logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie
Autor: Agata (---.centertel.pl)
Data:   2022-05-13 09:02

Witam.
Mam problem z moją studiującą córką. Kiedy mieszkała z nami w domu dbałam o jej wychowanie w wierze. Chodziliśmy całą rodziną do koscioła, pilnowałam jej porannej i wieczornej modlitwy, rozmawiałam dużo o naszych wartościach. Do bierzmowania przystąpiła, co było dla mnie oczywiste. W naszym mieście jest ośrodek dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną prowadzony przez siostry zakonne, a kilku młodych ludzi jest tam wolontariuszami. Zaproponowałam to mojej córce, ale ona (wówczas już licealistka), zasłoniła się ilością nauki i brakiem czasu. Podobnie było z oazą. Nawet kilka razy, podczas nauki w liceum, poprosiła mnie, żebym jej darowała niedzielną mszę. W liceum delikatnie zmieniła wygląd. Zaczęła się delikatnie malować (nic wielkiego - odrobina podkładu i korektora, tusz do rzęs i bezbarwny lakier), trampki zmieniła na baleriny a zamiast plecaka zaczęła nosić torebkę. Z jednej strony obawiałam się bo jest śliczną dziewczyną, wysoką, szczupłą o długich włosach, ale z drugiej strony, porównując ją z rówieśniczkami, wyglądała nadal skromnie. Nadszedł czas matur i wyjazdu na studia. Córka świetnie zdała maturę i dostała się na prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Obawiałam się Warszawy, wiecie te kluby, towarzystwo. Ale myślałam, że zaszczepiłam w córce wartości i kręgosłup moralny, by była odporna na pokusy. Pojechała, wynajmując pokój w mieszkaniu studenckim. Chciałam, by zamieszkała w katolickiej bursie, ale nie było tam miejsc. Myślałam też o pokoju u jakieś starszej osoby, ale córka na własną rękę znalazła ten pokój, a jako, że był tani i w niezłej lokalizacji, nie dyskutowałam; I wtedy wszystko się posypało. Na początku córka przyjeżdzała często, a w niedzielę staraliśmy się nadal chodzić do koscioła. Stopniowo, coraz częściej migała się od mszy, tłumacząc się nauką i zmęczeniem. Z czasem przyjeżdżała coraz rzadziej. Jej styl ubierania się zmienił. Miała mocniejszy makijaż, stroje podkreślające figurę, wysokie buty. Po pewnym czasie oznajmiła, że znalazła pracę jako hostessa na bankietach, galach i imprezach. Nie podobało mi się to. Ani przemiana córki, ani jej praca. Namawiałam ją na porzucenie tej pracy i znalezienie innej np. do opieki nad dzieckiem czy nawet sprzątaniem, skoro chce dorobić. Ona jednak twierdziła, że podoba jej się jej nowy wygląd i życie, że nie zmieni pracy, bo jej się ona podoba, nie jest ciężka i poznaje ciekawych ludzi. Tłumaczyłam jej, że nie zawsze to, co łatwe, ładne i przyjemne, jest dobre. Namawiałam ją na rozmowę ze znajomą siostrą zakonną (z wcześniej wspomnianego ośrodnka), ale ona odmówiła, mówiąc, że nie wierzy w Boga i zraziła się do kościoła. Zamurowało mnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Kiedy zapytałam o powód, wyznała mi, że to co proponuje jej kościół jej nie odpowiada i nie jest zgodne z jej światopoglądem. Okazało się, że moja córka popiera czarny protest, co zabolało mnie najbardziej. Tłumaczyłam, że aborcja to nieszczęście, że bycie matką to droga do spełnienia kobiety. Ona wykrzyczała, że popiera aborcję bo nie lubi dzieci, nie chce być niewolnicą, która tylko garami i brudnym nocnikiem się zajmuje. Mówiła, wiele raniących słów na przykład, że brzydzą ją cyt. downy i niedorozwoje, że nie chce, żeby jakiś dzieciak się do niej lepił (gdy powiedziałam, że wyciągnięte rączki dziecka i jego słodkie "kocham cię mamusiu" wynagradza wszystko), że nie chce być kurą domową, chce żyć dla siebie, a nie się poświęcać, że ma jedno życie i chce się bawić podróżować i zarabiać pieniądze, a kościół jej zabrania i każe być matką. Mówiła że bycie matką, zajmowanie się domem a przede wszystkim poród upokarza kobietę, a aborcja daje wolność i godność. Że w czasie porodu położne krzyczą, mężczyźni ginekolodzy molestują, każdy może taką kobietę dotknąć, a potem każą karmić piersią, a ona tak nie chce i nie chce nikomu usługiwać. Stwierdziła, że nie lubiła nigdy chodzić do kościoła, że nienawidziła, gdy musiałam jej pomagać w sprzątaniu świątyni (u nas w parafii wierni się tym zajmują). Trochę to chaotyczne, ale rozmowa była emocjonalna. Miałam tego dość. Musiałam ochłonąć i poprosiłam ją, żeby wróciła do Warszawy. Minęły dwa tygodnie, myślałam że emocje opadły i będziemy mogły porozmawiać. Ona jednak nie odbiera telefonów. Nie chcę, żeby się stoczyła w tą zgniliznę. Moja córeczka. Boli mnie, że stała się takim potworem, płytkim, skierowanym tylko na wygląd i łatwe, luksusowe życie. Nie tak ją wychowałam. Co robić? Jak przemówić jej do rozumu?

 Tematy Autor  Data
 Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Agata 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Aneta 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Ona 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Estera 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Bea 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Hanna 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy antonima 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy serce 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Dorota 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy patrycja 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Ola 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Estera 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Też student 
  Re: Córka stała się potworem skierowanym na wygląd i luksusowe życie nowy Ζ 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: