Autor: eska213 (---.icpnet.pl)
Data: 2020-04-26 01:03
Szczęść Boże,
Nie potrafię sobie wybaczyć grzechu nieczystości. Od zawsze byłam wierząca i praktykująca, popełniałam wiele błędów ale zawsze starałam się wracać na nowo do Boga. Konkretniejsze nawrócenie miałam dopiero w liceum, za sprawą głównie ks. Piotra Glasa. Potem poszłam na studia i poznałam chłopaka, zauroczyłam się w nim. Po kilku miesiącach znajomości zaczęliśmy ze sobą chodzić. Wkrótce próbował naruszać moje granice, ale wtedy powiedziałam mu, że chciałabym czekać do ślubu. Stwierdził, że szanuje to, ale mimo wszystko gdzieś tam stale próbował, no i tak przesuwał granice, że w końcu mu się udało i poległam. Przyznaję, że nie byłam w 100% przekonana do czekania do ślubu głównie dlatego, że miałam niskie poczucie własnej wartości i przeświadczenie że nikt mnie nie zechce bez "sprawdzenia". Miałam też nieciekawe dzieciństwo, rówieśnicy mnie odrzucali bo byłam szarą myszką i ulegałam wszystkim, byleby się tylko przypodobać i zyskać ich uwagę choć na chwilę. Jak popadliśmy w grzechy nieczyste to przeżywałam piekło na ziemi, wiedziałam, że robię źle, ale w chwilach uniesienia zaciskałam zęby i na siłę odcinałam się od swojego sumienia. Pojawił się bezsens życia i stany depresyjne.
W pewnym momencie powiedziałam dość i próbowałam zerwać z grzechem, kilka razy z niepowodzeniem, aż w końcu się udało, wstąpiłam do Ruchu Czystych Serc i już od dłuższego czasu nie współżyjemy.
Chłopak, teraz już narzeczony też wraca do Boga i zmaga się ze sobą, żeby nie grzeszyć. Bardzo się zmienił przez ten czas.
Problem jest w tym, że nie mogę sobie wybaczyć tego, że oddałam się przed ślubem. Wiem, że Bóg w spowiedzi mi wszystko wybaczył, ale ciągle przychodzą dołujące myśli, że straciłam coś bezpowrotnie i nic już się nie da z tym zrobić.
Czuję też, że zniszczyłam moją miłość do narzeczonego przez te grzechy. On na studiach był jednym z gorszych typów. Tylko alkohol, imprezy, dziewczyny. Miał przede mną jedną dziewczynę. Służyła mu tylko do jednego.. Poza seksem nigdy nie miał dla niej czasu i potem ją zostawił bez słowa wyjaśnienia.
Podczas naszego związku zmienił się, bardzo żałuje tego co było wcześniej, chodzi do spowiedzi, nawet potrafił płakać, gdy zdarzył nam się upadek w czystości. Boję się jednak, że to pozorna zmiana:/
Żałuję tego, że uległam. Kto wie, może gdybym wytrwała w postanowieniu to on dzisiaj by ze mną nie był...
Męczy mnie to do tego stopnia, że często płaczę. Czuję takie obrzydzenie do tego grzechu, że jak pomyślę o tych chwilach, to mnie odrzuca. A to wszystko może rzutować na przyszłość naszej relacji.
Jak się od tego uwolnić? Jak zostawić przeszłość, wybaczyć sobie i pójść dalej? Jednego, czego chcę, to żyć z Bogiem. Ale już pozbawiłam się możliwości przejścia drogą miłości według Jego planu...
|
|