Autor: Hanna (---.play-internet.pl)
Data: 2017-11-23 16:32
Bardzo przepraszam, ale widzę na forum upowszechniającą się pułapkę odsyłania do transmisji.
Większą wartość ma pójście na realną, zwyczajną (???????), cichą mszę św. w dowolnym kościele niż oglądanie czegokolwiek. Bez względu na intencję mszy św., zresztą.
Na żywo, w realu mamy pewność wiary - możliwość spotkania z Bogiem obecnym w postaci sakramentalnej, nie zaś dowolny przekaz telewizyjny, który jest tylko ułomną namiastką. Nie jest ekwiwalentem. Uczestnictwo we mszy św. realnej nie jest niczym mniejsze czy gorsze niż oglądanie mszy o dowolnej formie (nikt na szczęście tego nie napisał). Pan Bóg nie działa ani odrobinkę mniej w półgodzinnej mszy w parafialnym kościółku niż we mszy o uzdrowienie. Jestem przeciwna traktowaniu transmisji jako czegoś szczególnego, czemu warto poświęcić (wyjątkową) uwagę.
W transmisji może liczyć się tekst (może bardziej do kogoś trafi stematyzowane kazanie), ewentualnie nasze emocje, nastawienie (ajajaj, to msza o uzdrowienie, tam a tam). Oczywiście nie stawiam Panu Bogu żadnych granic, może posłużyć się i filmem fabularnym, ale realne uczestnictwo we mszy św. ma wartość niepoliczalnie większą niż oglądanie czegoś na żywo albo i w retransmisji. Zatem gdy mamy wybór: msza św. realna czy przekaz, zawsze lepsza jest wersja w realu.
Po wtóre: koniecznie trzeba podjąć działania na płaszczyźnie doczesnej. Takie jak np. zapowiedziana przez męża wizyta u psychologa. Eliminacja lub zaniechanie takich działań na rzecz samej modlitwy byłyby nieporozumieniem.
Analogia. Nie wolno mi myśleć, że msza św. o uzdrowienie, transmitowana albo nie, zastąpi bypassy założone właśnie mojemu ojcu. Moim obowiązkiem jest zorganizowanie pomocy lekarskiej, nie zaś zastąpienie działań medycznych siedzeniem w domu i odmawianiem dowolnej nowenny w rytm zdrowasiek powtarzanych wraz z radiem. Z całym szacunkiem do nowenny, radia itp.
|
|