Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2008-04-25 03:46
Życie z Bogiem nie eliminuje codziennych problemów. Z Bogiem czy nie z Bogiem - życie zawsze będzie pełne napięć, kłopotów, czy nawet tragedii. Nie ma dla nas - wierzących - odrębnego świata. Czujemy tak jak wszyscy, tak jak wszyscy mamy swoje niespełnione pragnienia, przychodzi do nas ból i samotność. Ale szczęśliwym na ziemi można być. Nawet bardzo. Niestety, szczęście ziemskie to też uczucie. Nie trwa wiecznie. Przychodzą ludzkie nieszczęścia i nie da się ich nie czuć.
Jednak im bliżej jest się Boga, tym szczęście jest głębsze. Człowiek ma świadomość, że to, co tutaj się dzieje, nie jest ostateczne, a więc nie jest aż tak ważne czy coś mam czy nie mam, czy się udało czy nie, czy się stało, czy nie. Jeśli nasz związek z Bogiem jest trwały (wieloletni, pielęgnowany), to tworzy się w nas taka wewnętrzna przestrzeń spokoju, nadziei, i właśnie szczęścia, ale nie tego głośnego, roześmianego, wynikającego z chwili, tylko trwałego, wyciszonego, spokojnego. Na zewnątrz mogą być burze, mogą być łzy, ludzki ból - chrześcijanin przecież nie jest manekinem, zimnym robotem z guzikiem pozwalającym na ciągłe fruwanie z radości. To nie jest ludzkie. Ale w takiej chwili można zanurzyć się w tę cichą przestrzeń szczęścia, które daje obecność Boga. Jeśli tylko nie walczy się w danej chwili z Bogiem, to wszelki ból życia nie zakłóci tego, co jest najgłębiej. Można płakać, ale to ludzkie uczucie nieszczęścia w pewnym sensie może współistnieć z autentycznie odczuwanym wewnętrznym szczęściem, lub choćby tylko spokojem, ciszą, poczuciem istnienia wieczności, której nasze nieszczęścia nie naruszają. Nawet doświadczenia duchowe, na przykład kompletna pustynia, czy wręcz odczuwany bolesny przerażający nas brak wiary, mogą współistnieć z głębokim przekonaniem o tym, że tak naprawdę nic się nie dzieje złego, bo Bóg jest obok. To tylko wichry na zewnątrz. Nawet grzechy nie poranią aż tak bardzo, dopóki ta przestrzeń wewnątrz nas istnieje. Tam jest bezpiecznie.
A że na zewnątrz czasem mocno wieje... No wieje. Ja myślę Marzena, że tak, że ciągle będziemy się z czymś zmagać. Żyjemy na świecie poranionym przez grzech, pośród ludzi poranionych przez grzech, i sami też jesteśmy przez grzech poranieni. Dlatego ludzkie pragnienie szczęścia na ziemi będzie ciągle niezaspokojone. Spotykamy się z rzeczami niezależnymi od nas, jak choroby, śmierć bliskich, niszczące żywioły i zawsze gdzieś w nas będzie to pytanie do Boga: dlaczego? Będziemy krzywdzeni przez innych, którzy zresztą czasem wcale nie chcą nas krzywdzić, tylko nie potrafią poradzić sobie ze sobą, szczególnie ze swoimi emocjami w danej chwili, albo nie wiedzą co robić, co powiedzieć. Sami też będziemy krzywdzić innych z tych samych powodów. Będziemy się zmagać z decyzjami, bo Bóg nie pokazuje palcem każdej drogi. Czasem w dobrej wierze, chcemy powiedzieć, że jak jesteśmy z Bogiem, to wszystko jest wiadome, proste, łatwe. To demagogia. Mamy te same problemy co inni, życiowe, emocjonalne. Tyle, że z Bogiem je łatwiej przeżyć, bo dla nas jest to "później", po śmierci.
Kiedy chcemy żyć tak, jak tego chce Bóg, na pewno mamy nawet dużo więcej roboty niż inni :))). Kiedy chcemy żyć świadomie, trzeba to wszystko przemyśleć, a wtedy zawsze jest dużo więcej pytań, wątpliwości. Zauważamy coraz więcej dobrych możliwości, z których ciągle musimy wybierać, zauważamy coraz więcej rzeczy, które tylko pozornie są dobre, a w rzeczywistości złe, a nie zawsze umiemy z tego zrezygnować, pojawiają się pokusy i problemy, których niewierzący nigdy nie mieli, sprawy, o których się coraz trudniej mówi i coraz mniej osób rozumie.
Ale z drugiej strony uświadamiamy sobie, że ogromna część ludzkiego bólu wynika z nieuporządkowanych pragnień i uczuć. Gdybyśmy poradzili sobie z wszystkimi wadami głównymi (pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo) życie byłoby dużo lżejsze i szczęśliwsze. Czyli im bliżej jesteśmy Boga, im większa praca nad sobą, tym mniejsze potem zmagania. Niestety, doskonali tutaj nie będziemy, diabeł też nie śpi, więc trud wyboru między dobrem a złem i między wieloma dobrami zawsze będzie w nas wprowadzał napięcie, przez które czasem trudno usłyszeć szczęście.
|
|