Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2008-11-18 14:49
Nie będę rozmawiać na temat szefów. Ale czy Bóg może chcieć, żeby dla Niego kłamać? Czy wolno grzeszyć DLA BOGA? Dla mnie to jakieś nieporozumienie. Nie musisz być codziennie na mszy św., nie musisz być na nieszporach, albo możesz się spóźnić, bo to dzień powszedni.
A inną sprawą jest asertywność. Trzeba nauczyć się, ciągle próbować, mówić "nie" gdy ktoś od nas wymaga zbyt wiele, bo stajemy się niewolnikami. Poza tym, czy musisz się tłumaczyć? Jesteś dorosły. Ty nie musisz mówić, że chcesz iść na nieszpory. Ty masz prawo powiedzieć: zaplanowałem sobie już ten czas, nie dam rady, chciałbym mieć czas na swoje życie, potrzebuję załatwić swoje sprawy. To nie będą kłamstwa. Nie masz obowiązku tłumaczyć się co robisz prywatnie. Wiem co to jest praca, i jeśli nie możesz jej zmienić, to niestety, trzeba czasem zostać dłużej, zrobić więcej. Ale warto pomyśleć co się Bogu bardziej podoba: nieszpory czy prawdomówność?
Natomiast co do "grzeszków". Pisałam, że to powód do wstydu - i uśmiechnęłam się potem. Chciałam tylko tobą wstrząsnąć, żebyś był przy spowiedzi wstrząśnięty a nie zmieszany ;))) Myślisz, że ktoś z nas tutaj nie grzeszy w ogóle? Jeśłi ja nie mam takch grzechów jak ty, to nie znaczy, że jestem lepsza. Ja mam z kolei grzechy, których ty nie zrozumiesz, bo dla ciebie to łatwizna :)) Doskonale wiem, skąd się biorą grzechy lekkie i nie mam zamiaru rzucać kamieniem :))) Chodzi o to, żebyśmy tych grzechów nie lekceważyli. Żebyśmy się ich wstydzili. Żebyśmy ich nie chcieli. Bardzo łatwo przestać za nie żałować i przywiązać się do nich. Jeśli pamiętamy, że to TEZ SĄ grzechy, za które Jezus umierał, nie będzie wątpliwości, czy przynosić je do konfesjonału.
Ale dopóki możesz - to czuj się w konfesjonale jak nastolatek, dlaczego nie? :))) Możesz przyjść do swojego spowiednika nawet jak nie masz grzechu - kapłan ma na to nawet specjalną formułkę :)) Nie będziesz chyba naśladował dzieci, które idą do spowiedzi po raz pierwszy, drugi trzeci? Byłam kiedyś u koleżanki. Dziecko (w okolicy I komunii, przed czy po, nie pamiętam) chodziło dookoła stołu z notesikiem i długopisem w ręce. "Mamo, no pomóż mi wymyślić jakiś grzech. Ciocia, jaki mogę mieć grzech?" "A pacierz odmawiasz? Zadanie odrabiasz? Sprzątasz u siebie w pokoju?" "No tak, nie chce mi się ale mama powiedziała że muszę. Widzisz mamo, a miałabym już grzech. No to jaki jeszcze mogę mieć?" Po 15 minutach naszej rozmowy, której się przez dziecko nie dało prowadzić, koleżanka zdenerwowała się i mówi: "Marsz do swojego pokoju! Nie widzisz, że chcę porozmawiać? Nie przeszkadzaj". Dziewczątko podskoczyło z radości z okrzykiem: "Zdenerwowałam mamę, mam grzech! mam wreszcie grzech!" Zapisała w notesiku i pobiegła do pokoju :))))
|
|