logo
Sobota, 11 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Samotność i myśli depresyjne
Autor: Tragarz_zmartwień (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2019-12-21 20:38

Małżeństwo w kryzysie od kilku lat. Dwójka dzieci. Dzięki kryzysowi zaczął się mój proces nawracania, który w poczatkowej fazie działał niczym kroplówka podtrzymująca mnie przy nadzeji i życiu. Dużo czytałem, słuchałem kazań księży, wspólnota, nowe znajomości z wartościowymi ludźmi. W momencie, gdy zawalił mi się ten małżeński światek była to dla mnie deska ratunku, która pozwoliła mi trwać i próbować walczyć o małżeństwo.

Kurz nieco opadł, żona została w domu, relacje pozostaly kiepskie a zmiana moich zachowań i zbliżenie do Boga jedynie są dodatkowym źródłem konfliktów.

Mam od kilku miesięcy trudność w utrzymaniu skupienia w modlitwie, funkcjonuję, bo wiem, że to potrzebne i ważne, ale mam coraz mniej sily na to wszystko - opieka nad dziećmi, praca, obowiazki domowe itd. Nie mówiąc już o jakiejś satysfakcji z tego co robię. Nie odczuwam radości, niewiele spraw mnie cieszy. Nie znajduję ukojenia w Bogu i modlitwie.

Czuję jakbym gasl z każdym dniem, nieco pod maską uśmiechniętego taty, który stara się dawać chociaz dzieciom jeszcze zainteresowanie, uśmiech i wsparcie w ich ważnych sprawach.

Zmuszam się często do jakichś działań z nadzieją, że "zaskoczy", że robiąc coś dla siebie poczuję zadowolenie i radość. Robię coś, po czym odechciewa mi się wszystkiego i szybko tracę zapał.

Brakuje mi strasznie drugiego bliskiego człowieka, bliskości, bycia i wspolnego przeżywania życia.
Kiedyś wydawalo mi się, że mam tę bliską osobę w żonie, ale żyłem w nieświadomości i własnej jej projekcji a dzisiaj żyjemy "obok" siebie niczym sąsiedzi z marną nadzieją na poprawę.

Nie umiem wyzbyć sie potrzeby przeżywania życia wspólnie z kimś drugim. Mam takie odczucie, że radość czuję dopiero wtedy, gdy ktoś obok też jest radosny i wspólnie ze mną przeżywa i cieszy się razem ze mną. Nie umiem tez relacji ludzkiej zastąpić wiarą i Bogiem. Jednocześnie jestem zamknięty na ludzi i męczą mnie kontakty powierzchowne. Gdyby nie dzieci to nie wiem, czy nie targnalbym się na życie.

W ostrej fazie kryzysu małżeńskiego chodzilem do psycholog, ale po kilku wizytach i wygadaniu się, co przynosiło mi wówczas również ulgę, nie widzę obecnie celu szukania u tego typu specjalistów pomocy. Słowa nie wypełnią tej mojej wewnetrznej pustki.

Być może nieco to chaotyczne i nie wiadomo o co mi chodzi, ale właśnie nie wiem już co robić, by poczuć się jakoś lepiej. Jak znaleźć sens i radość życia, gdy jej nie potrafię odnaleźć? Gdy mądre słowa, materialy, kazania na ten temat nie pomagają. Jak wrócić do tej radości bycia Bożym dzieckiem, czuć spokój i pogodzenie się z tym co mam.
Jak się zmotywować do działania, do "chcenia" życia.
Wiem, że mam dużo i mam za co dziękować, staram się to robić.
Wiem, że są ludzie w duuuużo trudniejszych sytuacjach. Wiem. Mam od wielu "lepiej", ale mimo wszystko nie daje mi to satysfakcji z życia i nie sprawia, że czuję radość.

Chciałbym być uśmiechniętym i pogodnym człowiekiem, bo wtedy i być może poprawiły by się relacje w małżeństwie. Gorzej jednak właśnie "być"...

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: po prostu (---.centertel.pl)
Data:   2019-12-22 00:23

Myślę, że może pomóc książka pod tytułem "5 języków miłości"... spróbuj.

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: A2 (---.dynamic-zab-05.vectranet.pl)
Data:   2019-12-22 13:01

Nie graj przed innymi nie siebie, to męczy. Nie masz ochoty śmiać się - to nie śmiej się, nie zakładaj "maski" przed innymi. To prawda, że psycholodzy mogą wysłuchać, ale nie zawsze mogą pomóc. Wywal co czujesz na modlitwie, szczerze, bez udawania, Panu Bogu. On zna wyjście, w końcu Ci pokaże drogę.

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2019-12-22 15:27

Tragarzu zmartwień,

Po pierwsze.
Spróbuj dalej się leczyć, nie rezygnuj z psychologa lub psychiatry i może lekarstw? Przecież oni mogą Ci pomóc i wyprowadzić z "dołka".

Po drugie.
Postaw bardziej na modlitwę. Staraj się np. poprzez adoracje być bliżej Niego.
Proś Pana, dziękuj, i uwielbiaj GO.
Zastanów się nad pięknym wyznaniem św. Augustyna: "Niespokojne jest serce nasze dopóki nie spocznie w Panu". Polecam "Wyznania".

Po trzecie.
Napisałeś sporo o własnych zmartwieniach, odczuciach, przeżyciach. Wyżaliłeś się na los. I chyba za bardzo koncentrujesz swoją uwagę na sobie. Postaraj się mniej rozpamiętywać i nie hodować w sobie wyłącznie smutku.
Spójrz, NIE JESTEŚ SAM, masz kochane dzieci i Pan zawsze jest przy Tobie. Zaufaj.

Uszy do góry, pozdrawiam

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Estera (---.146.105.234.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2019-12-23 11:56

Ok, a co robisz, żeby poprawić relacje z żoną? Podobnie jak Magdalena mam wrażenie, że jesteś tylko Ty i Twoje potrzeby...

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Dorota (---.satfilm.com.pl)
Data:   2019-12-23 17:48

Czy przeanalizowałeś przyczyny waszego kryzysu małżeńskiego? Czy wyciągnąłeś wnioski z tej analizy? Czy dostrzegłeś własne błędy? Czy wybaczyłeś błędy żony? Czy starasz się odbudować wzajemne relacje - czy "wyciągasz rękę" na zgodę, pomimo zranienia? Czy prosisz uparcie Boga, jak wdowa z biblijnej przypowieści o pomoc? To pytania, na które kilkanaście lat temu odpowiadałam sama. Dziś, dzięki Bożej pomocy, jesteśmy małżeństwem z 22 letnim stażem.

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Tragarz_zmartwień (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2019-12-25 23:43

Dziękuję za Wasze odpowiedzi.
Widzę duże zainteresowanie relacjami z żoną, chociaż celowo nie chciałem tego tematu rozwijać, bo jest wielowatkowy i bardzo złożony, ale po krótce...

Książkę 5 języków znam. Otworzyla mi na pewne sprawy oczy i wdrożylem wiedzę w życie, niestety u mnie to nie zadziałało, ale i tak polecam ją każdej osobie będącej w związku a już szczególnie, gdy dwie osoby szukają polepszenia relacji.

Tak, przyczyny kryzysu analizowalem i nadal to robię, bo nie są jednoznaczne, chociaż zdaję sobie sprawę ze wspolnej odpowiedzialności i mojego udziału w jego powstaniu.

Praktycznie cały czas wyciagam dłoń do żony, mimo tego, że lekko nie jest, bo w jej mniemaniu romans/kochanek to nie było nic takiego złego. Miała do tego prawo po kilku latach nadmiernego, wg niej, angażowania się w dzieci, rodzinę i małżeństwo.
Przeciążyła się dla nas, więc w końcu coś zrobila tylko dla siebie...

Sprawa jest rozwojowa, bo kowalski nadal jest facetem idealnym, mimo, że nie udało się mojej żonie z nim poukładać życia - w trakcie romansu "urodzilo mu" sie dziecko w jego małżeństwie no i biedaczysko nie mógł tego zrobić żonie. Żona znowu nie jest na tyle samodzielna finansowo, by się odważyć na próbę "wyeliminowania " mnie z jej życia codziennego.

Żyję więc w kulawych relacjach, których żona nie widzi potrzeby naprawiania, bo wg niej naszego małżeństwa nigdy nie było, nie kocha i nigdy nie kochała a wyszła za mnie, wbrew sobie, bo ją otoczenie zmusiło.

Są małe dzieci, więc trudno mi też o radykalne kroki typu separacja, bo każde z nas jest z nimi mocno związane i nie mam odwagi ani próbować przejmować wychowania dzieci ograniczając im kontakt z mamą ani tym bardziej ich opuszczania.

Przyjąłem i wybaczyłem żonie to co się wydarzyło przed 3 laty, kiedy nie dostrzegłem jej gorszej sytuacji i rozumiem, że kowalskiego traktowała wowczas jako odskocznię od problemów dnia codziennego.
Rozumiem i tamto wybaczyłem. Nie rozumiem jednak już jej dzisiejszej postawy, kiedy nadal tkwi w przekonaniu, że to dobry człowiek jest i przy nadarzajacej sie okazji bylaby w stanie podjąć się stworzenia nowej "rodziny" z kowalskim, burząc dzeciom ich świat i próbując ich uszczęśliwić swoim szczęściem z obcym facetem.

Czy proszę Boga o pomoc? Już chyba za dużo prosiłem. Odpuściłem szukania rozwiązań, by poprawić relacje, bo przez 3 lata mimo podejmowania różnych prób ani razu nie usłyszałem chociaż odrobiny na jakiekolwiek "tak".

Teraz modlę się częściej o siły i o wiekszą ufność w przyjmowaniu, tego co mnie spotyka w życiu i bym umiał tę wolę Bożą rozeznawać.

Niestety to mnie właśnie poki co doprowadziło do punktu w którym jestem - rezygnacji z działania, depresyjnego nastroju i braku radości na co dzień.

Paradoskalnie i wbrew temu co ktoś pisał - mam wrażenie (pewnie subiektywne), że właśnie przez większość życia skupiałem się na szczesciu i zaspokajaniu innych a w małżeństwie zapomniałem o sobie i własnych potrzebach, będąc niejako zbyt mocno oddanym potrzebom żony - jak się i tak okazało i tak nie tak, jak należy...

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Estera (---.146.105.234.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2019-12-27 11:02

"Miała do tego prawo po kilku latach nadmiernego, wg niej, angażowania się w dzieci, rodzinę i małżeństwo."
Według niej, powiadasz? Żona ma prawo do w ładnych odczuć. Negowanie ich, umniejszanie to pewnego rodzaju forma przemocy... Wyobraź sobie, że mówisz komuś, że czujesz się, zmęczony, a ten ktoś twierdzi, że przesadzasz, i potem opowiada innym, że według Ciebie byłeś zmęczony, a przecież nie masz czym... Mało przyjemne, bardzo dołujące

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Tragarz_zmartwień (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2019-12-27 17:42

Estera rozumiem, że masz prawo do własnych przemyśleń, ale widzę, że bardzo czepiasz się słówek pomijając sedno problemu i oodnosę wrażenie, że pomijasz celowo pozostale informacje z mojego wpisu.

Gdzie dostrzegłaś w mojej wypowiedzi negowanie tego jak się czuła żona przed kryzysem?

Opisalem jej punkt widzenia i nigdzie nie napisałem, że nie miala do niego prawa.
To było jej wyjaśnienie przyczyny tego, co sie wydarzyło.
Przyjąłem to "usprawiedliwienie" ale nie potrafię juz zrozumieć jej dzisiejszej postawy.

Ciężko jest w ogóle mając małe dzieci, kiedy się pracuje, poświęca im cały wolny czas. Nie oznacza to chyba od razu, że to powód do tego by szukać łatwych przyjemności poza małżeństwem?

Chyba, że jednak jest to właściwe i czując się zmęczonym dajemy sobie światło do robienia tego, co się nam podoba nie patrząc jakie przynosi to konsekwencje dla bliskich.

Temat chyba zbacza na niewłaściwe tory i jeżeli ktoś chce porozmawiać o moim małżeństwie, to proszę o informację, możemy to zrobić poza publicznym miejscem.

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2019-12-27 19:20

Tragarzu zmartwień,

Postaw konkretne pytanie, w czym mamy Ci pomóc. Czy tylko chciałeś sobie pogawędzić o własnych zmartwieniach, po prostu aby Ci było lżej?

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: M. (---.play-internet.pl)
Data:   2019-12-28 12:05

Tragarzu zmartwień rozejrzyj się solidnie dookoła i spójrz na innych ludzi. Naprawdę tryskają szczęściem i radością (pomijając tych ludzi w reklamach)? Odnoszę wrażenie, że jednak wszyscy dźwigamy swoje smutki, jesteśmy poranieni, ale pomimo tego trzeba starać się cieszyć z małych rzeczy.
Twoja wewnętrzna pustka ma swoje przyczyny, może więc niedobrze że zrezygnowałeś z psychologa. Żona może nie być w stanie po prostu tej pustki wypełnić, może przerzucasz na nią obowiązek, który nie należy do niej, tylko jednak do Ciebie.

"Nie umiem wyzbyć sie potrzeby przeżywania życia wspólnie z kimś drugim."
Niekoniecznie trzeba wyzbyć się tej potrzeby. Może jednak warto nauczyć się nie uzależniać swojego nastroju czy poczucia wartości od innych ludzi, w Twoim przypadku głównie od żony.

"Mam takie odczucie, że radość czuję dopiero wtedy, gdy ktoś obok też jest radosny i wspólnie ze mną przeżywa i cieszy się razem ze mną."
Gorzej, gdy druga osoba reaguje tak samo i też czeka aż Ty zaczniesz tryskać radością, wtedy ciężko Wam będzie wyjść z tego impasu.

"Jak znaleźć sens i radość życia, gdy jej nie potrafię odnaleźć?"
Radość kojarzy mi się z pewnego rodzaju uniesieniem. Natomiast na co dzień preferuję jednak po prostu stabilizację, zamiast jakiejś szczególnej radości. Stabilizację emocjonalną, głównie swoją własną niezależną od innych osób.

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Tragarz_zmartwień (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2020-01-03 17:44

@ Magdalena - pytań konkretmych nie postawię, tak tylko chciałem sobie "pogawedzić:, jak to ujęłaś. Brakuje mi drugiego dorosłego człowieka w moim życiu.

@M. dziękuję za wiadomość. Świadomość mam, że moja zdołowana postawa przekładać się może na relacje i odbiór otoczenia w tym i żony. Zdaję sobie sprawę z tego co napisałeś/aś, ale jestem jakiś zblokowany.

Mnie i tej stabilizacji brakuje i tych chwilowych uniesień.

Myślę, że temat zbyt się rozrósl i nie ma co go kontynuować, bo są następni w potrzebach.

Serdecznie dziękuję za udzielenie rad i poświęcony czas.

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: andre (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-01-03 18:09

Piszesz że:
"Czuję jakbym gasł z każdym dniem, nieco pod maską uśmiechniętego taty, który stara się dawać chociaż dzieciom jeszcze zainteresowanie, uśmiech i wsparcie w ich ważnych sprawach. "

Tragarz, to nie jest maska. To jesteś Ty. Wspaniały ojciec. Robisz to z miłości do swoich dzieci. Módl się o opamiętanie dla swojej żony. Jest ona w trudnej sytuacji. Żadne okoliczności nie usprawiedliwiają szukania "przygód" poza małżeństwem. (mam wrażenie że jedna z forumowiczek niedokładnie przeczytała Twój tekst)

Czasem jest tak (piszą o tym również Święci w swoich duchowych zapiskach) że modlitwa jest trudna. Podobno jest tak, że im skuteczniejsza i bardziej potrzebna tym trudniejsza. Oni to nazywali "ciemną nocą duchową" ale wtedy byli najbliżsi Bogu.

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-01-03 23:02

"Brakuje mi drugiego dorosłego człowieka w moim życiu".

Nie masz nikogo w realu? Żadnych bliskich znajomych? Jeśli nie, to próbuj nawiązywać takie relacje. Nie koncentruj się wyłącznie na rodzinie.

 Re: Samotność i myśli depresyjne
Autor: Niesa (---.centertel.pl)
Data:   2020-03-25 09:14

Uzupelnij witaminę D3, ale porządną dawkę. Tak samo witaminami z grupy B, najlepiej osobno kazdą. Wyeliminuj nabiał i pszenicę. Uczęszczaj na adorację, regularna spowieďź, częsta Komunia Św, różaniec (np. Nowenna do MB rozwiązującej węzly).

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: