Autor: Hanna (85.234.253.---)
Data: 2018-02-02 21:16
No właśnie.
Dziękuję za próby odpowiedzi, ale w zasadzie, obserwując realia, nie ruszyłam z miejsca. Skoro nowe świece do poświęcenia (to byłoby logiczne), to słusznie byłoby swojej starej nie przynosić?
Byłam dziś na mszy poza parafią, u dominikanów. Żadna z widzianych przeze mnie świec nie wyglądała na nową. Cały czas towarzyszyło mi poczucie dziwności w związku z tym błogosławieniem świec. Moja została w domu, bo pobłogosławiona iks lat temu, w związku z tym nie czułam sensu... A ta konkretna świeca nie ma okazji się zużywać jako gromnica.
Poza tym szkoda, że to wszystko nam się w liturgii tak się zabałagania. Jedni mieli świece zapalone (wg uznania, w dowolnym momencie mszy), inni zgaszone, inni trzymali dwie w jednej ręce przez całą mszę, ojciec w sumie nie dał żadnego sygnału, co z tym światłem, kiedy i dlaczego... ech, szkoda. Chaos i zacieranie znaczeń na pewno liturgii nie służą. A już szczytem utrudnienia było oddolne zapalanie świec przez niektórych przed Komunią święta. Chodzenie z żywym ogniem i ociekającą parafiną w wąskich przejściach, wśród ludzi ciasno wymijających się w grubej odzieży, z torebkami, kapturami, długimi rozpuszczonymi włosami itp., jest co najmniej ryzykowne.
|
|