Autor: Piotr (---.netia.com.pl)
Data: 2009-07-26 10:44
Brydzusia, coś mi się wydaje, ze Ty nie wiesz, czego chcesz. Zastanów się, czy Boga traktujesz serio, czy tylko "jak trwoga"? Nie wiem, jak Bóg Cie oceni, ale nie liczyłbym na Twoim miejscu na "jakoś to będzie" i "Bóg jest Miłością". Tak jest w rzeczywistości (i tej, ziemskiej jej części i tej pozaziemskiej), ze każdy ma swoje wykonać. To nie jest tak, ze człowiek nic nie może i właściwie, to może tylko Bóg. NIE. Człowiek może (i powinien) zrobić co do niego należy, Bóg zrobi swoje i efektem będzie zbawienie człowieka. Bóg nam dal wolność i NIGDY nie zrobi za nas czegoś, co sami powinniśmy zrobić. Nie powiem, ze do piekła pójdziesz, jak nie odprawisz tych Bogu obiecanych 9 pierwszych piątków, ale nie łudź się, ze przejdzie Ci to tak "psim swędem", jak nie odprawisz ich tu, na ziemi, to licz się z tym serio, ze będziesz je odprawiała w czyśćcu. Lepiej zrób to tu, na ziemi. Tu jest ZDECYDOWANIE ŁATWIEJ. I odkładanie na "może kiedyś" to odkładanie na po śmierci.
Kiedy mieszkałem w mieście i miałem prace, która umożliwiała mi "urwanie się" na pierwszopiątkową spowiedź i Eucharystię - co miesiąc od podstawówki odprawiałem każdy 1-wszy piątek. Jak dowiedziałem się o nabożeństwie 5-ciu pierwszych sobót, to nie odkładałem, tylko powiedziałem sobie, ze "teraz jest najlepszy czas, bo mogę" I odprawiłem je chyba kilka razy (nie liczę, po prostu chodziłem co pierwsza sobotę na Msze św. rano). I okazało się to zbawienne, bo teraz, żebym to mógł wypełnić, musiałbym robić niezłe kombinacje logistyczne (miejsce zamieszkania + godziny pracy).
Wiem, ze Ci się nie chce, ja tez się bilem ze sobą w stylu "sobota, jeszcze bym sobie pospał...". Ale wstawałem. Łatwo jest Bogu powiedzieć "kocham Cie", ale trudniej jest to pokazać czynem. Gdyby ktoś Cie kochał a Ty jego, to uwierzyłabyś jego "kocham cie" na słowo, czy wolałabyś to zobaczyć w praktyce, kiedy Twój ukochany potrafi zrezygnować dla Ciebie od czasu do czasu z tego, co on lubi? Miłość to nie stan przyjemnego nastroju, tylko ciągłe samozaparcie. Słowa nie są nic warte, nawet "Zdrowaśki" można "klepać" do woli. Bóg jednak chce nie tylko slow, ale i dowodów - czynem, miłości człowieka do Niego. I takim drobiazgiem, jak kupienie zonie kwiatów bez powodu dla Boga jest, gdy człowiek "złamie" lenia w sobie, weźmie się w garść i pójdzie jednak odprawiać pierwsze piątki. Żeby człowiekowi to ułatwić - Bóg z tymi nabożeństwami związał wielkie obietnice. Bo On nas zna, wie, ze jak nam nie zamacha marchewka przed nosem, to się nie ruszymy. Jak te osły.
|
|