logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: Krystian (45 l.) (---.4-2.cable.virginm.net)
Data:   2017-04-13 14:37

Witam,jestem tu nowy,na imię mam Krystian. Po krótce opowiem swoją historię. Mam 45 lat, mieszkam i pracuję za granicą lecz nie zmieniło to mojej sytuacji. Musiałem porzucić pracę w Polsce, fajną pracę lecz nie tak płatną jak tu, co okazało się ogromnym błędem. Przyjeżdżając tu przywiozłem ze sobą chorobę alkoholową. Myślałem że uda mi się to jakoś uporządkować ale nic z tego. Tydzień temu straciłem pracę właśnie przez alkohol i teraz siedzę bezsilny, dosłownie bez żadnej chęci do działania. Wiem że to wszystko moja wina bo nie mam w sobie Boga. Ale z całych sił chcę się wydostać z tego nałogu i przyjąć Boga do swojego serca, nie wiem tylko jak to zrobić. Podziwiam Wszystkich, którzy to potrafili i szczerze. Tylko tego im zazdroszczę. Poradźcie, jak mam uwierzyć, nabrać nadziei, siły że to wszystko można pokonać. Pozdrawiam Krystian

 Re: Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: Aneta (77.87.0.---)
Data:   2017-04-14 09:35

Najkrótsza droga do Boga i przemiany swojego życia prowadzi przez konfesjonał. Proponuję pójść do księdza i umówić się na spowiedź generalną, prosząc jednocześnie o pomoc w przygotowaniu do niej. Nie wiem, w jakim kraju mieszkasz, ale może spróbuj, nawet zdalnie, nawiązać kontakt z michalitami z Miejsca Piastowego michalici.pl. Mają duże doświadczenie w pracy z osobami z problemami alkoholowymi. Pozdrawiam i życzę dużo łask Bożych.

 Re: Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-04-14 14:11

Najlepiej zacząć od zbudowania z Chrystusem relacji, powrotu do Niego, oddania Mu swoich grzechów i oddania Mu całego życia.

"Myślałem że uda mi się to jakoś uporządkować ale nic z tego. "
Bo bez Jezusa w naszym życiu nie będzie porządku.
Oczywiście, to nie zawsze od razu wszystko łatwo, bo trzeba się trochę natrudzić, żeby z nałogu wyjść, chociaż... słyszałam kiedyś świadectwo pani, która opowiadała o tym, że po tym jak oddała swoje życie Jezusowi przez ręce Maryi rzuciła w jeden dzień nałóg nikotynowy. A paliła 40 papierosów dziennie.
Znam człowieka, który miał wielkie problemy z piciem. Spał nawet w rowach, po pijanemu, było już z nim bardzo źle, ale postanowił, że wróci do Boga i On go wyratował. Teraz jest kościelnym w moim mieście :) (ale oczywiście, że Pan też nie musi zostawać kościelnym rzecz jasna :D)

Od tego należy zacząć. Od uklęknięcia i uznania, że bez Niego to psu na budę nasze wysiłki. Ale oczywiście konkretnej pomocy też trzeba poszukać. Bo po to Pan Bóg daje lekarzy i specjalistów, by się nimi posłużyć i pomóc człowiekowi. Może warto znaleźć jakąś wspólnotę? Przy niektórych parafiach istnieją wspólnoty dla ludzi mających problem z alkoholem. Są też grupy AA w wielu częściach Polski.
http://www.aa.org.pl/
Może pomocne będzie także:
http://agnusterapia.pl/leczenie-alkoholizmu
http://www.alkoholizm.org.pl/alkoholizm.html

Najważniejsze nie zostać samemu ze swoim problemem. Człowiek potrzebuje innych ludzi, w trudnych momentach życia.

Napisał Pan ten post w tym świętym czasie Triduum Paschalnego. Pan Bóg szczególnie w tym czasie gotów nam dać wiele łask. On chce pomóc.
Jednak, nasze grzechy Mu w tym przeszkadzają, można je porównać do muru, który zasłania promienie słońca. Dlatego najpierw pozwólmy, by nas z nich uwolnił. Po to nam dał sakramenty.
Byśmy "już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał." (2 Kor 5,15) byśmy byli wolni, byśmy należeli do Niego.

Można po prostu wejść do kościoła (jest całodzienna adoracja, więc na pewno każdy kościół jest otwarty) znaleźć księdza i poprosić o Spowiedź.
Może w przygotowaniu do niej będzie pomocne:
https://dominikanie.pl/kategoria/bog/spowiedz-bog/
https://dominikanie.pl/2016/03/spowiedz-po-latach-8-prostych-rad/
www.spowiedz.pl/jubileusz01.htm
Bo co innego walczyć z nałogiem będąc w bliskości z Bogiem, jaką dają sakramenty, a co innego samemu, bez Boga.

Niech Chrystus, który po to zmartwychwstał, abyśmy my zmartwychwstali z naszych grzechów, błogosławi. A Najświętsza Maryja Panna niech Pana ma w opiece i wyprasza wiarę, nadzieję i miłość.

Pozdrawiam, pięknych Świąt.

 Re: Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-04-14 22:41

Słusznie napisałeś: przywiozłeś ze sobą chorobę alkoholową. Chorobę się leczy. Należy się poddać systematycznej, długotrwałej terapii. Po jej zakończeniu do końca życia jest się alkoholikiem, tyle, że można być naprawdę alkoholikiem niepijącym.
Potrzebne są zatem dwa nurty: profesjonalnie przygotowane leczenie oraz modlitwa i życie sakramentalne, skoro chcesz wrócić do Boga. Rezygnacja z terapii byłaby potężnym błędem.

 Re: Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: EmGie (---.081015177.msitelekom.pl)
Data:   2017-04-15 10:55

Systematyczne trzeba oddawać ten grzech Panu Bogu w konfesjonale. Sam nic z siebie uczynić nie możesz. Gdy oddasz słabość Bogu, On się tym zajmie.

 Re: Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: Maggy (77.252.11.---)
Data:   2017-04-18 23:01

Błagam, Krystian, nie bądź naiwny wierząc w to, że jak, mówiąc wzniosłą, kościelną mową "Oddasz wszystko w ręce Pana" to się sytuacja jak za sprawą czarów w mig odmieni. Idź na terapię, człowieku. Na terapię dla alkoholików bo przecież jesteś chory. Spotkałeś kiedyś kogoś chorego na raka złośliwego na przykład, który został przecudnie uleczony bo zmawiał "Zdrowaśki"? No, proszę, bez takiej dziecinady. Ty też jesteś równie bardzo poważnie chory. Idź po pomoc do człowieka nie tylko do Boga. Bóg do czegoś dał psychoterapeutów, dał po coś grupy wsparcia (nazywają się mitingami o ile się nie mylę). One są po to żeby ludzie chorzy na chorobę alkoholową mogli się wyleczyć. No i oczywiście życie sakramentalne (Sakrament Pokuty i Pojednania, Sakrament Eucharystii, Sakrament Chorych) też, oczywiście. Żyjąc z Bogiem nawet w chorobie zawsze lżej i nigdy nie za ciężko. Bóg Cię bardzo kocha. Idź po konkretną pomoc do profesjonalistów. To wyraz troski Boga o Ciebie. Wyjdziesz z tego dołka (będziesz do końca alkoholikiem ale niepijącym) ale nie sam, nawet modląc się też nie. To za mało. Trzeba więcej z siebie dać w walce o siebie niż same modlitwy. Zrób ten konkret o którym Ci napisałam.

 Re: Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: Marek (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2017-04-19 10:43

Cześć Krystian. Jestem w podobnym wieku jak Ty. Również mam podobny problem. Jednak od pewnego czasu udaje mi się go przezwyciężać. Jak to osiągam? Na początku zadałem sobie pytanie, co daje mi alkohol? Sam wiesz, że na pewno kaca i dół. Czym więcej wódy tym większy dół i przygnębienie. Kiedyś myślałem, że jak jestem pod wpływem to świat jest lepszy a ja przede wszystkim dobrze się w nim odnajduję. Gówno prawda. Tylko na trzeźwo można życiu stawić czoło. Pamiętam jaki byłem szczęśliwy gdy po raz pierwszy od dawna przeżyłem weekend bez alkoholu. Naprawdę warto było pocierpieć dla tego uczucia. Inni piszą o terapiach. Nie przeczę, że niektórym są konieczne i pomagają. Też kiedyś o tym myślałem, ale nigdy tam nie dotarłem. Nie jest łatwo przestać pić ale można. Musisz uwierzyć, że Ciebie na to stać! Oczywiście również wspomagałem się modlitwą. Mi pomogła (wierzę w to jak w naszego Pana) modlitwa o wyzwolenie - znajdziesz w necie. I pamiętaj - Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. Powodzenia Chłopie. Marek Gdynia City.

 Re: Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: n (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-04-19 13:57

Wiara w siebie to za mało żeby przestać pić. Marek, bez terapii wrócisz do picia, na sto procent. Nie leczyłeś więc w swoim czasie choroba stanie nad Tobą aż w końcu któregoś dnia zgodzisz się z prawdą, że taki twardziel nie jesteś bo nie jesteś. Jesteś chorym człowiekiem który się nie leczył i nie leczy. Chora też nie jestem ale też nie jestem twardzielką. Nikt z nas nie jest. Choroba wymaga leczenia nie tylko modlitwy. Gdy tego nie ma to znaczy, że brak mądrości.

 Re: Chcę rzucić alkohol i przyjąć Boga. Tylko jak?
Autor: Marek (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-04-22 06:34

Rada praktyczna - sam nie dasz rady. Będziesz chciał choćby w najmniejszym stopniu wysilić się i zwyciężyć ten nałóg w końcu polegniesz. (sprawdzone na własnym przypadku. 20 letni problem). Musisz poczuć w sercu ze nie jestes w stanie nic zrobic, tylko On moze Ci pomoc. Nie angażuj w to siły woli, emocji, uczuć, niczego, musisz najpierw nauczyc sie jak to osiągnąć. Na pewno znasz kompletny stan bezsilności, to jest ten właściwy stan, w którym nie użalasz się nad sobą tylko wyznajesz przed Bogiem jak przed rzeczywista osobą, na głos, który jest cały czas w Twojej duszy, ukryty i słucha , że sam nic nie możesz, że ufasz Mu i że zdajesz sie na Jego wole i w takim stanie czekaj minute, pięć minut, godzine, ile trzeba. On też na Ciebie długo czekał. (to sie nazywa nauka wytrwałości)
To będzie spory wysiłek, bo zapewne nie jesteś przywykły do takiego postępowania. Zero myśli, zero emocji po prostu czekasz z takim nastawieniem jakbys na prawdze czekał az ktoś przyjdzie i zacznie działać w Twoim imieniu. W końcu coś poczujesz. Od bardzo delikatnego poruszenia do bardzo mocnego, to zależy od Niego. Na pewno się zorientujesz bo to jest zmiana odczuć, ktora jest niezalezna od Ciebie. Może Ci sie to nie udać za pierwszym razem, ale miej wiare, On nie pozwoli CI za długo czekać.

To dla Ciebie szansa, nie na wyjście z nałogu. Nie po to spotkało Cie to co Cie spotkało żebyś dalej żył swoim zyciem. Albo zmienisz dosłownie perspektywe na to co jest na prawde istotne w tym świecie albo znów upadniesz, lub będziesz musiał znieść niewyobrażalny wysiłek który Cie przytłoczy jesli bedziesz chciał choc na moment sam to udźwignąć. (Bog we wszystkim ma swój z góry zaplanowany cel a czy go przyjmiesz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie.)

Byc moze pomyślisz ze On jest okrutny skoro pozwala Ci przezywac takie katusze. Ale wiedz ze On nie jest nachalny, nie wprasza sie na siłe i nie broni wbrew czyjejs woli kogokolwiek. Jeśli Ty sam w duszy nie poddasz sie Temu, który jest to będziesz miał ciężko. To co teraz czujesz to jedynie przedsmak zycia bez Niego. Potem dopiero wybierasz sie na terapie. Ale nie sam, pierw pytasz Go czy tego chce i dopiero wtedy idziesz do konfesjonału i na terapie. Wiekszosc mysli ze w zyciu liczy sie wynik koncowy, jak dlugo beda zyc, czego sie dorobia, jaka opinie zostawia po sobie itp.
Tymczasem jedyna i najwazniejsza rzecza jest wyrzec sie swojej wlasnej woli i caly czas prosic o wolę Boga. Nie tylko w wielkich sprawach ale w kazdej mysli ktora pojawia sie w głowie, w kazdym ruchu ciała, w kazdym powzietym zamiarze. Dlatego On mówi "Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny" (Łk 16,10).

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: