Autor: Penitentka (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data: 2023-04-20 09:33
Witaj,
Będąc na studiach w obcym mieście poznałam pewnego chłopaka kilka lat starszego, który był katolikiem. Na tle moich kolegów i znajomych wydawał się osobą szczególnie wartościową, w dodatku odpowiadał mi również pod względem fizycznym. Spotykaliśmy się jako przyjaciele, zakochałam się. Prowadziliśmy długie rozmowy, on momentami odwzajemniał moje uczucia, momentami okazywał kompletną obojętność. Przez dłuższy czas (być może i kilka lat) gorąco modliłam się o połączenie naszych serc, dużo wycierpiałam w powodu jego niejednoznacznej postawy. Wydawało mi się, że "to jest to". Po 3 latach zobaczyłam go przypadkiem z inną dziewczyną. Poczułam w sercu ukłucie niczym sztylet. Postanowiłam zerwać z nim relację. Miałam do Boga pretensje, że nie wysłuchał moich modlitw, że moje niewierzące koleżanki, które żyją w grzechu mają narzeczonych, a ja jestem samotna.
Minęło kolejnych kilka lat. Ja wciąż samotna. Zobaczyłam go przypadkiem na mieście, prawdopodobnie ma żonę i być może także i dziecko. Poczułam ukłucie w sercu. Ale bardzo szybko naszła mnie myśl, że to dobrze, że Bóg nas nie połączył. Po czasie widzę, że to człowiek, który był zbyt gruboskórny dla mnie, nieco dziwaczny. Trudno byłoby mi z nim żyć. Mój głód bliskości był tak silny, że chciałam wymóc na Bogu decyzję zupełnie nie zwracając uwagi na to, że dawał mi znaki, że ten chłopak nie jest dla mnie. Teraz dziękuję Bogu, bo nie chciałabym mieć takiego męża jak on.
Wierzę, że Bóg wie co dla Ciebie najlepsze. Chociaż jest ciężko, to módl się i mów Bogu co "ci leży na wątrobie". On jest mądrzejszy od nas wszystkich.
|
|