logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie czuję rozluźnienia po spowiedzi.
Autor: Krzysztof (19 l.) (---.play-internet.pl)
Data:   2016-02-01 09:34

Witam, od razu powiem że mógłbym porozmawiać z kimś osobiście ale nie lubie tak rozmawiać...
1. Po 3 latach ponownie poczułem chęc powrotu do Boga wyspowiadałem się ale już nie czuje takiego rozlużnienia po spowiedzi jak to było 3 lata temu niewiem dlaczego a ze wszystkiego się spowiadałem...
2. Czuje wielką pustkę niemam pojęcia z kąd ona się bierze prawdopodobnie brakuje mi bliskiej osoby...
3. Mam problem z onanizowaniem sie i mimo że się nie spowiadałem to chciałem zmiany i zbierałem się do tego 2 lata i modliłem się o pomoc pomimo tego że nie żyłem w zgodzie z Bogiem. I kilka miesiecy temu był przypadek poznałem dziewczyne w miejscu do którego wybrałem się pierwszy raz i poczułęm potrzebę utrzymywania z nią kontaktu. I dzięki niej przestałem się onanzować nie robie już tego miesiąc z 1 wpadką ale jak dla mnie to bardzo wielki sukces. Dziewczyna ta też ma swoje problemy i ja czuje taką potrzebe jej pomocy. Niewiem dlaczego coś mnie do niej tak przyciąga. Ona i kilka osób mi powtarzają że u Boga niema przypadków dlatego piszę tutaj bo niewiem co robić.
Dopowiem że oto wszystko co wyżej prosiłem Boga żeby się przestało dziać albo żeby poznac osobę bliska i poznałem tą dziewczyne...
Gdyby ktoś czegoś nie rozumiał to napiszcie proszę to wyprostuje :)
Pozdrawiam Kris :)

 Re: Nie czuję rozluźnienia po spowiedzi.
Autor: adam (---.17-1.cable.virginm.net)
Data:   2016-02-01 13:31

A co ty chcesz czuć? Odpowiedz mi, bo nie wiem... ciepło, zapach, ból? Dlaczego tak fizycznie podchodzisz do spraw duchowych?
Tę pustkę dał ci sam Bóg abyś to TY zadecydował czym ją zapełnić. Możesz ją zapełnić spowrotem grzechem, możesz ją zapełnić i dziewczyną. Oba zwodnicze i nietrwałe. W grzechu ciężkim odrzucam Boga całym swoim jestestwem, więc tę pustkę zapełniam grzechem. Ta dziewczyna może stać się dla mnie bogiem, będę ją kochał jak Boga, i też będzie to zdradliwe. Dziewczyna może odejść, a pustka na nowo powróci i będzie jeszcze bardziej bolesna.
Tę pustkę możesz zapełnić tylko Bogiem, Jego miłością, pragnieniem obcowania z Nim. Wtedy ta pustka będzie zapełniona, bezpieczna, nikt nie będzie miał do niej dostępu. Wtedy każdego człowieka będziesz miłować przez Boga. Nawet swoją żonę będziesz miłować w Bogu, co będzie świadczyło o twojej odpowiedzialności za nią.
Jeżeli nie zapełnisz tej pustki Bogiem nie dziw się wtedy, że tak łatwo powracają grzechy, przyzwyczajenia grzeszne. Całe nasze życie jest wojną. A na wojnę nie idzie się z gołymi rękoma. Nawet jak masz broń to miecz schowany w pochwie nie przyda się na nic. Broń trzeba wyciągnąć i walczyć. A twoją bronią jest różaniec.
Piszesz, że gdy poznałeś dziewczynę przestałeś upadać w grzechu. To teraz mi odpowiedz co się stanie gdy ona zerwie znajomość? Zostanie ból, smutek, żal. Czym te stany emocjonalne przykryjesz? Na nowo grzechem. Czyż nie widzisz więc, że ta dziewczyna stała się dla ciebie nietrwałym bożkiem?
Pan Jezus niczego nie chce oprócz ufności. Im więcej ufasz, tym Jego chojność będzie większa.
Jak zapełnić tę pustkę Bogiem? Tego nie wiem, sam musisz zaprosić Boga do siebie i pozwolić Mu działać w tobie.

 Re: Nie czuję rozluźnienia po spowiedzi.
Autor: Natalka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-02-01 14:54

1. Po Spowiedzi nie mamy czuć rozluźnienia, tylko wierzyć, że Miłosierny i Dobry Bóg odpuścił nam wyznane szczerze grzechy. Spowiedź to nie seans u psychoterapeuty. Bywa o wiele trudniejsza, ale jej skutki są nieocenione :). Nowa szansa na życie wieczne :)

2. Często człowiek czuje się samotny. Św. Augustyn mówił: "Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu". Najbliższą Osobą jest Pan Bóg i o Jego przyjaźń trzeba zabiegać, a reszta w Jego Rękach, tylko nieustannie prosić.

3. Może warto na terapię, do psychologa. Chociaż najlepszym Doktorem duszy jet Bóg. Warto z tym problemem do Św. Józefa. Jest bardzo SKUTECZNY :): "O Stróżu i Ojcze dziewic, Józefie Święty, którego wiernej straży sama niewinność, Chrystus Jezus i Panna nad Pannami, Maryja powierzona była; Ciebie przez ten podwójny a najdroższy Tobie powierzony skarb, przez Jezusa i Maryję proszę i błagam, byś mnie od wszelakiej nieczystości zachowawszy, sprawił to, abym myślą nieskalaną, sercem niewinnym i czystym ciałem Jezusowi i Maryi zawsze w jak największej czystości służył. Amen."

4.Żeby mieć siły i potrzebne łaski warto się modlić do Ducha Świętego o Jego Dary pomocne w życiu: "Duchu Święty - natchnij mnie, Miłości Boża - pochłoń mnie, na właściwą drogę zaprowadź mnie. Maryjo, Matko, spojrzyj na mnie. Z Jezusem błogosław mnie, od wszelkiego złego, od wszelkiego złudzenia, od wszelkiego niebezpieczeństwa zachowaj mnie. Amen." Można tam, gdzie "mnie" zmienić na "nas" a wtedy też za bliską osobę :)
Pozdrawiam i życzę wszelkiego dobra oraz Wiary, Nadziei i Miłości na każdy czas :)

 Re: Nie czuję rozluźnienia po spowiedzi.
Autor: m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-02-01 20:55

1. Jeśli żałujemy za grzechy to Pan Jezus serio, ale to serio nam je odpuści. Po prostu postaraj się jak najlepiej przygotować i jak skończysz się spowiadać idź i ciesz się Bożym Miłosierdziem :)

2. Po prostu się módl, bo może Pan Bóg chce coś od Was.
Pozdrawiam. Z Bogiem i Maryją :)

 Re: Nie czuję rozluźnienia po spowiedzi.
Autor: Pawel (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2016-02-03 16:42

Mi pomogly nastepujace rzeczy:

1. Obejrzalem na YT chyba wszystkie doestepne konferencje ks. Piotra Glasa.
2. Zrobilem rzetelny rachunek sumienia
3. Grzechy spisalem sobie na liste zeby nic nie zapomniec.
4. Przed spowiedzia modlilem sie. Powiedzialem Bogu ze chce sie pozbyc moich grzechow, nalogow, chce z tym skonczyc i prosze o pomoc i wybaczenie etc.
4. Uprzedzielm ksiedza ze to spowiedz doglebna, ze sie do niej przygotwalem i bede korzystal z listy.
5. Spowiedz trawala okolo godziny, pojaiwly sie chwile przestoju, braku slow i lzy ale chec wyrzucenie z siebie grzechow dawala sil by po chwili isc dalej.
6. Dostalem pokute (odmawiac Koronke do Milosierdzia Bozego codziennie przez kilka tygodni)
7. Juz po odmowieniu 1szy raz (zaraz po spowiedzi) poczulem wielka szczesliwosc, ulge i cieplo kotre rozeszlo sie po calym ciele. razem z tym przyszla pogoda ducha, i lzy szczescia. Cos naprawde niesamowitego.
8. Moje nalogi zostaly mi odebrane. Pokusy owszem pojawialy sie albe bez updakow i potrafilem sobie z nimi poradzic przez wypowiadanie na przemian "Ojcze nasz" i slow 'W imie Jezusa Chrystusa zgin przepadnij silo nieczysta" .
9. Koronke odmawiam teraz codziennie o 15ej w roznych intencjach wedle potrzeb.

Mam nadzieje, ze to co napisalem pomoze.
Pomodle sie za Ciebie
Pawel.

 Re: Nie czuję rozluźnienia po spowiedzi.
Autor: adam (---.17-1.cable.virginm.net)
Data:   2016-02-03 18:28

Ku przestrodze: nie można jednak zapomnieć, że Bóg działa indywidualnie względem każdego z nas. To co było dobre dla przedmówcy może doprowadzić do skrupulatyzmu u autora wątku.
Z tego co jest napisane mam wrażenie, że tu jest problem niewiary w odpuszczenie grzechów, brak osobistej relacji z Bogiem.

 Re: Nie czuję rozluźnienia po spowiedzi.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-02-04 00:28

Nie przywiązuj zbyt dużej wagi do takich porównań: kiedyś-teraz. Teraz jesteś o trzy lata "inszy". Może mądrzejszy o trzy lata, a może głupszy. Może bardziej doświadczony w złym, a może w dobrym. Zdrowie fizyczne może być lepsze czy gorsze. Samopoczucie psychiczne też się zmienia. Więcej albo mniej kłopotów. Na to co się w nas dzieje w dziedzinie emocji, albo bardzo bliskiej emocjom, tak wiele rzeczy ma wpływ, że takie porównania nie mają sensu. Co roku możemy reagować inaczej. Oczywiście, że jakieś porównania warto robić, na przykład w ocenie postępu pracy nad sobą, na ile jesteś bliżej Boga. Ale w dziedzinie czuję/nie czuję, jest mi łatwiej / trudniej - taka ocena ani nie jest ważna, ani czasem nawet nie jest sensowna. Trzeba myśleć o tym co jest DZIŚ. Ewentualnie dlaczego tak jest. "Wczoraj" byłeś inny. A pewne rzeczy nigdy nie wracają. Pewne doświadczenia w dziedzinie duchowej można porównywać do miłości. Pierwsza miłość jest tylko raz w życiu. Przy drugiej miłości często spodziewamy się dokładnie takich samych wrażeń jak kiedyś, ale one nigdy nie będą takie same, tamto nie wróci. Owszem, może być podobnie, ale niekoniecznie za każdym razem, czasem coś podobnego wraca dopiero po latach.

A jeśli chodzi o "teraz" - nie do końca rozumiem co oznacza u Ciebie słowo "rozluźnienie". Dla mnie rozluźnienie to przeciwieństwo pojęcia "napięcie". Jeśli nie czujesz rozluźnienia, czy to znaczy, że po spowiedzi pozostało w Tobie napięcie? I jakiego rodzaju?
Czy jest to napięcie bardziej fizyczne? Masz problem z czystością. Czy przed paru laty po spowiedzi Twoje ciało było spokojniejsze chociaż na jakiś czas, a teraz nie było tego poczucia? Czy jest to raczej napięcie psychiczne? Utrzymujący się lęk przed grzechem, ciągły niepokój lub pragnienie grzechu?
Tu bym się nie martwiła, bo spowiedź nie chroni od pokus ani od pamięci grzechu. To prawda, że (szczególnie przy pierwszym nawróceniu) Bóg może dać łaskę uspokojenia także ciała, ale to nie jest rzecz, która zawsze "działa". Do końca życia musimy sobie radzić z pokusami, choćbyśmy byli najbliżej Boga. Twoje słowa "a ze wszystkiego się spowiadałem" rozumiem, że szukasz jakiejś winy w swojej spowiedzi (i nie znajdujesz), ale to nie musi być żadna wina. Przez trzy lata nie chodziłeś do spowiedzi, a ciągle grzeszyłeś. Lekkie draśnięcie goi się szybko. Ale jeśli w tym samym miejscu takich draśnięć jest wiele, to tworzy się z czasem głęboka rana. Nie chodziłeś do spowiedzi, więc Twoje rany po grzechu się nie goiły, a uderzałeś ciągle w to samo miejsce. Rana się jątrzy i musi długo boleć. To normalne. Można prosić oczywiście Boga, aby to gojenie przyspieszył, ale Bóg nie musi czynić dla nas cudów. Samo nasze życie jest cudem. My często prosimy o cuda, ale potem ich nie zauważamy i nie pamiętamy. Ból pamiętamy dużo lepiej. Czasem więc lepiej, żeby trochę pobolało. Utrzymywanie się pewnego napięcia w nas często pozwala nam nie grzeszyć. Tego nie wolno podsycać, bo urodzi się strach przed Bogiem i zbyt mocny lęk przed grzechem, który nie pozwoli nam na radość. Ale pewne napięcie, które pozostaje po spowiedzi, czasem pozwala lepiej rozumieć czym jest grzech, pomaga bardziej żałować i więcej przyłożyć się do poprawy siebie. W każdym razie nie jest to żaden powód do zmartwień.

Chyba że jako brak rozluźnienia rozumiesz brak po spowiedzi duchowej ulgi. Świadomości, że znów jesteś wolny od grzechu, czysty, święty. Radości (niekoniecznie "fruwającej"), że wróciłeś do Boga i znów możesz wszystko zacząć od początku. Czasem odczuwamy ją natychmiast po spowiedzi. Czasem - gdy spowiedź była zbyt bolesna, zbyt męcząca psychicznie, albo nawet przy zwykłej chorobie, gorączce, lub depresji - poczucie ulgi i radości może przyjść później. Ale jeśli o taki brak "rozluźnienia" Ci chodziło, to rzeczywiście trzeba się temu przyjrzeć. Zawsze najpierw (ale na spokojnie, nie nerwowo) szuka się winy w sobie. Czy nie chciałem nic zataić, czy zrobiłem dobry rachunek sumienia, czy żałuję za grzechy, czy rzeczywiście chcę się poprawić ze wszystkich grzechów, czy chcę za grzechy wynagrodzić na ile się da. Jeśli wszystko było w porządku, to znaczy, że Bóg Cię przygarnął do serca, nawet jeśli nic nie czujesz. Tu trzeba wzbudzić akt wiary. Wierzę w grzechów odpuszczenie. Może przeczytać wtedy Credo? Przeczytać, bo wtedy się lepiej myśli. W to właśnie wierzymy (albo chcemy wierzyć, a to wystarczy). Mogę nic nie czuć (albo coś dalej czuć niepotrzebnie, czy za bardzo czuć), ale poprzez wiarę WIEM, że jestem z Bogiem i wszystko jest dobrze. A może dobrze będzie sprawić sobie po spowiedzi jakąś radość? Bóg chce, żebyśmy się po spowiedzi cieszyli. Smutek należy do diabła. Więc może dobre lody, albo rower, albo nowe buty? Pokazać Panu Bogu, że wiesz co to jest radość.

Ale jeśli jesteś chory, zbyt zmęczony, albo masz wielkie kłopoty, to nie wymagaj od siebie jakichś szczególnych uczuć, wrażeń. Nie martw się, że nie przyszły. One są piękne, ale to jedynie jest brak przyjemności. Dla naszej świętości nie ma żadnego znaczenia.

O pustce pisali już inni. Wyrzucamy szatana z serca. Pustkę po szatanie trzeba natychmiast wypełnić dobrem, bo inaczej szatan wróci na swoje dawne miejsce. Dlatego idąc do spowiedzi warto postanowić zrobić coś dobrego, konkretne dobro. Samo czynienie dobra też jest "radościotwórcze", a radość odstrasza szatana i zbliża do Boga. Zbyt zajęci walką z grzechem możemy nie poczuć radości. Trzeba zawsze zwrócić się ku dobru. Jeśli potrafimy bezpośrednio ku Bogu - to dobrze. Ale to może także być poprzez dobro skierowane ku człowiekowi, ze względu na Boga. I to nie muszą być żadne wielkie rzeczy. Może serdeczna rozmowa z mamą, choćby przez telefon. Może posprzątanie mieszkania? Znałam księdza, który zawsze przed spowiedzią sprzątał mieszkanie, żeby wrócić do czystego domu, bo odczuwał wtedy większą radość.

"Ona i kilka osób mi powtarzają że u Boga niema przypadków dlatego piszę tutaj bo niewiem co robić".
Nie bardzo wiem na czym tutaj polega problem i co chcesz robić. Może i nie ma przypadków, choć ja podchodziłabym do tego ostrożnie. Żeby nam się z kolei nie wydawało, że to Bóg kazał mi skręcić w lewo o 17.23, gdzie była ta dziewczyna. Potem z tego rodzą się myśli, że nie mamy wolnej woli no i po co Bóg kazał mi się zakochać w kimś kto mnie nie kocha. Nie ma wątpliwości, że Bóg zawsze WIE co się zdarzy i tylko tego się trzymajmy. A czy ze znajomości z tą dziewczyną coś wyjdzie, to będzie zależało od was i się okaże. Bóg Ci nie każe się z nią ożenić :)))) My Ci nie powiemy co Cię ciągnie do tej dziewczyny, ani czy masz się temu poddać czy nie. Podoba Ci się? To się staraj, aż się zorientujesz czy masz szansę, czy nie. Jeśli ona Ci pomaga być dobrym, to się ciesz. Jak możesz jej pomóc w czymś - to pomagaj. Ale bądź w tym wolny. Nie czuj się zobowiązany do czegokolwiek tylko dlatego, że ponoć nie ma przypadków. Nawet gdyby Bóg rzeczywiście osobiście podesłał Ci tę dziewczynę, to mógł ją podesłać tylko na pierwszy miesiąc, żebyś odnalazł w sobie siły do dobrego życia. Nic więcej to nie musi znaczyć. Spotkasz w życiu setki dziewcząt/kobiet i naprawdę nie trzeba przy każdej zastanawiać się, co by tu z nią zrobić :)))

I nie bój się, że łatwiej Ci być dobrym dzięki jakiemuś człowiekowi, a nie bezpośrednio dla Boga. Bóg to rozumie. Przecież właśnie dlatego posłał swojego Syna do nas jako Człowieka, żebyśmy dobro mogli widzieć, dotknąć, usłyszeć. Bóg owszem, działa także osobiście, ale częściej posyła do nas różnych ludzi, aby nam pomagali iść ku Dobru, ku Bogu. To może być mama albo tata, może być katecheta, może być spowiednik, a szczególnie kierownik duchowy. Może też być dziewczyna. Nawet dla jakiegoś kapłana może to być dziewczyna, byleby ukierunkował tę znajomość na Boga. Bo nie każda znajomość musi mieć coś wspólnego z seksem i małżeństwem. Ale z drugiej strony: nawet znajomość związana z takimi pragnieniami, m.in. małżeństwo, może przecież (a nawet powinno) przybliżać nas ku Bogu, ku Dobru. My byśmy czasem chcieli (szczególnie widzieć to u innych) wszystko robić doskonale. Kochać Boga tylko dla Boga. Dobrze. Ale to co niedoskonałe nie traktujmy od razu jak złe. Pamiętamy ewangelię o synu marnotrawnym. No przecież nie wrócił do ojca z miłości. Z głodu wrócił, a nie z miłości. Ojciec mógł powiedzieć: "A widzisz dziadu jeden, dopóki miałeś pieniądze, to ja nie istniałem dla ciebie. Teraz nic nie masz, to ty dla mnie nie istniejesz". No mógł tak powiedzieć. A tymczasem przygarnął go do serca. A nam "świętym" przeszkadza, że ktoś przestaje grzeszyć dzięki dziewczynie. A przecież - chwała Bogu, że nie zaczął przy dziewczynie grzeszyć, tylko przestał. Nawet jeśli to jest tylko na jakiś czas. To ten czas daje oddech, daje spokój, pokazuje, że jak się chce to się da. Pozwólmy Krzyśkowi cieszyć się z jego zwycięstwa: "dzięki niej przestałem się onanzować nie robie już tego miesiąc z 1 wpadką ale jak dla mnie to bardzo wielki sukces". Gratuluję, Krzysiek. Już widzisz, że potrafisz. Dziękuj Bogu za poznanie tej dziewczyny, za jej obecność. Nawet jeśli będzie w pobliżu tylko parę miesięcy. Bylebyś nie zapomniał o Bogu i nie zafiksował się, że to musi być Twoja żona :))) A może ona ma Cię przybliżyć do Boga, żebyś dla swojej przyszłej żony był już dużo lepszy? Może ma być Twoim przyjacielem, a nie dziewczyną? Przyjmuj spokojnie to co czas przyniesie. Ale za każde dobro dziękuj Bogu. I z każdego dobra się ciesz.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: