Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2008-06-18 11:05
1. To dzieci uczymy składania rąk, żeby już wtedy rozumiały, że modlitwa jest czymś więcej niż zwykłą rozmową i nie można się wiercić, wymachiwać, drapać, bić albo szczypać sąsiada itp. w czasie modlitwy. Człowiek dorosły już wie kim jest Bóg, złożone ręce nie muszą o tym przypominać. Wynika to raczej z osobistych przeżyć na modlitwie.
2. Wchodząc do kościoła faktycznie najczęściej żegnamy się wodą święconą. Niektórzy mówią - żeby odegnać złe duchy, ale woda święcona służy nie tylko odganianiu czegoś złego. Pobożne używanie poświęconych przedmiotów jak różaniec, woda święcona, medalik - uświęca człowieka. Żegnamy się wodą święconą także po to, żeby powiedzieć Bogu, że chcemy coś zrobić w Imię Boże. Nie wolno nam decydować i dozować dobrych gestów innych ludzi, nie ma limitu na żegnanie się wodą święconą. I nie sądźmy, że ktoś po kilkudziesięciu latach kapłaństwa żegna się nią przy wyjściu dlatego, że jeszcze nie wie, że nie powinien tego robić. Jest u nas zwyczaj żegnania się także przy wyjściu i absolutnie nie ma tu nic niestosownego, chyba że w tym czasie już się kłócimy, przeklinamy czy opowiadamy filmy. Niestosowność jednak jest tu w czym innym. A jeśli już uznajemy, że woda święcona odgania złe duchy, to tym bardziej powinniśmy przeżegnać się przy wyjściu z kościoła, jako że złe duchy łatwiej spotkać na ulicy niż w świątyni :)))). Niektórzy wodę święconą mają w domach i żegnają się nią przy wychodzeniu. Właśnie prosząc Boga o pomoc. Bez sensu są tylko gesty wykonywane bezmyślnie. Natomiast każda dobra intencja jest dobra, chyba że przeszkadza dobru wspólnemu. (Przy okazji przypomnienie: nie musi się zanurzać ręki w kropielnicy, wodę święconą w tłoku można także "podawać" sobie nawzajem).
Nie ma jednak obowiązku żegnać się święconą wodą, ani przy wejściu, ani przy wyjściu. To zależy od naszej pobożności. Przeżegnać można się także dopiero, gdy klęczymy w kościele.
3. Z tym przyklęknięciem - pytanie nie jest jednoznaczne, stąd odpowiedzi mogą być różne. Kościół jest domem Boga, wchodząc do czyjegoś domu mówimy dzień dobry, podajemy rękę, ściskamy kogoś, całujemy. W dzisiejszych czasach gestem powitania Boga i okazania Mu czci jest przyklęknięcie. Więc wchodząc do kościoła, przyklękamy. Gdzie - to po prostu zależy od tego co tam w kościele słychać :)). Powiedziałabym, że nie klękamy w drzwiach kościoła, bo przeszkadzamy innym. No ale jeśli jest pełny kościół i stajemy w drzwiach, to oczywiście przyklękamy w drzwiach, choć nie widzimy Tabernakulum, no bo go pewnie nie zobaczymy. Powiedziałabym, że najlepiej uklęknąć dopiero na swoim miejscu, na spokojnie, tam gdzie będziemy w czasie mszy siedzieć czy stać. No ale jeśli zazwyczaj na decyzję potrzebujemy pięć minut i kręcimy się po kościele tam i z powrotem, witając się ze znajomymi, albo jeśli szukamy jedynego wolnego miejsca - to najlepiej najpierw gdzieś pośrodku kościoła uklęknąć na chwilę, powiedzieć dzień dobry Boże, i dopiero zająć się poszukiwaniem. Tu nie ma przepisów, chodzi o to, żeby nie zapomnieć powitać Boga. To nie jest film, który rozpoczyna się dzwonkiem i dopiero wtedy trzeba być cicho. Bóg jest tam cały czas. Nie może być tak, że wszystko jest ważniejsze od Niego. Ze względu na Jego Wielkość nie może też być tak, że w pośpiechu bawimy się w kucanego berka, robiąc jakieś bum-bum na piersiach, rozglądając się równocześnie czy ktoś nie nas goni. No dobrze, rozglądamy się, oceniając czy zdążę pierwsza do wolnego miejsca. Jak ktoś nie chce klękać, to nie klęka, tylko staje i mówi: Panie Boże nie mogę dziś uklęknąć, bo mam nowe śliczne rajstopy, a i sukienkę mogę pobrudzić. I nie wypinamy się na tych co za nami. A Pan Bóg zrozumie przecież, że sukienka czy piękne kantki u spodni są ważniejsze od Niego. Żarty żartami, ale jeśli pod nogami mamy bajoro, to nie udajemy, że klękamy, tylko po prostu stoimy i pochylamy z czcią głowę, tułów. Kogo chcemy oszukać, Boga?
Natomiast jeśli przechodzimy wzdłuż/w poprzek prawie pustego kościoła, to przed Najśw. Sakramentem zawsze klękamy, a jeśli jest ciasno - pochylamy głowę.
4. Postawę podczas/przed komunią świętą powinno się dostosować do zwyczaju miejsca, w którym jesteśmy. Jeśli jest procesja komunijna, to najczęściej przyklękamy, ale nie tuż przed komunią, tylko gdy poprzednia osoba komunię przyjmuje, żeby była płynność procesji. Jeśli wszyscy klękają, powinno się dostosować. Można to spokojnie zrobić nawet gdy poprzednicy nie przyklękają, ale wtedy można też zrobić tylko ukłon. Podczas komunii przy balaskach chyba wszędzie się klęczy. Jeśli jednak komunia jest wzdłuż kościoła, to zwyczaje są różne. W niektórych - ludzie klęczą (chyba że nie mogą), wtedy z szacunku dla nich też klękamy, choćbyśmy mieli inny zwyczaj. Jeśli ludzie stoją - też stoimy. Księdzu jest też wtedy łatwiej posługiwać, i nie ma strachu, że ktoś nagle wstanie i potrąci kielich z Najśw. Sakramentem. Jeśli trzeba przejść do rzędu naprzeciw, bo "u nas" tłok, to spokojnie bez przyklękania przechodzimy. Nie ma jakiejś świętej kreski na posadzce. Tabernakulum wprawdzie jest na swoim miejscu, ale Jezus idzie już pomiędzy nas. Jest pośród nas, a ty idziesz Go spotkać. Każde miejsce jest jednakowo święte. A przyklękanie pomiędzy szpalerem tylko rodzi zamieszanie. Przechodzi się powoli, cichutko, żeby innym jak najmniej przeszkadzać. Właśnie dlatego dostosowujemy się do miejscowych zwyczajów, nie demonstrujemy swojej odrębności, żeby wszyscy mogli się zająć Bogiem, a nie mną. Bóg jest tu najważniejszy. I to jest najważniejsza wiedza jaką powinniśmy mieć w kościele podczas liturgii.
5. A prawa czy lewa nowa nie ma znaczenia. Są ludzie prawostronni, czy lewostronni, są praworęczni i lewonożni, lub lewooczni. Jeśli ślizgasz się na lewej nodze, to pewnie jesteś lewonożna (niekoniecznie). Bóg na to nie patrzy. Prywatnie możesz klękać jak chcesz, ja klękam zawsze na dwa kolana. Mógłby być ewentualnie problem, jeśli idziesz w asyście, procesyjnie, i chodzi o piękno gestów liturgicznych, z których tylko ty się wyłamujesz. Tu trzeba się tego nauczyć, tak jak i innych gestów przy ołtarzu. A da się to zrobić na pewno, tylko najwyżej zajmie trochę czasu. Dużo gorzej mają leworęczne dzieci, które niestety muszą się nauczyć żegnać prawą ręką. Ja nie byłam w stanie zrozumieć, dlaczego to ja mam się dopasować do reszty, a nie oni do mnie i dlaczego posługiwanie się lewą ręką jest gorsze nawet dla Boga. Bo co się działo w szkole, to lepiej nie mówić. Wiem stąd, że wszystkiego da się nauczyć, ale jeśli nie ma konieczności, to po co się męczyć? Tylko grzechu musimy naprawdę unikać.
|
|