w świat. Jeśli puścisz zbyt głośno muzykę, to możesz nie usłyszeć telefonu czy dzwonka do drzwi. Grzech ciężki zagłusza głos Boga. Bóg dalej do nas mówi, ale my tego nie słyszymy. Problem nie jest więc po stronie Boga (bo się obraził?), ale po naszej stronie. To nie Bóg ma wrócić do nas, tylko to ja mam wrócić do Boga. Rozumiesz?
- "Podobno,z tego co sie dowiedziałem jesli ma sie Ducha Świętego, to już czujemy ze mamy wszystko."
Po spowiedzi na pewno masz w sobie Ducha Świętego. No to pytam:czy czujesz wtedy, że masz wszystko? Czy w dzień Zesłania Ducha Świętego czujesz, że masz wszystko? Czy w dzień uzyskania odpustu zupełnego czujesz że masz wszystko? Pytam, ponieważ chcę rozpoznać Twoje pragnienia i Twoje możliwości "czucia". I absolutnie nie będę pisać o tym, że Bóg to nie kiełbasa czy skarpetki - bardzo nie lubię tym porównań. Tak, spotkanie z Bogiem można "czuć", choć dla każdego z nas jest to trochę inne wrażenie. Zresztą dla nas samych w różnych okresach może to być zupełnie innego, choć tak samo będziemy nazywać. No więc, czy po spowiedzi i komunii świętej czujesz Ducha Świętego? Czujesz, że masz wszystko? I o to samo Ci chodziło w pytaniu? O takie samo poczucie, jakbyś był po spowiedzi?
Owszem, są czasem spowiedzi tak mocne i piękne, że czujemy się jakby już tu było niebo. Można wtedy powiedzieć, że mamy wszystko. Ale bywają też spowiedzi trudne, ciężkie, po których wstajemy wymęczeni i jedyną radością jest to, że już po wszystkim. Nawet niekoniecznie radością, tylko ulgą. Czy wtedy nie ma w nas Ducha Świętego? No przecież jest. Ale uczucie zależy od tysiąca innych rzeczy. A to co chcemy zazwyczaj powiedzieć przez słowa, że "czujemy Boga" nie przychodzi na zawołanie po każdej spowiedzi czy na każdej modlitwie. To są dary, które Bóg daje kiedy chce, albo: kiedy uważa że nam to przyniesie dobro duchowe. Gdy wie, że nie odbierzemy tego jako własną chwałę. Że na tym etapie życia jest nam to potrzebne. Nam się oczywiście wydaje, że zawsze jest to nam potrzebne. Ale my patrzymy tylko po ludzku i szukamy własnych przyjemności. Mogło by być tak, że chodzimy do spowiedzi nie po to, żeby Boga przeprosić za grzechy, ale żeby sobie sprawić przyjemność.
- "Podobno kiedy otrzyma sie Ten Dar, nie da sie tego nie zauwazyc i wszystkie problemy i trudnosci sa postawione inaczej, z innego punktu widzenia, nieludzkiego wrecz. Czujemy wtedy doslownie "Bog kocha mnie bezgranicznie". Myle sie?"
Chyba się nie mylisz. Kiedy Bóg przychodzi do nas w sposób szczególny, inny niż na co dzień, wszystko staje się w jednej chwili inne i jesteśmy gotowi zrobić dla Niego wszystko. Pamiętamy nawrócenie Szawła, który w takiej chwili stał się na zawsze innym człowiekiem. Takie spotkania z Bogiem są zawsze jakimś nawróceniem (ze złego na dobre, albo z dobrego na lepsze, z lepszego na święte). Znamy je z Biblii i z życiorysów świętych, ale one mogą dotyczyć także przeciętnego człowieka, szczególnie podczas rekolekcji, spowiedzi generalnej, albo nawet zwykłej modlitwy, która oczywiście od tej chwili staje się na zawsze nie--zwykła. Jeśli to spotkanie jest prawdziwe, a nie tylko chwilą wrażliwych uczuć, to pozostaje na długo, daje moc do przemiany życia. Prawdziwego spotkania z Bogiem nie da się nie zauważyć, bo nas całkowicie przemienia.
Ale zwróć uwagę właśnie na to, że nie przeżywamy tego po każdej spowiedzi, po każdej modlitwie, ani nawet na każdych rekolekcjach. Czyli jest to spotkanie nie--zwykłe, nie--codziennie, nie--naturalne. Jest to więc nasz prywatny cud. Prywatny - bo autentyczne oficjalne cuda może potwierdzić proces sądowy Kościoła. A o tym moim cudzie Spotkania wiem tylko ja. Ludzie mogą to odbierać inaczej. Poczytaj w Biblii o Zesłaniu Ducha Świętego. Ci, którzy otrzymali Ducha Świętego nie mieli żadnych wątpliwości, że to spotkanie z Bogiem. A niektórzy świadkowie uważali, że oni upili się winem, albo zwariowali :)
- "Ale mam tyle zlych nawykow i sklonnosci ze mam watpliwosci czy mam prawo sie o to modlic" [w grzechu ciężkim, tak?]
Normalne codzienne spotkania z Bogiem nie są tak spektakularne. Są ciche i zwyczajne. Nic się w nas nie dziele nagle, ale zmieniamy się powoli poprzez wysiłek, cierpliwość, wierność Bogu. Poprzez sakramenty, modlitwę, dobre czyny. Nic nie wybucha, nic się nie dymi, nie słyszymy śpiewu aniołów i nie wyczuwamy rosnącej aureoli. Tak wygląda normalne życie chrześcijanina, to jest nasza normalna droga. Nie mamy prawa ŻĄDAĆ więcej (czegoś szczególnego, tego by Bóg załatwiał coś za nas cudami). Nawet jeśli jesteśmy od długiego czasu w stanie łaski uświęcającej - żądanie cudów byłoby czymś niestosownym. A czy niestosowna jest prośba (a nie żądanie)? Tu chyba wszystko zależy od naszej intencji. Czysta intencja jest jednak trudna do odkrycia :)) Nam na początku zawsze się wydaje, że mamy czystą intencję, a jak zaczniemy się jej przyglądać, to się okazuje trochę inna. Oczywiście rzadko kiedy jest to prośba: "Panie Boże przyjdź do mnie z łopotem skrzydeł aniołów, żeby ta głupia Kaśka zobaczyła, że jestem kimś", albo "żeby ten przemądrzały ksiądz zrozumiał, że świeccy też są święci". Czasem nam się wydaje, że naprawdę czegoś potrzebujemy, ale my w tym szukamy swojej "lepszości", wyższości nad kimś. Sama modlitwa jednak nie musi być niczym złym. Św. Tomasz chciał dotknąć ran Jezusa, żeby uwierzyć. Jezus go nie odrzucił, nie wyśmiał, nie upokorzył. Pozwolił na ten prywatny cud. Dlatego prosić możemy, ale w ogromnej pokorze, że nam się to nie należy i że nie zwątpimy, gdy nie otrzymamy. Bądź wola Twoja.
Tym bardziej trzeba się pilnować, gdy chcemy prosić o niezwykłą rzecz, o cud, w stanie ciężkiego grzechu (brak łaski uświęcającej). Bóg pokazał normalną drogę do Siebie. Drogę żalu za grzechu, spowiedzi, modlitwy. Prośby o cud najczęściej są naszym wygodnictwem: chcemy powrócić do Boga bez trudu, bez wysiłku, bez wstydu, bez bólu serca. A w stanie grzechu jeszcze trudniej nam uczciwie zobaczyć własne intencje. Bardzo łatwo tutaj o pychę, której nawet nie zauważymy. Bezpieczniej jest iść drogą naturalną. Najpierw spowiedź. Przecież jak Bóg będzie chciał przyjść w sposób cudowny, to i tak może przyjść :)) Pokora nas uczy, aby nie oczekiwać od Boga, że będzie nas traktował w sposób szczególny, że uczyni moje życie łatwiejszym niż życie innych. W życiorysach świętych widzimy, że często bywało właśnie na odwrót.
Natomiast nigdy nie wolno nam kategorycznie powiedzieć "nie módl się tak, bo źle robisz". Pokazać, że jest w tym ryzyko pychy - można. Ale musimy zawsze zostawić Duchowi Świętemu wolną rękę. Takie natchnienie może przecież pochodzić od Niego. W naszej ocenie może nam się wydawać, że ktoś na to nie zasługuje. Może i tak. Ale kto z nas zasługuje na miłość Boga? Bóg nas wszystkich kocha niezasłużenie.
Dlatego nie powiem, że nie masz prawa o to się modlić. Ale zapytam: po co? Dlaczego nie wykorzystać najpierw zwyczajnej drogi każdego chrześcijanina? Drogi spowiedzi, a nie oczekiwania cudu?
Natomiast innym tematem jest żal doskonały. Jeśli potrafimy wzbudzić żal doskonały, to powinnyśmy to zrobić natychmiast po każdym grzechu, szczególnie ciężkim. I chociaż do spowiedzi musimy iść - to przecież od żalu doskonałego jesteśmy już w łączności z Bogiem. Żal doskonały to jednak nie jest mechaniczna umiejętność. On wynika z miłości. NAJPIERW trzeba naprawdę kochać.
|
|