logo
Czwartek, 02 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Przyjaźń, relacje - jak postrzegać?
Autor: załamana (---.web.vodafone.de)
Data:   2022-06-23 20:03

Cześć,

Na samym wstępie już napiszę, że zupełnie nie wiem co mi się dzieje, co robić, jak sobie pomóc, i czy moje postrzeganie sytuacji jest prawidłowe. Sprawa dotyczy relacji, przyjaźni.

Miałam przyjaciółkę (teraz już "byłą", bo kontakt jest bardzo ograniczony), która była dla mnie najbliższa sposrod bliskich przyjaciół. Na początku było między nami super, potem stała się zaborcza. Spędzałysmy mnóstwo czasu razem, ciagle byłysmy w kontakcie, otworzyła się przede mną i mówiła mi, że ma problem z moimi znajomymi, uważała, że mam ich dużo i że ona nie czuje się przez to najważniejsza. Było potem duzo kłótni przez to. Próbowałam jej udowodnić, mnóstwo było rozmów na ten temat, ale zawsze strasznie negowała wszystko co jej mówiłam, podając zawsze unieważniajace argumenty dot. tego, co dla niej robiłam, a gdy myslalam, ze wreszcie ją przekonam - mówiła, ze i tak nie wierzy. Potem relacja stawała się coraz bardziej toksyczna, kontrolująca, zerwała ze mną przyjaźń jak pojechałam na wycieczkę z moją inną przyjaciółką (mimo, że jej proponowalam i ze było miedzy nami bardzo źle). Odpychała mnie na każdym kroku, pokazywała, ze mnie nie chce, ze nie widzi sensu w tej przyjaźni, a potem miała pretensje, ze czegos dla niej znowu nie zrobilam zeby pokazac, ze jest na pierwszej pozycji. Miałam mętlik, ale ciągle zabiegałam, chciałam kontaktu. Ciągle był dystans z jej strony, który wyjaśniała tym, że ją zraniłam i nie dałam jej czego chciała - wyłącznosci (od razu mowie- ona jest hetero), mówiłą tez, ze nie wroci juz nigdy do tego co dawniej tak, jakbym chciala.

W kłótniach zaczęło się odwracanie kota ogonem, wszystko co ja jej napisałam, ona po chwili powtarzała w moja strone. Gdy byłam w dole i prosiłam ją o pomoc, pod koniec relacji zawsze mówiła, ze ja udaję, manipuluję, albo ze za dużo wymagam, że oczekuję od niej opieki itp. To był cios, szczególnie w stanach depresyjnych. Mówiła, ze dużo mi daje, a ja jej nie doceniam. A tak naprawde bardzo się zmieniła :( zawsze jak mialam problem to były kłótnie i oschłosc, i moja wina :( zawsze mi mowila wtedy, ze nie tylko ja mam problemy (ale jednoczesnie pokazywala ze nie chce ze mna gadac o swoich, bo jest zraniona przeze mnie). Ogólnie dawała mi okruchy i pod koniec wszystko obróciła...

Gdy poznała paru znajomych, a jej kolezanka wrocila do naszego miasta, zaczęła mi pokazywać jeszcze większa niechec i dystans, porównywałą mnie, itp a jednoczesnie jak probowalam z nia gadac o roznych rzeczach to mowila mi, ze normalnie sie zachowuje, ze ja jestem przewrazliwiona, ze mnie traktuje najlepiej it (bo ja jej zarzucilam, ze najgorzej, ze odpycha). Czułam się okropnie, bo rzeczy, których bała się u mnie, lub zarzucała ze ja na pewno zrobie, ona zrobiła:( Byl dystans, niby miło, ale jak cos do mnie miala, to wygarniala mi to w agresywny sposob. Potem jak w tym już "podupadłym" okresie, pojechalam z inna przyjaciolka na wycieczke znow, (ona byla wtedy tez zajeta, a wczesniej sama miala wyjazd), to przestała sie do mnie odzywac, nasz kontakt diametralnie sie zmienil. To akurat dobrze, ale dobiło mnie to, ze ona potraktowala mnie jak toksyczna osobę z którą trzeba ograniczyć kontakt, zarzuciła, że mam podwójne standardy, że za duzo wymagam (ciagle podkreslala ze nie tylko ona tak uwaza, bo jej psycholog (do ktorego chwilke chodzila) tez), ze potrzebuje od niej opieki)... teraz jestesmy w bardzo ograniczonym kontakcie ale ja sobie nie radze ze stanami depresyjnymi, czuje sie jak nikt, jak ktos winny, jak toksyk, ktos kto jej zrobil krzywdę ale nie do konca wiem w czym. I boli mnie to, ze na grupowych spotkaniach ona pokazuje jak jej jest super. Poznaje chłopaków, jednego po drugim, jest towarzyska, tak jakby w euforii ciagle, w centrum uwagi. Korzysta w życia. To dobrze, jesli jej dobrze i zycze jej dobrze, ale boli mnie fakt, ze ja czuję się jak wrak, kwestionuję siebie, i ciagle płaczę, jestem wykonczona, a dla niej podobno bylam mega bliska osoba, ktora ją zniszczyła a teraz jestem jak widac obojetna.

Boje sie ,ze nikt nie rozumie tego co teraz czuje :( czuje sie zle ze sobą, czuje ze jestem dalej od swoich bliskich przyjaciol, boje sie im cos mowic, ciagle mam obawe ze mnie zostawia, odrzucą, że ich przytłoczę. Wszystko interpretuje na niekorzyść sobie. Widzimy sie teraz rzadziej niz za dawnych czasów, mam wrażenie w paru relacjach, ze telefony duzo czesciej wychodza od nich, a spotkania ode mnie:(

Teraz mam tak, ze tak strasznie potrzebuje poczuc sie wazna, chciana, kochana :( nie wiem czemu, ale teraz mam ciagle poczucie, ze dla wszystkich jestem ktoras z kolei opcją, że nikomu na mnie nie zalezy :( i ze jestem bezwartosciowa, beznadziejna:( a tamtej "przyjaciolce" sie tak super uklada, ze moze to kara za krzywdy ktore jej zrobilam

Moje przyjaciolki często w rozmowie podkreslają (sami z siebie), ze jestesmy takie bliskie dla siebie itp, ze tak sie wspieramy, ale ja nie umiem tego teraz czuć :( bo ciągle brakuje mi tej milosci, spotkania i wiekszego zainteresowania, a nie umiem o to poprosic :( z przyczyn opisanych w ostatnich akapitach :( czuje sie jakby nie było rozwiązań... jakby nigdy miało juz nie byc ok, jakby wszyscy mieli inne priorytety, jakbym była ważna tylko jak umiem dawać i pomagac :(

Nie wiem jak wyjsc z tego stanu i nie wiem czy to zrozumiale i czy normalne. Czy w ogole ja jestem normalna czy mam jakies powazne zaburzenie, którego nikt nie zauważa, bo np dobrze (i nieswiadomie) się maskuję...

 Tematy Autor  Data
 Przyjaźń, relacje - jak postrzegać? nowy załamana 
  Re: Przyjaźń, relacje - jak postrzegać? nowy Hanna 
  Re: Przyjaźń, relacje - jak postrzegać? nowy Akittm 
  Re: Przyjaźń, relacje - jak postrzegać? nowy justyna 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: