Autor: Marysia (23 l.) (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data: 2018-09-06 01:18
Wszystko zaczęło się od tego że razem ze znajomą pojechałyśmy odwiedzić znajomego księdza, który uczył nas jeszcze w szkole religii. Zawsze dużo rozmawialiśmy. Zawsze gdy miałyśmy problem pomógł nam go jakoś rozwiązać lub po prostu wspierał słowem. Niestety później życie tak się ułożyło że nie widzieliśmy się w trójkę około trzech lat. Więc gdy nadarzyła się okazja aby się spotkać każdy z nas się ucieszył. Było jak zawsze rozmawialiśmy blisko 4 godziny o podróżach, o konferencjach różnych księży, o pracy no po prostu o wszystkim. Spotkanie skończyło się o 22 a do domu wróciłam o 22:40. Tyle zajął mi przejazd. Na przywitanie usłyszałam od mamy że wracając o tej godzinie ze spotkania zachowałam się jak k..., suka, zabaweczką do wiadomych spraw i wiele tym podobnych. Dodam że moi rodzice znają moich znajomych i tego księdza również i to dość dobrze. Zawsze wszystkich akceptowali. Z domu praktycznie nie wychodzę. Moje wyjścia w ciągu roku można policzyć na palcach jednej dłoni.
Piszę ponieważ słowa mojej mamy bardzo mnie zabolały. Uważam że nie zrobiłam nic złego aby mogła krzyczeć na mnie w ten sposób. Dla naszej 3 to po prostu przyjacielskie pogawędki. Ale chciałabym prosić o obiektywną ocenę sytuacji. Być może mama miała rację a ja źle na to wszystko patrzę...
|
|