logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Michał (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2009-05-30 16:52

Chciałbym wrócić do Boga, czuję, że bardzo mi Go w życiu brakuje i bez niego moje życie nie ma sensu. Pomimo tego boje się otworzyć na Jego działanie bo raz bardzo z tego powodu cierpiałem. Kiedyś Bóg obdarzył mnie łaską nawrócenia, na początku było wspaniale, ale teraz uważam, że było to jedno wielkie nieporozumienie. Za poważnie do tego wszystkiego podszedłem, moja wiara ocierała się o fanatyzm. To było ślepe zafascynowanie Bogiem. Zrobiłem z siebie idiotę przed wszystkimi. Straciłem kolegów, byłem pośmiewiskiem wszystkich. Nic dla mnie nie istniało, tylko On, naiwnie wierzyłem każdemu księdzu, traktowałem ich jak bożków. Pozwoliłem sobą pomiatać, obrażać. Ludzie drwili ze mnie a ja nic nie mogłem zrobić bo Bóg nie pozwala podnosić ręki na bliźniego. Co gorsza, przez to wszystko wpadłem w nerwice natręctw, pogubiłem się. Nadal się leczę, było ze mną bardzo ciężko. Miałem pretensje do Boga. Czuje się tak jak by mnie skrzywdził. Przez dłuższy czas, z jednej strony buntowałem się przeciwko Niemu, a z drugiej chciałem do Niego wrócić. Bijąc się z myślami stwierdziłem w końcu, że wkurza mnie ta cała sytuacja, przestałem chodzić do kościoła, modlić się. Szczerze mówiąc na początku przyniosło mi to ulgę, dało ukojenie. W sumie to sam nie wiem, czy chcę otworzyć się na Boga. Nie chcę znów przechodzić przez to samo. Boję się też tego, że będę musiał porzucić swoje dotychczasowe życie, które mi najbardziej odpowiada. Teraz każdy wierzący człowiek kojarzy mi się z taką sierotą, jaką kiedyś byłem. Już taki nie jestem. Czasami potrafię komuś przyłożyć i uważam że robię dobrze, bo czasami tak trzeba. W pracy, koledzy uważają mnie za osobę wesołą i zabawną, często robimy sobie żarty z szefa, to pomaga rozluźnić atmosferę. Jeżeli to wszystko porzucę, to moje życie znów stanie się szare i nudne. Może nie jestem aż tak inteligenty, żeby zabłysnąć czymś innym.
Przez ten czas kiedy "odpoczywałem" od Boga, zauważyłem wiele rzeczy, których nie widziałem wcześniej. Kiedyś cokolwiek robiłem myślałem wtedy tylko o Chrystusie, możliwe, że uniemożliwiało mi to całkowite poświęcenie się pracy. Kiedy rozmawiałem z drugim człowiekiem myślałem tylko o Bogu, nie zawsze rozmyślałem nad tym co mówi do mnie ta druga osoba. Teraz kiedy spotykam się z kimś to ten człowiek stanowi centrum mojego zainteresowania, a nie Bóg. Czy w każdej sytuacji muszę o Nim myśleć? Chcę być dobrym człowiekiem i dalej chcę wierzyć w Boga, ale nie chcę w tym wszystkim przesadzić.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Marta (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-05-30 17:39

Napisałeś "Teraz kiedy spotykam się z kimś to człowiek stanowi centrum mojego zainteresowania, a nie Bóg" -
myślę, że w tym jesteś bliżej Boga niż Ci się wydaje. To wielka sztuka skupić uwagę na kimś. To przecież w drugim człowieku mamy widzieć Boga. Pozdrawiam.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Karola (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-05-30 17:54

Polecam książkę o św. Ignacym Loyola - jest tam podana podobna sytuacja. Pozdrawiam

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-05-30 18:22

Michał,
po 1. - Cierpiałeś, nie z powodu otwarcia się na Boga, ale z powodu własnego fanatyzmu [powiedziałabym nawet głupoty, gdybym była Twoim imiennikiem z Zabrza ;)]. Pan Bóg wcale nie oczekuje tego po Tobie. Masz być zwyczajnym, gorliwym, ale nie fanatycznym wyznawcą Chrystusa i tyle. W sumie chwali Ci się, że to dostrzegasz, ale... coś mi się widzi, że dalej zachowujesz w sobie "gotowość do fanatyzmu" w powrocie do Boga. Stąd zapewne te obawy, te lęki.
po 2. - Masz tylko jednego w Trójcy Świętej Jedynego Boga. Żaden człowiek, nawet najświętszy, nie może stać się dla Ciebie bożkiem. I myślę, że nie tyle "za poważnie", co bezrozumnie podszedłeś do spraw Bożych, a czasem potrzeba odrobiny trzeźwego myślenia i umiaru we wszystkim. Ponoć nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
po 3. - Pretensje, możesz mieć co najwyżej do siebie i do ludzi, nie do Boga. Bo On na pewno Cie nie skrzywdził, nie zawinił temu, że nie potrafisz korzystać z darów jakie otrzymałeś od Niego - obok duszy nieśmiertelnej, wolnej woli także i rozumu, coby nim się kierować, dokonując wyborów, podejmując jakieś decyzje.
po 4. - całe szczęście, że porzuciłeś te pęta, które nałożyłeś na siebie poprzez brak umiaru w pobożności, co doprowadziło Cie nawet do pewnej odmiany faryzeizmu. Teraz czas zacząć konstruktywnie zabudowywać swoją Bożą przestrzeń.
Wreszcie przejrzałeś na oczy, nabierasz rozsądku, ale dłuuuga droga jeszcze przed Tobą. Zwłaszcza, że wiele błędnego myślenia o Bogu i Jego sprawach dostrzegam w Tobie na podstawie tego, co napisałeś w swoim poscie, a co starałam się w punktach Ci przedłożyć.
Nie musisz w każdej sytuacji myśleć o Bogu. Ale, jakby przyszła jakaś pokusa do pokonania, wtedy jak najbardziej...
Pozdrawiam i życzę pełnego i dobrego nawrócenia. Okazja dziś i jutro wielka. Duch Święty zstępuje ze swymi darami: mądrości, rozumu, umiejętności, rady, męstwa, pobożności i bojaźni Bożej. Nic, tylko otwierać się na nie i czerpać całymi garściami...

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Krystyna (78.8.26.---)
Data:   2009-05-30 20:48

"Wróć, synu, wróć z daleka,
Wróć, synu, wróć, Ojciec czeka.
I wychodzi na drogę, i wygląda stęskniony.
Czy nie wracasz do domu.
Tyle razy odchodzisz, i powracasz skruszony,
A On zawsze dla ciebie
Ma otwarte ramiona."

"Jeżeli to wszystko porzucę, to moje życie znów stanie się szare i nudne." -
Więc nie porzucaj, bo też nie ma takiej potrzeby (porzuć tylko swoje grzechy - to wystarczy). Bądź wesoły, zabawny, żartuj [z szefa przecież można ;)], tylko powróć do Kościoła. Właśnie takim chce Cię widzieć Pan Jezus - uśmiechniętym, radosnym. Zakończ jak najszybciej swój "odpoczynek od Boga" i wróć do Niego normalnie, OD NOWA, ale już jako Michał, nie Michałek.
Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli. :)

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: jumik (---.chello.pl)
Data:   2009-05-31 00:33

Opisujesz sytuację Twojej wiary w Boga i że wtedy było źle, bo to był fanatyzm itd. Boisz się tego. Myślę, że na początku wiary często ludzie popełniają bardzo dużo błędów, które wynikają z niewiedzy, pychy, braku pokory i prawdziwej miłości. Zauważ bardzo ważną rzecz - te błędy nie są w żadnym razie czymś co źle świadczy o Bogu lub o ogólnie wierze w Niego. Błędy osoby świadczą o jej błędach i wadach, o jej nieprawidłowym i nie pełnym rozumieniu wiary. Na pocieszenie dodam, że pewnie u większości osób były okresy, w których, po dłuższym czasie stwierdzali, że popełniali dużo błędów, mało rozumieli lub ich pycha/brak pokory były zatrważające i o dziwo nie widziane przez nich samych. Niektórzy na początku popełniają większe błędy inni mniejsze. Ale nie utożsamiaj swoich błędów i ich skutków z tym, że to wiara i Bóg są złe.

Wskażę na Twoje błędy - zwróć uwagę czy rzeczywiście one wynikają z wiary czy po prostu są Twoimi błędami - nieprawidłowym rozumieniem wiary:
- "naiwnie wierzyłem każdemu księdzu, traktowałem ich jak bożków" - myślę, że to jest złe z oczywistych powodów. To nie ksiądz ma być bożkiem/bogiem. Ksiądz też człowiek. Trzeba być posłusznym i dać się prowadzić, ale przecież oni nie są Bogiem, ale Jego pasterzami. Księża też mogą grzeszyć i się mylić.

- "Pozwoliłem sobą pomiatać, obrażać. Ludzie drwili ze mnie a ja nic nie mogłem zrobić bo Bóg nie pozwala podnosić ręki na bliźniego." - hm. pewnie masz na myśli fragment o nadstawianiu drugiego policzka, gdy Cię ktoś bije, ale czy na pewno go rozumiesz? Czy kiedy strażnik przy arcykapłanie (podczas przesłuchania u Piłata) uderzył Jezusa, to On nadstawił policzek? Czy może powiedział: "Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?" J 18,23. Szanuj siebie.

- "Nic dla mnie nie istniało, tylko On" - jakie jest drugie największe przykazanie? O miłości bliźniego. Czy jest ono sprzeczne z miłością do Boga? Nie. Koncentruj się więc na Bogu, ale innych nie trać z oczu. Niech inni istnieją. W przeciwnym przypadku będziesz tracił znajomych - nie przez Boga, a przez nieprawidłowe widzenie Go.

- "Teraz każdy wierzący człowiek kojarzy mi się z taką sierotą, jaką kiedyś byłem." - nieprawidłowo Ci się kojarzy - wierzący to nie nieśmiały sierota, który nic nie potrafi, jest cichy i już. Nie o to chodzi. Czy wiesz jak nazywało się dwóch z Apostołów Jezusa? "Synowie Gromu" Inny: "Skała"

Mocniej lub słabiej, ale jakoś czujesz pragnienie Boga. Wierzę, że to sam Bóg włożył to pragnienie do Twojego serca. Pójdź za nim. Pójdź do Boga. Daj Mu się prowadzić.
Niech Bóg będzie z Tobą.
Wspomnę dzisiaj na modlitwie o Tobie naszemu Bogu.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: renia (78.8.104.---)
Data:   2009-05-31 08:19

chciałabym polecić ci książkę "Dzikie Serce" John Eldredge - świetna książka o poczuciu męskości w chrześcijaństwie, może jeszcze nie jesteś ojcem, ale pewnie będziesz i ona zawiera pewne kwestie w tej sprawie również, ale odpowiada także na wątpliwości dot. chrześcijanina mężczyzny - słabeusza.
naprawdę bardzo polecam.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Michał (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2009-05-31 14:09

Wszystko fajnie, ale ja nie wiem jak mam iść za Bogiem, jak ma wyglądać moja wiara, jak ma wyglądać moje życie, co mam z tym zrobić. Nie jesteś z Bogiem - źle, jesteś blisko Niego też niedobrze. Gdzie mogę znaleźć odpowiedź na pytania, które mnie dręczą. Rozmowa z Bogiem też mi nic nie da, to nie jest człowiek do którego mogę wpaść na piwo i pogadać o życiu, u którego w ciągu kilku minut otrzymam wskazówki czy pomoc.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Malgorzata (82.177.199.---)
Data:   2009-05-31 17:25

Dokładnie tak, jak napisała jumik. Módl się do Ducha Świętego o Jego Dary dla siebie. Proś o laskę wiary. To właśnie dzięki łasce przemieniamy się, bo sami nie damy rady.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-05-31 17:40

"nie wiem jak mam iść za Bogiem"
Pan Jezus tak odpowiedział na podobne pytanie: "A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: 'Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?' Odpowiedział mu: Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania'. Zapytał Go: 'Które?' Jezus odpowiedział: 'Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!" Mt 19, 16-19.
Apostoł Jan tak mówi:
"albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie" 1 J 5,3.
Bądź miłosierny dla win i błędów innych, przebaczaj, pomagaj w miarę czasu i możliwości. Św. Jakub napisał:
"Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem" Jk 2,13.
Chcesz poznać wolę Pana Jezusa, to co ON uznaje za najistotniejsze? Czytaj Nowy Testament, codziennie kawałek. Jeżeli czegoś nie zrozumiesz (np. jakiegoś odniesienia do Starego Przymierza) czytaj dalej, za jakiś czas w innym miejscy "samo" może się wyjaśnić.
I oczywiście systematycznie (np. co miesiąc -> np. w pierwsze piątki m-ca) przystępuj do spowiedzi świętej.
Serdecznie pozdrawiam :)

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: IKS (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-05-31 17:42

Jako chrześcijanin uznaję Chrystusa za swego Pana. Bóg chce by wykonywać solidnie i z zaangażowaniem swoje obowiązki życiowe oraz rzetelnie pracować, zajmując się tymi czynnościami skupić się na nich. W kontaktach z drugim człowiekiem mamy kierować się dobrem, życzliwością, miłością bliźniego. Praca i kontakty z innymi oraz całe nasze życie ma być zgodne z Dekalogiem i Ewangelią. Bóg nie chce od nas naiwnej wiary, ślepego zafascynowania, ale zakasania rękawów i życia według Jego przykazań. W realnym, codziennym życiu żyjesz zgodnie z Jego prawem, gdy np. wsiadając do autobusu pomagasz wsiąść matce z dzieckiem w wózku choć inni nie reagują, potępiasz kradzież, która jest szkodą dla bliźniego, dzwonisz po karetkę, gdy zasłabł sąsiad itp. Żyjąc robisz to, co niesie życie, ale tak jak wymaga Bóg. Warto korzystać z doświadczeń życia świętych i prawdziwych autorytetów moralnych jak Kardynał Wyszyński, Jan Paweł II. Nigdy nie zaliczyłabym siebie jako człowieka wierzącego, któremu nieobce jest cierpienie do "sierot" w Twoim pojęciu, ale do ludzi starających się odpowiedzialnie kroczyć za Chrystusem i w związku z tym szczęśliwych. Przemyśl przykład wiary Jana Pawła II, jej głębię, nie byle jakie zaufanie Bogu, pełnię pokory wobec Boga i drugiego człowieka. Uważam, że podnoszenie ręki na bliźniego jakąkolwiek miałoby postać nie jest ani chrześcijańskie, ani ludzkie. Ważne jest, by kierować się w życiu świadomą odpowiedzialnością za swoje poczynania i swoje życie bez sugerowania się innymi. Warto uznać Chrystusa za Pana swojego życia i żyć zgodnie z Jego przykazaniami. Wiarę i życie z Bogiem doskonalimy i pogłębiamy w toku całego naszego życia. Owocnych przemyśleń. Pozdrawiam.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Aqu!la (83.2.178.---)
Data:   2009-05-31 18:18

Michał,
a chociaż sprawdzałeś czy możesz z Bogiem porozmawiać przy piwie? :)
Może śmiesznie zabrzmi, ale możesz do Niego "wpaść na piwo". Serio. Tak po prostu z Nim pogadać jak ze starym dobrym Przyjacielem. A wszystko reszta jakoś "samo" się ułoży. Możesz tak spróbować. Czemu nie?

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: nitka (---.chello.pl)
Data:   2009-05-31 19:04

Michale, może wybierz się na rekolekcje ignacjańskie - mój znajomy miał podobne dylematy i właśnie udział w tej formie rekolekcji nauczył go wierzyć dojrzale i zdrowo, bez fanatycznych zapędów, dewocji. Pozdrawiam serdecznie.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: mbb (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-05-31 19:39

Wczoraj odkryłam, że Bóg jest Bogiem normalności. Kiedy postanowi już Pan wrócić do Boga i znowu dopadnie Pana fanatyzm, to proszę pomyśleć chwilę nad tym, że Bóg jest Bogiem normalności a nie dziwactw.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: ag (---.centertel.pl)
Data:   2009-05-31 20:40

cześć Michale
Zniszczenie iluzji zwłaszcza tej religijnej wieży Babel może być bardzo bolesne, jeśli przypisało się własnej budowli autorstwo Boże, bo wtedy gdy ona runie, zdaje się, że sam Bóg się odwrócił od swego dzieła.
Kiedyś przeszła mi przez głowę taka myśl o zranieniu przez Boga (Pan zranił Pan sam uleczy): czemu jęczysz, że Cię tak załatwił - popatrz jak potraktował własnego Syna. Ścięło mnie z nóg to wezwanie do naśladowania takiego synostwa przez wzgląd na ludzi, a nie mnie i moje życie.
Myślisz, że z otwartymi ranami na Krzyżu Jezus nie czuł się zraniony? Kim jesteś człowieku, że uznajesz, że bez życie bez rany jest życiem najlepszym z możliwych? Czy to jest to pytanie o Twoje chrześcijaństwo, które odrzucasz odrzucając Krzyż? Bo to robisz, gdy buntujesz się na ranę, która krwawi, zapominając, że Ten Którego chcesz naśladować ma ciągle otwarte rany, On nawet nie ma ich nie zabliźnionych. Krzyż nie jest tym co sobie preparujesz w imię własnej religijności.
Michale, piękne to co piszesz o tej fascynacji. Piszesz z goryczą rozczarowania samym sobą, a takie rozczarowanie boli najbardziej. Wybaczyć sobie nie jest łatwo. Miłosierdzie jest kluczem Ewangelii. Jeśli to była rana jest zadana własnemu ego to jest ona błogosławieństwem dla Ciebie. Przeczuwasz to pewnie, ale może boisz się Prawdy? W tej fascynacji byłeś cały, i byłeś autentyczny. Boisz się tej swojej siły i jednocześnie za nią tęsknisz. Tęsknota za Absolutem jest w nas wpisana. Jednak życie w Prawdzie jest uznawaniem, że to napięcie w nas nie może być zrealizowane do końca na ziemi.
Piszesz o poczuciu krzywdy:
- czy Józef nie miał prawa po ludzku całe życie żyć jako skrzywdzony/zdradzony przez Tą, którą tak umiłował, a do tego w Boże imię - czy to nie powód wystarczający do ubliżania Mu, Jego planom, Jego pomysłom, czy nawet wiary Maryi? Nieraz zastanawiałabym się czy mogę Jej zaufać mimo wszystko - mimo tego dziecka nie mojego, które bawi się w pokoju obok.
- czy uczniowie, którzy poszli za Panem oddawszy wszystko, zaryzykowali reputację, zawód, posiadanie domu nie mieli prawa zamknąć się w Wieczerniku jako oszukani, skrzywdzeni przez tego, który ich no. oszukał chyba i zwiódł na manowce, nie? I co On myśli, że tak sobie teraz stanie pośrodku a oni zatańczą jak im zagra? Jezus nie zajmował się leczeniem ich z poczucia krzywdy gdy przyszedł - przyniósł im pokój i od razu ich posłał z misją dając Ducha Świętego.
Wstrzymywałabym Go - zaraz zaraz, jak możemy iść do ludzi nieść dobrą nowinę, jeśli sami jesteśmy chorzy, przeżyliśmy wstrząs, a Ty jakby nigdy nic masz gdzieś nasz kryzys?
- czy Piotr usłyszawszy w zamian za swoje pełne zaangażowanie w misję Jezusa, swoją bezgraniczną miłość i oddanie Mistrzowi "idź precz szatanie" nie miał po ludzku prawa całe życie nieść zranienia bezpośrednio i w twarz od Tego, którego umiłował? Do tego dźwigał pamięć o swojej słabości - ewidentnym i publicznym zaparciu się Go. Czy to mu przeszkodziło być Skałą i głową Kościoła?
- czy Maryja stojąc pod Krzyżem po ludzku nie pisnęła nawet słowem, że oto czuje się kompletnie oszukana i że zmarnowała swoje najlepsze lata na mrzonki o wybraniu i boskości Jezusa? Ja bym nie przestawała jęczeć i zawodzić w tym temacie zapewne.

Michale, piszesz też o problemach psychicznych. Zauważ, że one nie mają źródła w religijności, one już w Tobie były, i to te problemy właśnie stały się źródłem takiego a nie innego przeżywania swojej religijności, i ten sposób przeżywania je oczywiście pogłębiał.
Odruch zwalania na religię problemów psychicznych jest hm jedną z łatwiejszych metod poradzenia sobie z dysonansem, niwelowania kosztów emocjonalnych, ale proponuję poukładanie sobie nieco sfer - to że duchowa i psychiczna się przenikają i na siebie wpływają nie oznacza, że to Bóg jest sprawcą choroby psychicznej i że pójście za Nim jest skazane na chorobę właśnie.
Masz obawy i słuszne, że wrócisz do starego sposobu myślenia i przeżywania swojej relacji z Panem Bogiem, bo znasz swój sposób funkcjonowania. Nie jest to jednak takie pewne :) Niektóre struktury i sposoby myślenia już przecież odrzuciłeś, do nich nie wrócisz, bo nie chcesz do nich wracać, zostały zgliszcza, ale przyszedł czas by budować, tym razem na Skale. Przeszedłeś już pewną drogę burzenia, a będąc z daleka dotknąłeś życia bez Niego i wiesz, że nie jest to droga, którą chciałbyś iść.
Znajdź dobrego kapłana, spowiednika. Nie pozwoli Ci odpłynąć w pseudo radykalizm. Piękne to co piszesz, jesteś na samiutkim początku drogi po wielkiej burzy, nie widzisz tego, że teraz ta ziemia jest przygotowana pod to by Pan mógł w niej działać cuda? Właśnie teraz, kiedy NIE WIESZ NIC. Pustynia, pozwól ją nawadniać, wpuść Ducha w tę niemoc, to jest wiara dopiero, to jest zaufanie i zawierzenie, że chciał Cię poprowadzić przez takie spustoszenie, by życie mogło się w Tobie objawić. Jezus prosi "uświęć ich w prawdzie".
Michale, czytam Twojego posta i odbieram go jako opowieść o wielkich rzeczach, jakie Pan w Tobie dokonał i chce dokonywać, jeśli Mu pozwolisz.
Duch Święty wszystkiego nas nauczy. Pokaże co masz i jak robić, poprowadzi, będzie otwierał oczy, uzdrawiał rany, przemieniał serce.
Zamknąłeś się jakby obrażony tym, że Pan nie zadziałał w Twoim życiu tak jak oczekiwałeś być może. Tego umowa nie przewidywała, że będzie dno, nerwica, że doprowadzisz się do destrukcji prawie przez -jak to nazywasz- fanatyzm.
Jak bym raczej powiedziała, że Pan pozwolił Ci błądzić, że dał dotknąć tej fałszywej ciemnej strony, byś wiedział gdzie Go nie ma, byś rozpoznał wreszcie, że to On jest Panem Twego życia, że nie możesz żyć życiem duchowym według swojego własnego widzimisię nawet najmądrzejszego i najświętszego, bo po prostu nie będzie to Twoja droga, bo rozminiesz się z Duchem Świętym próbując narzucić Panu Bogu jaka powinna być Jego wola w stosunku do Ciebie, Twojego życia i postępowania też w życiu religijnym.
Hm w ciągu pięciu minut i przy piwie wskazówki jak najbardziej możesz otrzymać - czasem od Pana Boga przez kumpla, ale jeśli zależy Ci na odkrywaniu Jego dróg to nie nastawiaj się na "ryż błyskawiczny w torebkach", ale na przygodę całego życia,
na cierpliwe odkrywanie na modlitwie dzień po dniu własnej słabości i MOCY, która się w słabości doskonali. To nie slogan. To najgłębsza prawda wynikająca z głupstwa głoszenia Krzyża Chrystusowego, która hm Ciebie zgorszyła.
Wtedy działałeś swoją mocą i według swojej woli, dlatego jesteś owieczką poranioną - nie dlatego, że poszedłeś za Nim. Potrzeba Ci zaufać, ale odkryć, że obawa nie jest obawą przed Nim, ale przed Jego obrazem w Tobie i tym co błędnie uznajesz za Jego oczekiwaniami względem Ciebie. Potrzeba pójść wreszcie prawdziwie i tylko za Nim, słuchając Jego.
Nie wiem, czy przestraszyłeś się tej słabości jaka jest elementem człowieczeństwa każdego z nas, nie wiem, czy uciekasz od niej zapominając, że istnieje i próbując żyć jakby jej nie było. Możesz owszem, ale nie uciekniesz od tego co jest podstawą człowieczeństwa, nie uciekniesz od bólu, pytanie o człowieka jest pytaniem o Chrystusa, bez którego go nie zrozumiesz.
To jest wybór wiary - czasem to poczucie, że taki wybór prowadzi obłędu, bo Pan prowadzi inaczej niż nam się wydaje i co innego daje nam wzrost niż byśmy myśleli. Trzeba nam to przetrzymać ufając, że On poprowadzi przez to Morze Czerwone. Zapewniam Cię - życie z Chrystusem nie ma nic a nic z nudy i szarego życia, przeciwnie - to życie bez Niego jest nudną telenowelą.
Michał, to kolejny etap wiary, to zaproszenie do kroku głębszego, do wypłynięcia na głębię bez zabezpieczeń w postaci wyobrażeń i wiedzy o tym, jak ma wyglądać ta głębia i to nowe życie z Nim. Skok w ciemno. Tylko Kościół i życie sakramentalne da Ci pewność, że nie skaczesz bez spadochronu.

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Krystyna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2009-05-31 21:47

Polecam:
http://www.list.media.pl/nr-3-2009-religia-uzdrawia-czy-uzalenia/

 Re: Chcę wrócić do Boga, ale jednocześnie boję się tego.
Autor: Anka (194.42.110.---)
Data:   2009-05-31 22:31

Dlaczego nie można "świrować" i być blisko Boga równocześnie? Czy katolik musi być ponurakiem? Czy uważasz, że Karol Wojtyła był smutasem?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: