logo
Sobota, 11 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie mam za co podziwiać narzeczonego.
Autor: zagubiona narzeczona (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-02-09 23:09

To, że tutaj piszę to chyba jeden z największych wyczynów w moim życiu. Serio.
Za niewiele ponad pół roku (we wrześniu), po prawie 3 letnim związku wyjdę za mąż :) Data jest, sala jest, zespół, kamera, fotograf, zaproszenia, florystka, dekoracje i cała masa dodatków a ja coraz częściej zastanawiam się czy to to...
Rodzice narzeczonego za granicą zarabiają na wesele...

Narzeczony jest baaaaardzo dobrym człowiekiem, kocha mnie nad życie - czuję to na każdym kroku :) Jest wierzącym człowiekiem - jednak z tego co widzę to tak "biernie"... Msza w niedziele, Spowiedź czasami, wszystkie Święta są ważne dla niego, ba! Nawet namówiłam go kiedyś na tygodniowe rekolekcje ewangelizacyjne a pół roku później na rekolekcje wyjazdowe dla narzeczonych :) Kiedy zaczynamy podróż modlimy się wspólnie, wieczorem też mówimy razem pacierz (mieszkamy od siebie 150km więc zostajemy u siebie na noc, ale nie śpimy razem) :)
Jest mi wierny jak nikt inny, jest wylewny - bardzo dużo mówi o miłości. Ma bardzo dobrych rodziców i z ogromnym szacunkiem się o nich wyraża i zachowuje również. Nie jest skąpy pod żadnym względem, dużo pomaga w domu, ma poczucie obowiązku. Uwielbia dzieci i nie może doczekać się naszych :) Akceptuje mnie w 100% - zarówno fizycznie jak i psychicznie i duchowo. Mówi ciągle że jestem jego ideałem, aniołem na ziemi...

Co do nas...
Na początku w naszym związku było współżycie, ale później powiedziałam stop i od prawie roku tego nie ma... On nadal tego nie rozumie i twierdzi, że bardziej nas to od siebie oddala niż zbliża... Pyta dlaczego on ma mi ustępować skoro ja nie chce, a nie ja jemu... i tu spory, chociaż mniejsze niż kiedyś.
U narzeczonego w domu od zawsze był obecny alkohol - tylko i wyłącznie piwo, zero wódki. On sam tym tak przesiąkł, że w wieku 27 lat nie może się obejść bez piwa. On jest często... Nie umie kontrolować picia. Kiedy gdzieś wychodzimy na imprezę nie może nie pić, upija się bo nie umie powiedzieć stop, czasami na drugi dzień "klinuje", kilka razy zdarzyło mu się wypić coś po kryjomu uzasadniając to tym, że gdybym nie była tak wyczulona to mógłby się napić normalnie a nie chować, że miał ochotę to się napił czegoś i że to jest normalne. Po którejś z kłótni nie wiedząc co robić, udałam się do terapeuty i tak już 3 miesiące uczęszczam na terapię współuzależnienia. Narzeczony mówi, że wie że ma problem - był już u dwóch różnych terapeutów o pomoc jednak oni twierdzą, że to nie jest uzależnienie i mówią, żeby się zgłosić kiedy będzie gorzej... On sam mówi, że jeśli będzie widział że nie daje sobie rady to może pójdzie na terapię, ale narazie wszystko kontroluje i że chce być normalny w środowisku a nie dziwak co nie pije... Dodam do tego, że jeśli już wypije trochę to jest najsmutniejszym człowiekiem świata. "Jestem beznadziejny", "Zasługujesz na jakiegoś super faceta", "Poszukuja sobie kogos innego", "Nie chce mi się żyć" itd - zastanawiam się czy to nie podchodzi pod depresję... Nienawidzę jak on pije, bo ciągle jest smutny i swoje żale wylewa do mnie i w moją stronę... Zero oznak agresji słownej czy fizycznej wręcz przeciwnie - całuje po stopach i mówi, że jestem najwspanialszą kobietą świata.
Dalej... Różnią się nasze życiowe aspiracje. On jest osobą po szkole średniej (bez matury), wystarczy fizyczna praca za 2tys (całe dnie pracuje), jednak kiedy pracę traci to siedzi i czeka aż ona sama do niego przyjdzie. Nie wysyła CV, nie dzwoni, pyta wśród znajomych tylko. Nie ma aspiracji żeby poszerzać swoje umiejętności poprzez kursy, szkolenia, książki czy choćby internet. Nie ma czegoś takiego że jak czegoś nie wie to szuka w internecie, dopytuje - nie wie to nie wie i koniec. "Takim mnie Panie Boże stworzyłeś - takim mnie masz.". Nie ma zainteresowań, pasji, określonych celów w życiu zawodowym czy prywatnym. Nie wie co robić z czasem wolnym.
Ja natomiast jestem po studiach inżynierskich, obecnie na magisterce. Chciałabym "sięgnąć nieba" :) Górnolotnie to brzmi... Zależy mi na dobrej posadzie, ciągłym rozwoju chociażby poprzez literaturę czy kursy doszkalające, uwielbiam zagadnienia psychologiczne i w tym kierunku staram się rozwijać. Ciągle jestem w ruchu - udzielam się charytatywnie, społecznie, wolontaryjnie. Prowadzę swojego bloga o rękodziele i sprzedaję takie rzeczy w sieci, staram się być na bieżąco z aktualnościami - jeśli czegoś nie wiem w danym temacie to szukam, dopytuję. Zależy mi by w przyszłości należeć do wspólnoty małżeństw by móc tam rozwijać swoją duchowość, zależy mi na rekolekcjach małżeńskich. Jemu jest to zupełnie obojętne i nei przywiązuje do tego żadnej wagi.
Jestem duszą towarzystwa - uwielbiam ciągle otwarte drzwi w domu dla rodziny i znajomych, a on wtedy idzie do innego pokoju, a jesli już siedzi to się nic nie odzywa bo to nie jego tematy.
Kiedy gdzieś jedziemy ja się czasami trochę wstydzę za niego bo nie umie się odezwać w jakimś temacie czy dziedzinie.. Kiedy ja mogę rozmawiać o wszystkim i dopytuję o szczegóły i chcę coś od niego wyciągnąć np o tym co czuje to on mówi, że tego nie da się powiedzieć, nie da się opisać... Czasami myślę, że jest po prostu mniej inteligentny.. Nie ma takiej chęci rozwoju, uczenia się kultury... Podsuwam mu jakieś wykłady fajne, książki a on nawet tego nie rusza... Twierdzi że powinni go wszyscy zaakceptować takim jaki jest bo jest sobą i nie udaje.. :/ Nie umie zorganizować sobie sam czasu... Nie ma zamysłu majsterkowania czy wymyślania sobie zajęcia.
Wybaczcie, że napisze to mega egoistycznie, ale ... Większą wiedzę ode mnie ma tylko w dziedzinie sportu... Ja nawet nie umiem i chyba nie mam za co go podziwiać... Nie mam się czym zachwycać poza tym jak wielką miłość i czułość mi daje...
Nawet z internetu rzadko korzysta! Nie szuka pracy przez internet, nie szuka mieszkania dla nas na przyszłość... Tak się nauczył, że ja wszystko zrobię lepiej i na tym jedzie... A mówiąc nieskromnie to tak jest.

Staram się bardzo dać mu poczucie tego, że jest dobrym człowiekiem, że jest mądry, zaradny, że sobie radzi... Doceniam go, że pracuje, że chce mi pomagać. Ale albo robię to nie umiejętnie albo sztucznie...

Czym bliżej ślubu tym bardziej ja nie wiem czy to to... To wspaniały i dobry mężczyzna z którym mogłabym zbudować dom na Panu Bogu. Ale ja nie jestem pewna.. Machina ślubna w ogromnym rozpędzie i nie sposób jej ewentualnie zatrzymać... Nie wiem co robić... Jestem osobą w miarę "znaną" na mieście ze względu na moje społeczne udzielanie się - wszyscy pytają co, jak i kiedy, że taki związek wspaniały itd, że będą na pewno, co nam kupić i że w kalendarzu mają dawno zapisane :) a mi brak pokoju w sercu... Od małego chciałam zrobić wielką karierę, działać itd... Kocham dzieci, chciałabym pięknej rodziny silnej Bogiem, uśmiechniętego męża z jakąś pasją, z iskrą w oku, z chęcią do życia... A mi ciągle brak pokoju w sercu... Obawiam się tego, że życie moje będzie się ograniczało do szarych murów w ciasnym bloku, zapracowanego ale kochającego męża, dzieci, garnków i sprzątania... A ja ciągle czuję, że potrzebuję czegoś więcej... Ale czego? Nie wiem...
Myślałam o rekolekcjach ignacjańskich, ale pomimo że to głupio zabrzmi: zwyczajnie się boję, strasznie się boje tej ciszy...

Wybaczcie za długą formę, ale to jedyne miejsce gdzie mogę głośno "powiedzieć" to co mi leży na sercu i o czym nie wie nikt oprócz Pana Boga...
Co wy myślicie o tym wszystkim...?

 Tematy Autor  Data
 Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy zagubiona narzeczona 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Natalka 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy ruslana 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy antonima 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy adam 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy 4324 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy orelka 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Marek 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Maciej 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Maggy 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Jan 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy hala 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Ј 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy n_ 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Małgorzata 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Maggy 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Róża 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy PT 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Marta 
  Re: Nie mam za co podziwiać narzeczonego. nowy Kamil 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: