Autor: Mania (38 l.) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2019-10-12 20:25
Czy warto inwestować w tę znajomość?
Potrzebuję, żeby ktoś spojrzał z boku, bo nie wiem czy warto walczyć o tę relację. Poznałam mężczyznę, który bardzo mi pomógł na emigracji. Był moim aniołem. Wspierał, troszczył się o mnie. Kiedy miałam wypadek, był ze mną u lekarza i był zawsze, kiedy go potrzebowałam. Ciepły, troskliwy, szanujący. Miałam w nim ogromne oparcie i bez niego pewnie nie raz bym się załamała. Bardzo szybko się okazało, że on jest zainteresowany związkiem, jednak mój brak zainteresowania nie zmienił naszej relacji. Nie potrafię wchodzić w związki na próbę. Na początku byłam zdystansowana, choć od samego początku dobrze się rozumieliśmy. Cały czas jednak z tyłu głowy miałam to, że jest starszy ode mnie o 15 lat (33 i 48 lat). To dla mnie był największy problem, bo nie potrafiłam sobie wyobrazić jak go przedstawię moim konserwatywnym rodzicom, rodzinie. Szybko go polubiłam, spędzałam z nim cały swój wolny czas, spędziliśmy razem święta, wakacje, długie weekendy. Organizował niskobudżetowe wyjazdy, bym poznała lepiej jego kraj. Po 10 miesiącach codziennego spotykania się, zorientowałam się, że jest dla mnie kimś więcej, ale on wtedy stracił zainteresowanie związkiem i stwierdził, że woli się przyjaźnić. Powiedział mi też, że nie zawsze był przy mnie szczęśliwy i nie czuł, że dbam o niego. Zdziwiło mnie to i zabolało, gotowałam dla niego zdrowe jedzenie, bo ma problemy ze zdrowiem, byliśmy zgodni. Myślę, że boi się, że może mi chodzić mi o sprawy wizowe. Nie wyklucza kategorycznie związku w przyszłości, ale nijak nie potrafi się określić. Ja niestety nie mogę wrócić już zarobkowo do jego kraju, on przez najbliższy rok nie mógłby się przeprowadzić. Nie wiem czy warto inwestować w tę znajomość. Płaczę często wieczorami, bo tęsknię za nim. A może po prostu odbieram to jako porażkę i źle znoszę, że on mnie nie chce? Mamy prawie codzienny kontakt. Może lepiej byłoby się rozejść każdy w swoją stronę? Jedyną rzeczą, która mi w nim nie odpowiada - mało mówi o swojej rodzinie, z którą utrzymuje jedynie telefoniczny kontakt i zapala mi się lampka, bo nie ma znajomych poza znajomymi z pracy. Z drugiej strony znam już go na tyle długo, że wiem że to wartościowy człowiek, bardzo oddany pracy i mający mało czasu po pracy. Wiem, że miał trudną sytuację rodzinną. Ma dorosłą i samodzielną córkę, którą wychowywał po śmierci jej matki,a z którą też nie ma kontaktu. Nigdy nie brał ślubu kościelnego, jest niewierzący, ale szanuje religie. Poza tym 50 lat to nie jest czas na zakładanie rodziny, dodatkowo wiem, że ma problem z libido (bagatelizowany przez niego i zrzucany na nadwagę). Gdyby był o 10-15 lat młodszy jestem pewna, że byłby dla mnie wymarzonym partnerem ze względu na wszystkie jego pozytywne cechy... Dzięki z góry wszystkim za rady.
|
|