Autor: andrew (---.opera-mini.net)
Data: 2016-07-02 23:21
Ja nie rozumiem po części modlitwy samej w sobie i to nie tylko wstawienniczej. Jest modlitwa dziękczynna czy też uwielbienie Pana, wstawiennictwo i zwykła rozmowa zmieszana często z prośbami ku własnej osoby z pytaniami na czele z wyznawaniem win itp. Tak jest po części u mnie, ale inaczej może być u kogoś innego to indywidualna sprawa, ale ogólnie taki jest podział modlitw: dziękczynienie, uwielbienie, wstawiennictwa, oraz zwykła prosta rozmowa. Dziękczynienie czyli dziękowanie Bogu - zrozumiała dla mnie rzecz, bo naprawdę jest za co Bogu dziękować (choć nie rozumiem dziękowania w tym i uwielbienia lub jakiejkolwiek innej formy modlitwy typu: non stop, zawsze i na okrągło, a jak by się dało to 24h/ na dobę). Jednak po kolei. Uwielbienie - nazywam po części słodzeniem lub cukrowaniem i nie odnoszę się do tego w złośliwy sposób, ale przypomina mi to dziecko które wymaga od rodziców tego typu pogłaskania czy też połaskotania "dobry chłopiec...." Przecież Bóg to nie dziecko. Dziękuje często Bogu i uwielbiam go, ale mój umysł nie trawi, bo nie rozumie modlitwy choć przynosi mu to często ulgę i radość, ale robię to krótko i staram się codziennie, ale nie jestem w stanie przetrawić, że tego nie rozumiem że to robię. U mnie to jest rozterka w logice myślenia. Po co to Bogu? Uwielbienie np słowami: "..godny jest Pan wszelkiej chwały i czci. Uwielbiam Cię Boże za twoją dobroć, wierność i łaskę jaką mnie obdarzyłeś...itp". Uwielbiam Cie, miłuję za to i za tamto- po co to i jaki to ma cel takie cukrowanie. To samo z dziękowaniem, ale wstawiennictwo to już dla mnie coś co nie jestem wstanie ponieść. Kiedy rozmawiam z człowiekiem to w relacji do niego zwracam się np. z prośbą o radę lub staję w obronie kogoś (wstawiennictwo). I ten ktoś mi odpowiada na prośbę tak lub nie, albo prosi o chwilę czasu i odpowiada mi - za co ja mu dziękuję kulturalnie. Więc oczekuję odpowiedzi w odpowiednim ustalonym przez obie strony czasie lub od razu tak lub nie. U Boga z kolei dla mnie to jest niezrozumiałe, bo nie odpowiada często, a to już monolog a nie relacja. Nie mówi ani nie, ani tak, i nie tłumaczy często swoich decyzji (co w pewnym dużym stopniu rozumiem) lub nie mówi poczekaj chwilę, tylko muszę gadać z prorokami czy innymi ludźmi którzy mają od Niego objawienie lub z nimi rozmawia. Relacja to indywidualna rozmowa, a nie monolog jednej strony. Dlaczego Bóg chociaż po prostu nie odpowie tak lub nie, jeszcze nie czas poczekaj itp.." Ta komunikacja jest dziwna i wiem że odbywa się ona na płaszczyźnie duchowej, rzadko dusza tego doświadcza u przeciętnego chrześcijanina. My żyjemy w czasach łaski czyli powinnyśmy mieć lepiej niż prorocy starego testamentu. Mówi się, że chrześcijanin każdy narodzony na nowo to posiada,czyli relację, społeczność i więź z Bogiem, ale u wielu życie jest zaprzeczeniem tej relacji (choć to już osobna sprawa- bez komentarzy). U wielu gdy nawet sam Duch Święty mówi do Ciebie i Jego słowa pojawiają ci się w głowie pod postacią myśli to często i tak nie jesteś wstanie oddzielić myśli własnych duszewnych (chodzi mi tu o umysł) od tych pochodzących z ducha lub też wcale Go nie słyszą choć niejeden tego pragnie. Często brak u wierzącego rozdzielnia tego co z ducha a co duszewne - jak to rozdzielić.? Pytanie, jeśli tak, to jak po to sięgnąć,aby Bóg przejawiał się silnie w życiu nie tylko grupy ludzi ale pojedynczego wierzącego człowieka. Są jakieś reguły? (chyba nie za bardzo jest jak znaleźć jakieś normy lepszej relacji usłyszenia Boga u zwykłego chrześcijanina). Bo jeśli Bóg nie odpowiada to wynika z tego że lekceważy mnie, a jeśli mówi i ja Go nie słyszę to nie wiem dlaczego. Mój stan wiary i podejścia do Boga nie jest w złym stanie (choć zbyt dobry też nie), dlatego tej argumentacji że Go niby mam nie słyszeć nie przyjmuję. I nie jestem religijny w tych klockach. Ja pragnę konkretów i rezultatów tej relacji, a nie żadnych tłumaczeń nie zrobiłeś tego czy tamtego, może coś z tobą nie tak itd szmery bajery jak to od wielu słyszałem i wielu tak sobie tłumaczy te ograniczania relacji z Bogiem lub Jego braku. Pozostaje pytanie dlaczego milczy? I Jaki sens ma modlitwa (celowo pomijam modlitwę na językach) i głaskanie Go po głowie mówiąc dobry, wspaniały..jest Pan..itp. Podziękuję za coś i w porządku (ale nie non stop) jeśli pochwalę Pana to okey - choć On sam tego ode mnie nie potrzebuje, bo to nie dziecko - (ale nie non stop, co dzień). Wstawiennictwo gdzie ludzie w kościołach i zborach modlą się 24 h przekracza moje siły i jest dla mnie podejściem jak do czarnej magi tzn. niepojętym i niezrozumiałym kompletnie, to samo z uwielbieniem prośbami i dziękowaniem jako non stop przez całe życie, nie mówiąc o niebie, że wszystko przez wieczność tego typu uwielbienie w relacji jest wykonywane.To samo tyczy się długich modlitw o miasta, władze itp. Nawet szatana w piekle uwielbiają choć ze strachu i przymusu. U Boga tego niema i nawet nie ma co porównywać tych dwóch na przeciw siebie położonych obozów wojennych, ale Ja nie nie trybię czemu świat duchowy się na to zawziął. U diabła to rozumiem: pycha wywyższanie samego siebie itd, ale u Boga skąd ten obowiązek nałożony na ludzi i wszelkie stworzenie (fakt ze z ochoczego serca bez przymusu niby, ale do tego też potrzebny jest wewnętrzny przymus modlitwy i nałożenie na siebie ciężarku typu, bo tak trzeba, bo tak należy czynić wobec Boga)??? Rozumiem że to wojna, a zniechęcenie to broń szatana. Jednak takie długoterminowe gadanie o tym samym to dla mnie maraton, a Ja w tej chwili jestem wstanie przebiec może z 5 km i mam zadyszkę.Celowo tu dałem przykład powyższej relacji z człowiekiem gdyż jest on wiele prostszy i zrozumiały i tolerowany dla mnie. Z Bogiem ma się rzecz inna. Więc po co się modlimy 24h chodzi mi o zasięg modlitw długodystansowych czyli 24h na dobę, non stop, co to jest i jaki cel ma uwielbienie Panu oraz sens maratonu dziękczynnego, z którego najczęściej otrzymujemy milczenie z nieba (poza niektórymi wyjątkowymi namaszczonymi ludźmi, ale skąd to rozgraniczenie to dla mnie tajemnica). Czasami język drętwieje jakbyś gadał do powietrza a nie Boga i tu jest pies pogrzebany jeśli chodzi o relację i w tym połowa powiedziałbym chrześcijan ma problemy i nie wchodząc w to upada, ale jak to zrobić skoro przed tobą są takie góry. Być może nie mam ziarna gorczycy wiary w modlitwę długofalową a podejście w relacji z Bogiem tak jak to opisałem jeszcze bardziej utrudnia to wszystko. Może wy coś doradzicie i wytłumaczycie mi sens takiej modlitwy długofalowej i sensu uwielbienia. Pozdrawiam.
|
|