logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 23 lata temu mąż powiedział, że mnie nie kocha.
Autor: Beata (---.toya.net.pl)
Data:   2017-05-28 01:56

Witam! Proszę o pomoc, radę, wskazówki, pokazanie drogi wyjścia z mojej sytuacji.
Jesteśmy małżeństwem od 25 lat. Mamy dwóch dorosłych synów. Oboje jesteśmy ludźmi wierzącymi, mąż codziennie się modli, czyta biblię, jest dobrym człowiekiem. Kocham Go i wiem (przynajmniej wierzę w to), że on kocha mnie. W czym więc problem? W drugim roku naszego małżeństwa usłyszałam, jak po alkoholu (po kłótni ze mną) powiedział swojemu przyjacielowi, że mnie nie kocha i że jest ze mną tylko ze względu na dziecko, z poczucia obowiązku. Potem powiedział to samo swoim rodzicom. Bolało, ale "usprawiedliwiłam" to alkoholem i jego zdenerwowaniem. Jednak dziś, po tylu latach wydaję mi się, że to jedno zdanie położyło się cieniem na naszym związku. Niby wybaczyłam, ale wymazać z pamięci nie potrafię.
W naszym życiu układało się różnie, raz było lepiej, raz gorzej, ale zawsze wychodziliśmy z nieporozumień, czy kryzysów obronną ręką. Bywały ciche dni, ale i dni pełne żaru naszej miłości. W tych złych dniach nierzadko czułam się zraniona, upokorzona, w tych dobrych mąż nosił mnie na rekach, sprawiał, że czułam się wyjątkowa.
Wiedziałam, że mąż ma przyjaciółkę z lat młodości, z którą korespondował, czasami się spotykał. Nawet prasowałam mu koszulę na spotkanie:). Nie odbierałam jej jako zagrożenia dla naszego związku, pomagałam jej, czasami spotykaliśmy się rodzinami. Ufałam mojemu mężowi.
Trzy lata temu odkryłam, że korespondencja mojego męża z przyjaciółką (trwała trzy lata) przekracza granicę przyjaźni. Pisał do niej Skarbie, Kochanie, Zawsze Twój..., zwierzał się z naszych problemów, nawet tych najbardziej intymnych, często też kłamał na mój temat stawiając się w świetle nieszczęśliwego, potrzebującego pomocy i wsparcia. Dostawał od niej drobne upominki, które mi pokazywał (np. breloczek serduszko), z których się śmiał i które wyrzucał do śmieci. Jej pisał, że wieczorami tuląc te serduszko myśli o niej.... Dwa razy kupił jej kwiaty, raz biżuterię. Pisał miłosne, ciepłe sms-y, które wysyłał do mnie i do niej. Ona wysyłała mu swoje zdjęcia, np. w bikini. On jej całuski. Napisał dla niej wiersz. Chwalił się nią koledze, któremu powiedział, że z nikim tak dobrze się nie rozumie jak z nią.
Mąż nigdy nie dawał mi powodów do zazdrości, kochałam i czułam się kochana, Nic nie podejrzewałam, bo nasze życie było szczęśliwe (przynajmniej w moich oczach), czasami się kłóciliśmy, ale kochaliśmy się.
Mój świat runął. Poczułam się zdradzona, choć wiem, że nigdy nie zdradził mnie fizycznie. Na pytanie dlaczego???, powiedział, że robił to dla "fanu", adorowanie przez nią sprawiało mu przyjemność i że kompletnie nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo mnie zranił, że traktował to niewinnie i że nigdy nie pomyślał o niej jak o kobiecie. Uwierzyłam. Po ogromie cierpienia, bólu i łez (moich i jego), dzięki pomocy naszych spowiedników, dzięki obecności Boga w naszej rodzinie, podnieśliśmy się z tego bagna. On zerwał z nią kontakt, nasze małżeństwo przeżyło drugą młodość. Wybaczyłam. Ale... No właśnie....
Mąż lubi alkohol, choć pije rzadko (może raz na miesiąc). I wtedy wychodzą demony... Ostatnio na moją uwagę, żeby nie pił tak dużo, bo krępuje mnie jego zachowanie jak jest podchmielony, zrobił awanturę. Na stołówce hotelowej (akurat byliśmy na jednym z wypadów dla zakochanych) głośno mówił, że krępuję jego wolność, czepiam się, że on ma prawo czasem się napić, że jestem tchórzem, zakłamanym i obłudnym człowiekiem. Głośno zadawał mi to samo pytanie: kim ty jesteś, żeby mi mówić, co mam robić, no kim???? Dzień wcześniej zakochani chodziliśmy za rękę, tańczyliśmy na hotelowej imprezie.... Wróciliśmy do domu. Nastały ciche dni, w czasie których ciągle rozmyślam o krzywdzie, jaką mi wyrządził, tej ostatniej i wszystkich wcześniejszych. Wczoraj (po ponad tygodniu od powrotu) poprosiłam o rozmowę. W smsie zapewnił o swojej miłości, pisał, że mimo burz, które towarzyszą naszemu związkowi życie ze mną jest dla niego bajką, czasami trudną, bo nie potrafimy się komunikować, ale że w cierpieniu też jest sens i dla niego dni, w których cierpimy to też podróż ze mną, że tęskni za mną i mnie pragnie. Chciałam rozmowy, on nie. Prosiłam, żeby szczerze powiedział mi o swoich emocjach. Mówił, że i tak go nie zrozumiem, że to nic nie da, bo będę jak zwykle wkładać go w poczucie winy. Że może być dobrze, ale jak będę o tym mówiła, to wszystko zepsuję. Zaproponowałam terapię małżeńską. Odmówił. Nie chciał mnie słuchać, a ja i tak mówiłam. Na koniec stwierdził, że jak zwykle wszystko popsułam. Rozstaliśmy się w gniewie. Znowu milczymy.
Kocham go i ciągle wierzę, że on mnie kocha, widzę, że cierpi. A do mnie jak bumerang wraca jego zdanie sprzed dwudziestu kilku lat.
Proszę, niech ktoś mi pomoże. boję się swoich myśli, moja Mama miała myśli samobójcze. będę wdzięczna za każdą pomoc.
Beata

 Tematy Autor  Data
 23 lata temu mąż powiedział, że mnie nie kocha. nowy Beata 
  Re: 23 lata temu mąż powiedział, że mnie nie kocha. nowy Ј 
  Re: 23 lata temu mąż powiedział, że mnie nie kocha. nowy Estera 
  Re: 23 lata temu mąż powiedział, że mnie nie kocha. nowy Beata 
  Re: 23 lata temu mąż powiedział, że mnie nie kocha. nowy Ј 
  Re: 23 lata temu mąż powiedział, że mnie nie kocha. nowy 3393 
  Re: 23 lata temu mąż powiedział, że mnie nie kocha. nowy 77 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: