Autor: A (---.205.210.224.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2022-05-08 12:53
Dziękuję, też tak to widzę. Ale brat uważa moją reakcję za oznakę tego, że coś mi na mózg padło. Kompletnie nie rozumie jaki mam problem z tym, żeby wyjechać na tydzień, skoro zdalnie pracuję. Rodzice byli oburzeni, ale po rozmowie z nim stanęli po jego stronie i są skłoni przyjechać po mnie i zabrać mnie samochodem a później przywieźć, skoro on potrzebuje być sam.
Sama przeprowadzka dla mnie nie była wielkim poświęceniem. Od kiedy zaczęłam zdalnie pracować zamieszałam u rodziców z ekonomicznych względów, też z uwagi na to, że szukam własnego mieszkania, ale przez to co dzieje się ostatnio na rynku nieruchomości odwleka się to w czasie. W każdym razie i tak wyprowadziłam się z miasta w którym mieszkałam i z którym wiążę swoją przyszłość.
Te zwierze to duży pies, wzięty ze schroniska, czyste złoto. Przez te 3 miesiące tak bardzo go pokochałam, że płakać mi się chce na samą myśl o rozstaniu. Nie podejrzewam, że pies zostanie oddany, ale jeśli tak by się stało, pękło by mi serce i jestem gotowa wziąć tego psa do siebie na zawsze, mimo tego, że ja nie mam zwierząt, bo nie chcę być uwiązana i ograniczona, zwłaszcza tak absorbującym zwierzęciem, jakim jest pies. Całe moje życie obecnie kręci się w okół psa i to naprawdę organizuje życie i czas, jeśli za niego jest odpowiedzialna tylko jedna osoba. Pies ma w dodatku ma długą sierść, wymagającą pielęgnacji, codziennego sprzątania i mycia podłóg.
Jeśli wyjadę, to wyjadę do rodziców. Jeśli odmówię opieki nad zwierzęciem, pewnie rodzice ulegną, pies przyjedzie, a finalnie będzie na mojej głowie. Będę wtedy przegrana, bo on osiągnie to co chce - i opiekę nad psem i mieszkanie na wyłączność. Ja jeśli się wyprowadzę od rodziców uwolnię się od opieki nad psem, ale będę miała koszty wynajmu mieszkania. Nic nie zaoszczędzę, a zbieram na konkretny cel.
Faktycznie nie dogadaliśmy się, ale przez myśl mi nawet nie przeszło, że może oczekiwać tego ode mnie, bo to bezczelne tak bardzo, że nawet do głowy mi nie przyszedł taki scenariusz. A dla niego oczywiste, bo jak stwierdził - umawiał się na opiekę nad psem, a nie na mieszkanie ze mną. Przywiozłam tu mnóstwo rzeczy, kupiłam sobie tu rower, zamieszkałam na dobre. Opieka jest długoterminowa. Brat powiedział, że myśli, żeby wykonywać tę pracę przez 5 lat - do emerytury minimalnej w tamtym kraju i będzie przyjeżdżał do Polski raz w miesiącu na tydzień. Tyle. Było to dla mnie oczywiste, że w tym czasie, jak będzie w Polsce będziemy współdzielić mieszkanie, póki nie będę miała swojego. Sama opieka nad psem nie jest dla mnie problemem, bo tak jak wspomniałam, bardzo psa pokochałam i lubię nasz czas razem spędzony. Nie mam planów na życie, w których pies by mi przeszkadzał. Póki mogę pomóc, pomagam. Nie mniej jednak uważam, że wyrządzam bratu wielką przysługę, a potraktował mnie jak śmiecia, którego można wyrzucić, jak nie jest już potrzebny. Psa zabrać nie może, bo pracuje po 12h dziennie i dzieli z innymi służbowe mieszkanie, w którym pies nie może przebywać.
|
|