logo
Wtorek, 14 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: Kotśtam (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-06-14 19:55

Witam,
Długo można by kreślić moją sytuacje, ale postaram się skondensować to do minimum. Z natury (a może nie) jestem aspołeczny. Nigdy nie ciągneło mnie do innych (swoje potrzeby zaspokajałem w alternatywny sposób np. internet i pare innych rzeczy). Doprowadziło to do tego, że znajomych praktycznie nie mam, a z tymi których już mam, nie mam bliższej zażyłości (mieszkają trochę indziej niż ja). W szkole jestem w zawieszeniu. Tzn. nie mam wrogów, ani przyjaciół. Wszyscy mówią mi "cześć", ja wszystkim odpowiadam ale jestem traktowany raczej jak dziwak, mimo prób zmiany tego. Nawróciłem się dosyć gwałtownie ok. 1 roku temu i zacząłem patrzeć na swoje problemy z innej perspektywy. Rezeygnując/walcząc z alternatywnych metod zaspokajania potrzeb, pojawił się problem jak zacząć je zaspokajać w naturalny sposób.
Niestety nic nie udaje mi się osiągnąć. Staram się, a wciąż najlepszych "przyjaciół" mam w internecie. Moje życie nie zawsze wygląda po Bożemu, zwłaszcza w szkole. Nie są to jakieś mega-wybryki, ale są. No i tu jest mój problem. Czy warto się przyznawać, że jestem wierzący? Czy nie będzie to dla nich kolejny argument, że Bóg jest dla dziwolągów?
Fakt, że moje nie przyznawanie się wynika również ze strachu i nieśmiałości. Jednak myślę, że gdyby Ci ludzie spotkali kogoś zwykłego, kto jest wierzący to może by coś w Bogu zauważyli. Natomiast, jeśli zobaczą kogoś, do kogo nie mają szacunku, to raczej się od Boga oddalą.

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: zośka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-06-15 01:18

W Twoim przypadku myślę skoro uważasz, że nie udaje Ci sie zawsze być świadectwem to nie musisz afiszować się z tym, że jesteś tak bardzo wierzący bo to może kłócić sie z tym co robisz i faktycznie przynieść efekt przeciwny. Gdybyś miał na tyle odwagi aby opowiedzieć im o swoim powrocie do Boga i o tym, że nadal walczysz ze słabościami choć czasem Ci sie to nie udaje to wtedy pewnie byłbyś bardziej wiarygodny. Ale wszystko zależy od Twojego wieku i kolegów, od ich nastawienia i dojrzałości w pewnych sprawach.
Wiek dorastania jest wiekiem trudnym bo wtedy wyrastamy z dzieciństwa i uczymy się bycia dorosłymi,dlatego wszystko jest jeszcze nie stabilne i zdarza się popełniać jakieś mniejsze lub większe błędy a przy często spotykanej w tym okresie nadwrażliwości aby wypaść dobrze w oczach kolegów trema może wziąść górę i nieśmiałość zwycięża.
To jest często przyczyną niewiary we własne siły, unikania otoczenia, zamykania sie w czterech ścianach czy przed ekranem monitora jak piszesz. Ale na dłuższą metę tak sie nie da bo człowiek zdrowy jest osobą społeczną i potrzebuje kontaktu w realu z drugim człowiekiem.Owszem tak jest wygodniej bo rozmawiasz z osobą która Ci nie może zaszkodzić.
W pewnym sensie może na początku pomóc to pokonać nieśmiałość i uwierzyć we własne możliwości konwersacji i wyrobić umiejętność zawierania przyjaźni jednak należy to doświadczenie przenieść jak najprędzej do realnego świata i bezpośredniego kontaktu bo jest to o wiele ciekawsze.a przecież nie jesteś osobą chorą, dla której jedynym kontaktem ze światem jest komputer.
Czym wcześniej zaczniesz to zmieniać tym lepiej dla Ciebie. Koledzy na pewno Cię polubią ale musisz wyjść do nich w pół drogi. Zobaczysz,że wszystko będzie dobrze.

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: Gabi (---.tktelekom.pl)
Data:   2007-06-15 09:23

Wiesz, z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twojego posta. Fascynują mnie ludzie, którzy sie sami nawracają. Jesteś taka niespokojną duszą, ktora szuka właściwej drogi. Ta droga jest wyboista, ale prowadząca do celu. Ty juz jestes na poczatku tej drogi. Zapewniam Cie, że spotkasz przyjazne dusze na tej drodze -tylko cierpliwości. Zawsze bądź sobą, nie bój sie braku akceptacji srodowiska. Zaufaj Panu. Może spróbuj spotkać się z kimś zaprzyjaznionym z internetu. Wokół Ciebie jest dużo przyjaznych ludzi - tylko od Ciebie zależy, czy pozwolisz się im zbliżyć do siebie. Nikt nie mowi, że to łatwo, ale trzeba próbować, bo naprawdę warto zobaczyc Chrystusa w drugim człowieku. Zaczniesz wtedy żyć pełnią życia. Szczęść Boże.

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: Gosia78 (---.limes.com.pl)
Data:   2007-06-15 09:49

Rozumiem cię, bo mam podobne problemy. Myślę, że przede wszystkim nie powinieneś na siłę starać się dawać świadectwa, bo wtedy bedziesz zachowywać się sztucznie i efekt będzie przeciwny do zamierzonego. Po prostu bądź sobą i ciesz się miłością Boga, a o resztę nie musisz się martwić.

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2007-06-15 13:02

Małe sprostowanie Gabi. Ludzie się sami nie nawracają. Nawracanie to proces, który trwa całe życie doczesne człowieka. I jest on łaską daną przez Boga ('beze Mnie nic nie możecie uczynić' J 15,5) To, że się nawracamy oznacza, że usłyszeliśmy Boży głos w swoim sercu i odpowiadamy na Jego dar wiary, na Jego Miłość, i naszą wolę oddajemy z ufnoscia Jemu.

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: Kotśtam (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-06-15 14:07

Dla sprostowania dodam, że nie chodzi mi tu o świadectwo na siłę. Np. jak wynika temat korzystania z pirackiego oprogramowania i wychodzi, że ja takich oprogramowan nie używam (a wcześniej używałem) i ktoś się dziwi, to mogę powiedzieć, że chce być uczciwy. A dlaczego chce być uczciwy? I tu jest miejsce w którym powiedzenie o Bogu nie jest chyba niczym sztucznym.

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: Tomasz (---.citykom.de)
Data:   2007-06-15 23:18

Wazne, zebys niczego nie gral, ani nie udawal. Pozwol swemu sercu mowic na zewnatrz o tym, co nosisz w jego wnetrzu. Badz soba: bez zbytniej wylewnosci i bez milczenia, gdy masz cos do powiedzenia. Ci, ktorych Pan Bog chce przez Ciebie dotknac, zauwaza to, co najwazniejsze.

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: S (---.net.autocom.pl)
Data:   2007-06-15 23:36

W czwartek byłem na Mszy prymicyjnej dwóch ojców. Kazanie wygłaszał ich znajomy brat. "(...) Popatrzmy na tych właśnie kapłanów. Grzegorz... może wstań, pokaż się. Patrzycie na niego i zastanawiacie się: 'czy można mu jeszcze jakoś pomóc?'"

W chrześcijaństwie nie chodzi o to, by być ideałem, bo to jest niemożliwe. Kto mówi, że jest bez winy - kłamie. Chodzi o podjęcie walki z własnymi słabościami, grzechami i przyzwyczajeniami. Ludzi nie pociąga to, że jesteś idealny, bo takich osób nie ma. Ludzi pociąga to, że pomimo upadków wstajesz, idziesz dalej, starasz się; to, że wierzysz w idee: przyjaźń, wierność, miłość, czystość, sprawiedliwość, miłosierdzie. Jesteśmy tacy, jak niewierzący - słabi. Ale powinna nas wyróżniać chęć podejmowania trudu przemiany. Ktoś powie, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane - ale kropla drąży skałę i powoli dokonuje się przemiana. Sam widzisz, że coś się w Twoim życiu zmienia, jest jakiś ruch. Gdyby nie to, to nadal tkwiłbyś przed monitorem i tonął w alternatywnym bagnie. Wiara nie jest dla słabych, bo wiara to niepokój. Myślę, że chyba też to odczuwasz. Niepokój, że nie mogę żyć byle jak; jestem człowiekiem i jestem stworzony by kochać i dawać siebie innym, a nie zamykać się w sobie i uciekać przed światem.

Trudno być świadkiem Chrystusa. Myślę, że najlepsza droga, to żyć Ewangelią; być cichym świadkiem prawdy. W rozmowach z ludźmi prędzej czy później tematy schodzą na kwestie moralne: seks, uczciwość, czy choćby to nielegalne oprogramowanie. Z doświadczenia własnego oraz innych osób wiem, że ludzie pytają się - dlaczego żyjesz tak, a nie inaczej? I to jest czas, by odpowiedzieć - bo tak wierzę, bo to uważam za słuszne. Warto też mieć świadomość, że taka rozmowa może potoczyć się w dwóch kierunkach - kogoś może zainteresuje i przekona Twoje stanowisko; ktoś inny może chcieć Cię po prostu zaatakować i pokazać, że wcale nie jesteś taki fajny - ale chyba tylko po to, by nie musieć sobie samemu nic wyrzucać. Nie warto wdawać się w zażarte dyskusje, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zbić Twoje argumenty. A im głośniej się mówi, tym bardziej ludzie się zamykają.

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: P. (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-06-16 08:14

Spróbuj zapisać się do wspólnoty młodzieżowej w Twojej parafii (w tym co jakiś czas są rekolekcje, wspólne pielgrzymki i obozy, to stwarza sytuacje jednoczące ludzi).

 Re: Jak być świadectwem, będąc antyświadectwem.
Autor: amina (80.227.113.---)
Data:   2007-06-17 11:42

Wyglada na to, ze twoj glowny problem to niesmialosc.
Wiec sproboj zrobic tak jak P. ci radzi - wtedy znajdziesz ludzi myslacych jak ty - a z takimi moze ci byc latwiej sie otworzyc.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: