Autor: Sini (---.30.32.52.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2023-02-18 04:47
Rozgoryczona, zwróć uwagę na te wszystkie wiadomości, które napisali poprzednicy. Możesz potraktować je jako dar, który możesz przyjąć albo odrzucić. Rzeczywistość, w której Bóg ich ustami chce do Ciebie przemówić lub rzeczywistość, w której milczy.
Widzisz, w większości przypadków Bóg nie stanie przed nami jako osoba i nie powie, że nas kocha. Zrobi to ustami swoich dzieci. Bóg nie wybudował osobiście Katedry Notre Dame, lecz powstała ludzkimi rękoma. Bóg działa w prostocie, w gruncie rzeczy - w bardzo naturalny i łagodny sposób. To On stworzył zachód słońca, to On stworzył radość i smutek, morze. Bóg objawia się w drobnych rzeczach. Wbrew pozorom, codziennie doświadczamy cudów, jak przeistoczenie nocy w dzień, jak i najważniejsze - gdzie zwykły opłatek, staje się naprawdę ciałem Boga. Samo to, że jest dostępny w tak prosty sposób, w tak naturalny - o czymś nam mówi.
Tak samo, Bóg nie stanie przed nami i nie powie nam, co mamy robić. Może nam dawać wskazówki - np. poprzez czyjąś radę, przypadkiem powtarzający się motyw. Sądzę, że są ku temu przynajmniej dwa powody. Dostaliśmy wolną wolę - po pierwsze. Zaś po drugie - kiedy dziecko nauczy się czegoś najlepiej? Weźmy na przykład naukę chodzenia. Łatwiej się nauczy, gdy rodzic przy każdej próbie będzie trzymał go za ręce i nie puszczał, czy może kiedy będzie czuwał, inicjował powstanie, ale pozwoli iść samemu?
Być może Twoje rozżalenie wynika z tego, że faktycznie jesteś powołana do rzeczy, które miałyby być wielkie dla tego świata. A może nie. Przede wszystkim, każdy z nas ma najważniejsze powołanie: do miłości. Względem Boga, bliźniego i samego siebie. Pomyśl, co mogłoby powodować Twoje wzrastanie w miłości? Co robiąc czujesz się szczęśliwa? Może mogłabyś się dzielić tym z innymi? A może czeka na Ciebie droga, której jeszcze nie odkryłaś, a teraz trafiłaś do "punktu kontrolnego", skąd trafisz we właściwe miejsce rozeznając powołanie?
W trakcie rekolekcji usłyszałam też jedną historię. Nie mówię, że ona się sprawdza w każdym możliwym przypadku i warunkuje, kto jest dobry, a kto nie. Więc były dwie sąsiednie rodziny, gdzie w każdej z nich ojciec ciężko wkładał pracę w utrzymanie. Pierwsza z nich była dzięki temu zamożna, ale nie dbała o sprawy wiary. Druga ledwo wiązała koniec z końcem, lecz Bóg odgrywał tam ważną rolę. Puenta tej historii była taka, że Bóg jest sprawiedliwy: zawsze wynagradza człowieka za dobre uczynki (tu: pracowitość). Bogaty mężczyzna, ponieważ nie wierzył w życie wieczne, został nagrodzony tu i teraz. Ubogi - zbierał sobie zasługi w Królestwie Niebieskim; nie w tym życiu miał odebrać nagrodę. Dlaczego o tym piszę? Nie zawsze jest tak, jak tego chcemy i nie zawsze będziemy zadowoleni z tego, jak wygląda nasze życie. Ważne jest to, jaką postawę przyjmujemy wobec tej "oferty od Boga". Nie rozumiemy logiki Boga, ponieważ nie patrzymy na życie z pełnego kontekstu (to co było, to co jest, to co będzie), lecz mamy tylko drobny skrawek (na domiar wszystkiego - bardzo subiektywny, z mocnymi wpływami aktualnych sądów).
Sądzę, że gdyby każdego z nas zapytać, u każdego znalazłoby się coś, co było dla nas wielkim zawodem, może nawet poróżnieniem z Bogiem. W takich momentach ma się poczucie niesprawiedliwości. Lecz czasem coś nie mogło być inaczej.
Niech Ci Bóg błogosławi, lecz i Ty bardziej mu zaufaj :)
|
|