Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2021-05-20 18:02
Xxx - Trochę rozumiem, trochę jednak protestuję. Trzeba byłoby wyważyć.
Rozumiem, że warto szukać formy modlitwy, która będzie nam bliższa, być może bliższa w danym momencie życia, na danym etapie. Ktoś nie radzi sobie z różańcem, niech szuka innej formy. Zgoda.
Wszystko jednak ma swoje granice, dlatego traktowałabym bardzo ostrożnie zdanie:
"Modlitwa to rozmowa z Bogiem i warto, żeby przebiegała w takiej formie, która wyzwala u nas przyjemne odczucia." Byłoby miło, ale wcale nie o to ostatecznie chodzi. Nie o naszą satysfakcję. Ona nie musi być ani pożyteczna, ani rozwijająca.
Nie o te odczucia chodzi.
Jestem pewna, że nie należy, nie wolno tego wyzwalania w nas przyjemnych odczuć absolutyzować. Jak to rozumiem?
W Twojej wypowiedzi było cenne słowo: obowiązek.
Żeby było jasne: modlitwa przed jedzeniem i po jedzeniu obowiązkiem nie jest.
Modlitwa bywa jednak obowiązkiem. Wtedy Twoje zdanie: "W modlitwie chodzi o to, żeby czuć się dobrze ze sobą" nie będzie zgodne z prawdą.
Są osoby albo fazy życia, w których ludzie nie mają żadnych przyjemnych uczuć w związku z np. obowiązkiem uczestnictwa we mszy. Mogą mieć wręcz uczucia nieprzyjemne. I nie, nie należy szukać wtedy form zastępczych ani czekać, aż uczestnictwo w Eucharystii znowu może będzie przyjemne. Za siedem lat? Owszem, realizujemy obowiązek, z wierności, z posłuszeństwa Bogu - i to jest cenniejsze niż przyjemności duchowe.
Jeśli mam obowiązek np. odmawiania brewiarza (są tacy, którzy mają), to też nie chodzi o szukanie przyjemności. Może mi ta modlitwa latami nie smakuje, ale trudno - skoro podjęłam zobowiązanie, trwam wbrew brakowi przyjemności.
Czasem ktoś latami nie znajduje żadnych form modlitwy związanych z przyjemnymi odczuciami. Chodzi o to, by szukać Pana Boga, nie zaś przyjemności i dobrego się czucia ze sobą. By się modlić mimo wszelkich niechęci.
Tak, to jest bardzo trudne.
|
|