Autor: abc (---.96.224.183.ipv4.supernova.orange.pl)
Data: 2020-04-23 23:11
Dopiero od poniedziałku w parafiach może przyjść więcej osób na mszę świętą. Nie do wszystkich jeszcze dotarło ile osób może być obecnych, bo w każdym kościele jest inaczej. Zazwyczaj nie znamy dokładnie powierzchni kościoła. Jeśli ktoś nie czytał w internecie ogłoszeń, to nie wie też jakie są decyzje proboszcza. Czy nadal msza jest tylko dla tych, którzy zamówili mszę świętą (tylko w większej ilości), czy dla wszystkich.
Skoro wcześniej sami nie chodziliśmy (bo nie było wolno) to nie można teraz na innych psioczyć. Owszem, część osób się boi (i ma takie prawo, szczególnie gdy ma kilka czy kilkanaście chorób współistniejących i koronawirus może być już ostatnią chorobą w życiu). Ale w dzień powszedni rano nawet przed wirusem zawsze przychodzi mało ludzi. U mnie czasem było dosłownie kilka osób - mnie na przykład żadna godzina poranna nie pasowała, bo do pracy trzeba dojechać. A przecież ludzie nadal pracują, nawet jeśli niektórzy w domu, to muszą być pod telefonem, na każde wezwanie. Jeśli na dodatek dzieci nie idą do szkoły/przedszkola/żłobka, to rodzice muszą im zorganizować czas, dopilnować, żeby się uczyły tak jak muszą.
Msza w dzień powszedni nigdy nie była obowiązkiem i nikt nie musi mieć wyrzutów sumienia, że w dzień powszedni nie przyszedł. Wzbudzanie w innych takich wyrzutów sumienia jest bardzo brzydkie. Co z tego, że ktoś nagle zaczął chodzić do kościoła, jeśli nadal jest niemiłosierny dla innych i nie próbuje ich zrozumieć?
Dopiero w niedzielę okaże się czy jest więcej osób. Ale posłuszeństwo nie jest gorsze od pobożności. Jeśli proboszcz w ogłoszeniach prosi, aby dla dobra innych nie przychodzić, to nie wolno tych ludzi, którzy nie przyjdą, uważać za tchórzy. A gdybym napisała, że to ci, którzy idą do kościoła, nie szanują swojego życia i narażają też cudze życie? Może to taki sposób na samobójstwo rozszerzone? To może być grzechem (V przykazanie). To taka sama niesprawiedliwa ocena jak i ta, że ludzie nie mają odwagi przyjść do Boga. Jeśli biskup czy proboszcz nadal mówi: „Nieuczestniczenie w Mszy świętej niedzielnej w tych warunkach nie jest przejawem braku pobożności i wiary, lecz wyrazem troski o dobro wspólne i miłości Boga obecnego w drugim człowieku” - to NIE WOLNO ludzi oskarżać o tchórzostwo. To na pewno nie jest po Bożemu. To jest wchodzenie w sumienie drugiego człowieka, a do tego nigdy nie mamy prawa. Przez takie wypowiedzi skrupulaci mogą sobie zupełnie nie poradzić z sobą.
Niedawno było święto Miłosierdzia. Od poniedziałku Miłosierdzie już się skończyło?
|
|