logo
Sobota, 11 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jaki jest cel istnienia zdeformowanych dzieci?
Autor: Anulka80 (---.kolornet.pl)
Data:   2008-11-14 13:34

Witam. Mam dwuletnią córeczkę, od kiedy zostałam matką wielokrotnie mocniej przeżywam każdą krzywdę, jaką ludzie wyrządzają bezbronnym dzieciom (np. aborcja). Ostatnio czytałam artykuł i oglądałam zdjęcia dzieci (makabryczne), których matki podczas ciąży brały narkotyki. Dzieci te rodziły się strasznie zdeformowane. Długo nad tym myślałam i zastanawia mnie jaki jest cel w istnieniu takich dzieci? Chodzi mi o to dlaczego te biedactwa muszą tak cierpieć i po co żyją skoro praktycznie nie mają szans na komunikację z otoczeniem? Czy te dzieciątka idą do nieba? Za kogo sie modlić za te biedne dzieci, czy za matki, które skazały ich na takie cierpienie? Z góry dziękuję za radę.

 Re: Jaki jest cel istnienia zdeformowanych dzieci?
Autor: Verba Docent (---.eranet.pl)
Data:   2008-11-19 22:46

Zadaje Pani jedno z fundamentalnych pytań, które towarzyszy ludzkości od czasu, kiedy nasi praprapraprzodkowie zorientowali się, że do życia potrzeba im coś więcej niż zapewnienie schronienia, zdobycie pożywienia, obrona przed dzikimi zwierzętami i zaspokojenie paru podstawowych popędów.
Po co w ogóle żyjemy? Jaki jest cel naszego istnienia? Nas, takich jacy jesteśmy: piękni i brzydcy, mądrzy i głupi, odważni i bojaźliwi, zdrowi i chorzy?
Byli już tacy w historii ludzkości, którzy podzielili ludzi na dwie kategorie: tych których istnienie ma sens i tych, których istnienie nie ma sensu. A skoro nie ma sensu, pozbawione jest celu, to konsekwentnie rzecz ujmując, trzeba ich się pozbyć. Co ciekawe, fakt tego pozbywania się ukrywali przed światem, jakby się tego wstydząc.

Nie, proszę Pani, tak nie można myśleć! To początek drogi po manowcach i refleksja z definicji achrześcijańska, co podkreślił Nitzsche. Mistrz z Nazaretu, Pan nasz Zbawiciel i Bóg wcielony w swoim postępowaniu i nauce nie rozróżniał ludzi na 'celowych' i 'bezcelowych'. A jeśli już, to opowiadał się po stronie tych bezcelowych i w Kazaniu na Górze określił wyraźnie cel ich istnienia: Bo ich jest Królestwo Boże. (Mt 5).

Co ciekawe, w oryginalnym, greckim tekscie na opisanie tych ludzi używa się przymiotnika 'makarioi', które pięćset lat temu przełożono na polski jako 'błogosławieni'. Dziś należałoby użyć raczej słowa 'szczęśliwi'. Ludziom 'bezcelowym' dostępne jest, naucza Pan, szczęście, którego 'celowi' nawet nie zauważają.

 Re: Jaki jest cel istnienia zdeformowanych dzieci?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2008-11-20 09:06

Na tytułowe: taki sam jak każdego człowieka.
P.S.
Poglądy, które Pani prezentuje (ja bynajmniej Pani o nie nie oskarżam), to w czystej postaci rasizm, a w zamyśle eugenika.

 Re: Jaki jest cel istnienia zdeformowanych dzieci?
Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2008-11-20 11:44

Nie wiem, czy dobrze rozumiem twoje pytanie? Nie chodzi ci o to "po co pozwalamy się takim dzieciom rodzić", ale o głębszy sens ich życia, czyli "dlaczego Bóg ich stworzył, pozwolił na to", czy tak? Czuję w twoim pytaniu wielki ból i troskę, a nie odrzucenie takiego istnienia.

Gdyby nie było Boga, odpowiedź zapewne byłaby bardzo trudna, jeśli nie jedynie taka: "no, nie ma to sensu". Bóg jest, ale dla tych, którzy w Niego nie wierzą, ta odpowiedź niestety jest właśnie taka. Istnieje nawet prawne zezwolenie na aborcję w takich sytuacjach. Na ZABICIE "takiego" dziecka.

Jeśli jednak wierzymy w Boga, który jest Miłością, odpowiedź jest oczywiście zupełnie inna. Trzeba popatrzeć od końca. Życie na ziemi jest tylko cząstką naszego życia. Zostaliśmy zaproszeni do życia wiecznego, które będzie już tylko szczęściem. To życie na ziemi jest dla nas oczywiście bardzo ważne, bo to od niego zależy co będzie dalej, czy wybiorę szczęście i jak wiele szczęścia potrafę w Niebie przyjąć. Po drugie - najpierw mamy doświadczenie życia ziemskiego, cóż więc dziwnego, że przez te kilkadziesiąt lat to właśnie ono wydaje nam się najważniejsze i ciągle musimy się pilnować, żeby nie zapomnieć o tym, co będzie po śmierci. Ale jeśli ważniejsze od doczesnego jest życie wieczne, to wszystko co dzieje się na ziemi jest mniej tragiczne niż nam się to czasem wydaje.

Popatrz na życie "normalnych" ludzi: przecież potrafimy zaakceptować cierpienie na pewnym etapie ludzkiego życia. Jeśli ktoś (załóżmy że tak było) całe życie był szczęśliwy, a bolesna była jego śmierć, potrafimy pomyśleć: tak, dużo wycierpiał, ale jego życie wcześniej było wspaniałe. Jeśli kogoś spotkały tragedie w dzieciństwie, ale potem mu się życie ułożyło, potrafimy pomyśleć: no, dzieciństwo miał ciężkie, ale Bóg mu to wynagrodził. I jakoś nam się to układa w głowie (oczywiście szybciej, łatwiej, jeśli cierpienie dotyczy innych ;)) bo przecież każdy z nas na jakimś etapie życia cierpiał, nieważne czy fizycznie czy duchowo. "Chwilowe" cierpienie mieści się w podświadomie wyczuwanej "normie".
Życie dzieci, o których piszesz, trzeba właśnie potraktować w ten sposób. Podobnie jak życie dzieci, które umierają z głodu, jak życie człowieka, którego ciągle spotykają ból i krzywda, i umiera bez doświadczenia dłuższej radości. To wszystko jest cierpieniem NIE CAŁEGO życia, ale tylko na pewnym etapie. Tym ziemskim. Życie takiego dziecka ma taki sam sens, jak moje życie, gdy cierpię. Czas cierpienia ma mniejsze znaczenie niż to czujemy.
Oczywiście, to bardzo smutne, że rodzą się dzieci tak okaleczone. Czasem z winy rodziców, ale przecież niekoniecznie. To nie muszą być narkotyki, może to być także wynikiem jakiejś choroby, lekarstw, promieniowania i innych czynników. (Oczywiście zawsze gdzieś po drodze jest czyjaś wina, ale nie zawsze wina jest wprost). Ale te dzieci będą w niebie, będą żyć wiecznie. Wierzymy w zmartwychwstanie ciał. Nie wiemy wprawdzie jak one będą wyglądać, ale intuicyjnie wyczuwamy, że nie będą takie, jak w chwili naszej śmierci. Nie będą pokiereszowane w wypadku, nie będą "kupką" nieszczęścia. Skoro w niebie mamy być szczęśliwi, nasze ciała będą w pewien sposób doskonałe. Więc znów: wygląd tego dziecka nie ma znaczenia, jak nie ma znaczenia, że nasze ciało rozleci się na kawałki podczas wybuchu czy spłonie w pożarze. Bóg sobie z tym poradzi. Przecież i tak dzisiejsze nasze ciała składają się już z innych komórek niż w chwili rodzenia, a ciągle jesteśmy tym samym człowiekiem.

Kolejne poruszane przez ciebie problemy: "dlaczego te biedactwa muszą tak cierpieć i po co żyją skoro praktycznie nie mają szans na komunikację z otoczeniem?"
Pytanie, czy one wszystkie cierpią? Jeśli jest to choroba, to cierpią tak jak każdy inny człowiek. Jak cierpi ktoś, bo ma raka, też nie ze swej winy. Cierpienie dziecka oczywiście zawsze bardziej wzrusza, ale w perspektywie wieczności jest takie same jak inne. Mam ochotę nawet powiedzieć, że dzieci "łatwiej" cierpią i umierają, choć nie próbuję tego tłumaczyć. Choć... może po prostu wierzą tym, którzy im mówią o dobrym Bogu i niebie? Może dzieciom łatwiej uwierzyć? Nie wiem, czy łatwiej. Ale dzieci potrafią pięknie "rozumieć" Boga.
Pytanie: czy zawsze jest to cierpieniem? Jeśli fizyczne, to jest. Ale już inaczej jest z cierpieniem psychicznym. Jeśli jest zniekształcone nie tylko ciało, to może być ból, ale nie musi być cierpienia psychicznego, tym bardziej duchowego, które przecież jest ogromnie bolesne. Zauważ: dzieci upośledzone umysłowo są tak często szczęśliwe! One chcą być tylko kochane, przytulane - to często wszystko, co potrzebują do szczęścia. Przypomnij sobie: komunikacja z otoczeniem niekoniecznie przynosi radość ;)) Przecież to inni ludzie sprawiają najwięcej bólu, spotkanie z drugim człowiekiem. To ludzie nas krzywdzą wyśmiewaniem, biciem, podejrzeniem, odtrąceniem, niezrozumieniem. Nasze problemy mają źródło najczęściej w tych krzywdach, szczególnie w dzieciństwie. Jeśłi jesteśmy, czujemy się, naprawdę kochani (przez matkę, ukochanego człowieka czy Boga) - każde cierpienie łatwiej znieść, wydawałoby się, że mniej boli. Bardzo upośledzone dziecko ma mniejszy kontakt z otoczeniem, jest często mniej krzywdzone albo nie odczuwa co to krzywda, więc doświadczenie bólu może być zupełnie inne.

W Białce Tatrzańskiej, jeśli się nie mylę, jest dom, w którym mieszkają dzieci upośledzone. I takie, które biegają po ogrodzie, i takie "kupki nieszczęścia", które kształtem bardziej przypominają meduzę niż człowieka. Tych, którzy uważają się za zbyt pokrzywdzonych w tym życiu, zapraszam do Białki. Gdy usiądzie się przy łóżeczku takiego dziecka i pomyśli: "to mogłam być ja", wszystko już wygląda inaczej. A kiedy jeszcze w szoku wychodzi się do ogrodu, do tych dzieci, które potrafią chodzić, zderza się człowiek z radością, której nie zobaczysz w żadnej klasie żadnej szkoły. Biegną do ciebie dzieci, wszystkie uśmiechnięte, rzucają się na szyję. Nigdy nie słyszałam tylu komplementów i zapewnień miłości, co tam. "Jaka pani ładna", "Jakie ładne włosy", "pani mi się bardzo podoba", "kocham panią", "mogę panią pohuśtać?" ;)) Od razu poczułam się piękna. Przybiegną, uścisną, roześmieją się, powiedzą coś miłego, pokażą coś ciekawego, i pobiegną dalej. Żyją w innym świecie, ale wcale nie smutnym świecie. Myślisz, że są nieszczęśliwe? Często mam ochotę powiedzieć, że są szczęśliwsze od nas. Chyba że my uczynimy je nieszczęśliwymi, chyba że my je skrzywdzimy. Możliwość "komunikacji z otoczeniem" to często źródło naszego bólu, naszych nieszczęść. Jest w tym Boże miłosierdzie, że ci, których najbardziej nie umiemy przyjąć ze względu na wygląd i brak kontaktu, nie wiedzą, że "powinni" być nieszczęśliwi. Ci, którzy to rozumieją, są już na tyle doskonali, że muszą sobie - jak my wszyscy - z poczuciem nieszczęścia jakoś radzić.

Czy się za te dzieci modlić? Jeśli chodzi o zbawienie - to nie ma takiej konieczności, bo Bóg jest dla nich miłosierny. Dzieci małe i ludzie dorośli, którzy muszą pozostać dziećmi - przecież nie grzeszą naprawdę. Niebo należy do nich. Ale z drugiej strony, czy istnieje "niepotrzebna modlitwa"? Czy do końca wiemy, jak to z ich rozumem jest? Z ich wolą? Wiemy tyle, co wie dzisiejsza cywilizacja, czy jutro nie okaże się, że wie więcej? Modlitwa nikomu nie zaszkodzi, a Bóg jej nie zmarnuje.
Natomiast na pewno dobrze jest modlić się, by nikt tych dzieciątek nie skrzywdził bardziej. Inaczej mówiąc, trzeba modlić się właśnie za matki, pielęgniarki, lekarzy, sprzątaczki i elektryków w takich domach. Ze strony Boga nie spotka dzieci krzywda, ze strony ludzi - jeszcze może.

Pozdrawiam cię Anulko i życzę, żeby twoja córeczka zaznala w życiu jak najmniej bólu, i żebyś umiała ją nauczyć prawdziwej miłości do każdego słabszego od niej stworzenia.

 Re: Jaki jest cel istnienia zdeformowanych dzieci?
Autor: Lila (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-11-21 19:49

W moim rodzinnym domu opiekowalismy sie dwiema ciociami, ktore byly zupelnymi kalekami [ogromne znieksztalcenie koscca i wygladu zewnetrznego, duze klopoty z jakimkolwiek poruszaniem sie.] Byly takimi od urodzenia. Dla naszej rodziny byly prawdziwym blogoslawienstwem. Nauczylismy sie widziec Boga w czlowieku cierpiacym. Poza tym ich zycie nauczylo mnie milosci blizniego, pokory, cierpliwosci, wielkiej ufnosci Bogu, dojrzalego patrzenia na zycie oraz, a moze przede wszystkim radosci zycia, ktora one promieniowaly. Po ich odejsciu do Pana zostala pustka i nadzieja na spotkanie w wiecznosci. Teraz czuje ich pomoc: Swietych Obcowanie. Nadal bardzo ich kocham i dziekuje Dobremu Bogu za ich zycie. A byly LUDZMI, o ktorych pytasz. Pozdrawiam.

 Re: Jaki jest cel istnienia zdeformowanych dzieci?
Autor: agu (85.89.162.---)
Data:   2008-11-25 21:14

A jaki sens ma istnienie ludzi którzy podważają wartości życia innych osób?

 Re: Jaki jest cel istnienia zdeformowanych dzieci?
Autor: B. (82.210.183.---)
Data:   2008-11-25 22:44

Zdeformowane dzieci, w ogóle osoby słabe i niepełnosprawne pobudzają pozostałych ludzi do miłości. Tak ma być - sensem życia, najważniejsza w życiu, jest miłość. Koledze zmarła niedawno niepełnosprawna córeczka, która tylko wodziła oczkami, czasami uśmiechała się. Bardzo ją kochali.
Każdy z nas jest słaby. Nikt nie ma gwarancji, że zawsze będzie zdrowy i silny. Zdrowie jest łaską. Praktycznych wyrazów Twojej miłości dla osób niepełnosprawnych możesz uczynić wiele. Na pewno (może za kilka lat?) będziesz miała okazję okazać swoją miłość babci, która zestarzeje się i będzie potrzebowała pomocy, potem mamie i tacie. W mieszkaniu obok będzie (może jest?) sąsiadka, która będzie wdzięczna za umycie podłogi czy zrobienie zakupów. Tak to jest, wśród nas jest mnóstwo ludzi słabych, potrzebujących pomocy, odwiedzin w szpitalu (Pan Jezus powiedział też o odwiedzinach w więzieniu). Możesz pomagać innym modlitwą i w inny sposób. Miej serce otwarte na los innych. Dlaczego jedni są słabsi a inni mocniejsi? Dla dobra nas wszystkich. Chory i zdrowy jest tak samo bezcenny, jedyny we wszechświecie. Anioł każdego z nas widzi oblicze Boga. Nam wydaje się straszne, że dziecko jest ułomne. Ale po niedługim życiu będzie w niebie, na pewno. A czy jego 'zdrowa' matka narkomanka, o której piszesz będzie z nim w niebie? A jeżeli nie będzie? Czy to nie jest stokroć straszniejsze?
"Za kogo sie modlić, za te biedne dzieci, czy za matki, które skazały ich na takie cierpienie?" Myślę, że za dzieci i za matki. Przed nami wieczność, myślę że w niebie te biedne tu dzieciątka tam będą zdrowe, na wieczność.

 Re: Jaki jest cel istnienia zdeformowanych dzieci?
Autor: Anulka80 (---.bb.sky.com)
Data:   2008-12-02 20:32

Wszystkim serdecznie dziękuję za odpowiedzi. Kilku osobom, które nie zrozumiały mojego pytania, chciałam wyjasnić, iż jestem ostatnią osobą, która chciałaby pozbyć się kalek i chorych. Chciałam tylko spytać o sens ich cierpienia dla nas i dla nich tu na ziemi. Z serca dziekuję Bogumile za zrozumienie i wspaniałe rady.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: