logo
Niedziela, 12 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: G (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-08-31 18:28

W jaki sposób przezwyciężać swoje podejście do życia typu "przepraszam, że żyję", skłonności do samoponiżania (ktoś uświadomił mi niedawno, że tak się zachowuję)? Chodzi mi o nastawienie, że jest się najgorszą, że zawsze każdemu wszędzie powinno się ustępować (w różnych sytuacjach i tych poważnych i tych drobnych ), że jeśli np. na studiach zostanę pochwalona, a koleżanka dostanie od wykładowcy uwagę, że powinna się bardziej postarać to myślę, że wykładowca jej nie docenił a moją pracę musiał niedokładnie przeczytać. Chodzi mi też np. o postawę: jakieś tam swoje zdanie mam, ale nie wyrażę go za nic, bo ktoś uzna mnie za zacofaną a w ogóle to nie powinnam się odzywać, bo pochodzę ze wsi a często ludzi ze wsi uważa się za podludzi albo przynajmniej za ludzi z gorszej szufladki, z dolnej półki. Jest jeszcze milion innych powodów, dla których zawsze potrafię czynić z siebie tę ostatnią (w stylu chociażby "jego ojciec ma tytuł doktora, więc ja nie mam prawa się z nim przyjaźnić"). Kiedyś myślałam, że to jest pokora. Teraz, poza tym, że właściwie nie wiem czym jest to pokora, widzę jak mi to życie rujnuje. Poszukując książek na ten temat zawsze trafiałam na porady antykatolickie a nie chciałabym z kolei przegiąć w drugą stronę na zasadzie "Panie Boże kiedyś Cię potrzebowałam, bo chciałam czuć się silniejsza, często chodziłam chętnie na msze, bo... ale mi nie pomogłeś, więc sama muszę coś zrobić w tym kierunku a od tej pory msze to tylko z obowiązku i nic ponadto". Czując się ostatnią nie dość, że tracę ludzi, z którymi mogłabym się przyjaźnić to podejrzewam, że mogę być odbierana jako wywyższająca się, zadufana w sobie, bo z kolei może to na zewnątrz wyglądać tak, że nie rozmawiam z kimś, bo myślę, że wiem lepiej. Bardzo proszę o rady.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: m (---.chello.pl)
Data:   2009-09-07 00:03

Mam bardzo podobnie, na szczęście z wiekiem, to słabnie - może patrzymy wtedy na siebie łagodniej. Mnie już nie zależy na ludziach, którzy mnie oceniają z perspektywy tego, kim np. jest mój ojciec lub gdzie pracuję itd. Jeśli tacy ludzie mnie zranią, to oddaję mój smutek w intencji (np. za tych, co nie mają się do kogo odezwać). Też kiedyś odbierano mnie jako wywyższającą się, a teraz te osoby są moimi dobrymi przyjaciółmi. Jeśli ktoś nie ma czasu, by Cię poznać, to nie trać swego na smutki. A pokora to podobno upadek własnej pychy. "Ostatni będą pierwszymi", ale pamiętaj, aby być ostatnią w Imię Pana, a nie z nieśmiałości.
I widzisz, coś tu napisałam, może to nawet Cię podbuduje, a już myślę, że to wszystko pewnie głupie, może lepiej wykasować.
Pomodlę się dzisiaj za Ciebie, Bóg z Tobą.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: IKS (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-07 09:46

Bóg miał również udział w powołaniu Cię do życia, więc chciał Cię mieć na tym świecie. Nie możesz być niepotrzebna i bezwartościowa. Zmieniłabym słowa i swoje myślenie z "przepraszam, że żyję" na "dziękuję, że żyję". Dobrze jest codziennie dziękować Bogu za jakieś dobro, do którego się przyczyniliśmy, choćby to była drobnostka. Warto co dzień je dostrzegać. To stanowi o naszej wartości jako ludzi. Dziękować trzeba również za zdolności, ukończenie studiów. Przecież nie wszystkim dane jest je ukończyć choć mają chęci. Dziwi mnie, że przywiązujesz wagę do środowiska pochodzenia ludzi, ich pozycji. Czy będąc na studiach nie zauważyłaś wartości ludzi, która tkwi w ich człowieczeństwie i wartościach moralnych? Spróbuj polubić siebie, wszak Bóg znajduje mieszkanie w Twoim sercu i to stanowi o tym, kim naprawdę jesteś. Przestań myśleć o sobie. Z radością otwórz się na tych, którzy przechodzą i są obok Ciebie bez względu na to kim są i z jakich środowisk pochodzą. Oni też są ludźmi i potrzebują również Twojego uśmiechu i dobrego słowa.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-07 11:03

Pewnie jakoś da się tego nauczyć, przy współpracy psychologów. Wprawdzie wprost nie da się nagle zmienić uczuć (a tu w grę wchodzą uczucia), jednak na przestrzeni czasu można nimi kierować swoim rozumem, jedne wyciszać, inne pobudzać. Musiałabyś najpierw zrozumieć skąd się to bierze (pogrzebać w dzieciństwie), potem zrozumieć, że i inni mają swoje problemy, ci z profesorskich rodzin także, potem trzeba by się zwyczajnie nauczyć jak trzeba się zachowywać i to wprowadzać w życie. Jak masz na to czas, pieniądze i ochotę - to zrób to.
Może się to stać jednak "samo". Kompleksy rodzą się tam, gdzie zabrakło miłości (naprawdę, albo dziecko tak to właśnie poczuło). Dlatego najlepszym lekarstwem na kompleksy jest czyjaś miłość. Kiedy poczujesz, uwierzysz, że ktoś cię kocha naprawdę, wtedy przestanie mieć dla ciebie znaczenie co myślą inni. Nie mówię, że w ogóle przestanie boleć złe słowo innych, bo zawsze boli, ale porani tylko z zewnątrz, tylko na jakiś czas, płytko. Bo centrum twojego świata będzie ta miłość i z niej będziesz brała siły.
Już słyszę, jak pytasz skąd ją wziąć. Każdy marzy o miłości, a nie zawsze dostaje. Tylko że niekoniecznie mówię o miłości męsko-damskiej. To jest inny temat. Choć ona najszybciej prostuje życie. Człowiek potrzebuje przede wszystkim miłości od kogokolwiek. Potem dopiero w zależności od powołania - tej innej. Człowiek potrzebuje poczuć się kochany. Jeśli jest kochany przez rodziców (jeśli CZUJE się kochany przez rodziców), to wystarcza mu to na wiele lat, czasem na całe życie. Bo miłość dowartościowuje. Jestem kochana, więc jestem coś warta. Jestem kochana jak inni, więc jestem taka jak inni, a nie gorsza. Miłość rodziców daje dziecku pewność siebie, poczucie bezpieczeństwa. Jeśli tego zabrakło, potrzeba dużo wysiłku, żeby to choć trochę nadrobić.
Szukanie przyjaciół - to jedna z prób pomagania sobie. Oczywiście, jeśli się ma kompleksy, to jest o wiele trudniej. Boimy się odepchnięcia, zranienia. Ale dla każdego szukanie przyjaźni, to podjęcie ryzyka odrzucenia. Trzeba podjąć decyzję o własnym życiu: albo chcę być całe życie samotna, niczyja, siedząca w kącie przed telewizorem (co też boli, tyle że cały czas tak samo), albo chcę się wyleczyć z kompleksów i przeżywam radości i smutki na przemian. Wiem, to takie niesprawiedliwe. Ludzie, którzy nie mają kompleksów szybko znajdują przyjaciół. Bo są otwarci, radośni, spokojni. A ludzie, którzy już wcześniej zostali poranieni, albo nie mieli gdzie się nauczyć miłości, muszą o tę przyjaźń bardziej się starać, szukać jej, prosić o nią. Ale tak jest i trudno.
Przyjaciół trzeba szukać. Bo niby dlaczego to inni mają szukać ciebie pierwsi? Oni też mogą bać się odtrącenia przez ciebie. Sama piszesz, że możesz być odbierana jako zarozumialec. (Masz rację, kompleks niższości i wyższości ma podobne zachowania). Ryzyko polega nie na tym, że ty proponujesz przyjaźń, a ktoś mówi "nie". Ryzyko polega na tym, że to ty najpierw masz być przyjacielem dla kogoś, a ktoś może cię zawieść. To ty najpierw dajesz komuś swoją miłość, zaufanie, siebie, to ty najpierw ofiarowujesz przyjaźń. Bo szukanie przyjaciół tylko po to, żeby sobie pomóc, jest wykorzystywaniem, zwykłym egoizmem, a nie przyjaźnią.
A najlepiej jest zacząć od szukania przyjaźni tam, gdzie odrzuconym się na pewno nie będzie. Od przyjaźni z Bogiem. Od przyjaźni. Bo jeśli będziesz szukać Boga tylko po to, żeby cię dowartościował, żeby spełnił prośby, zmienił cię - to lepiej iść do psychologa. On działa bez osobistego zaangażowania, jego można traktować tylko jako pomoc fachowca. Bóg przemienia inaczej. Przez miłość. Ale też oczekuje miłości. Daj Bogu swoją miłość. Siebie. Zrób wszystko, żeby Mu sprawić radość, żeby Mu się podobać. To jest niesamowite przeżycie, kiedy uświadamiasz sobie, że jesteś nikim, a On cię pokochał tak bardzo. Wtedy to "nikim" ma zupełnie inną wartość. Jest z jednej strony dużo większe, niż w stosunku do człowieka. Dużo większe niż "nikt" ze wsi przed synem doktora czy profesora. A z drugiej strony to "nikim" jest takie wywyższone, bo za mnie umierał sam Bóg. Jak bardzo muszę być dla Niego ważna. Jakie wtedy ma znaczenie czy jestem ze wsi, kim są moi rodzice, czy idzie mi nauka w szkole? Im ja jestem mniejsza, tym Jego miłość jest większa. Miłość do mnie. Przy Nim ta małość moja przestaje być problemem. A jeśli jest problemem dla innych, to jest ich problem. Nie musisz walczyć o przyjaźń ludzi, którzy nie potrzebują ciebie samej, tylko tego skąd pochodzisz albo co umiesz. To świadczy tylko, że i oni szukają czegoś, czym sami mogliby się dowartościować, na przykład stanowiska twoich rodziców. Dlaczego więc masz się czuć gorsza przy nich? A jeśli znów przyjdzie ci do głowy myśl: "jego ojciec ma tytuł doktora, więc ja nie mam prawa się z nim przyjaźnić" - to pomyśl sobie, że twoim Ojcem jest Bóg. Więc masz do przyjaźni takie samo prawo, jak i syn doktora.
Bóg o swojej miłości mówi ci wiele razy w Biblii. Czytaj Biblię pod tym kątem. Czytaj tak długo, aż uwierzysz w Jego miłość. A gdy poczujesz się kochana, wtedy łatwiej ci będzie iść do ludzi. Bo nawet, gdy ktoś cię zrani, będziesz na zawsze miała oparcie w Bogu. To dużo więcej, niż brać siły z miłości w dzieciństwie, z miłości rodziców. To dużo mocniejsze, pewniejsze.
A jakaś konkretna rada? "W jaki sposób przezwyciężać swoje podejście do życia typu "przepraszam, że żyję".
Nauczyć się żartować z siebie. Mówię poważnie. Jak tylko zauważysz jakąś swoją wadę, potknięcie, gafę - śmiej się z tego. Nie rozpaczaj, nie użalaj się, tylko śmiej. Najpierw tylko przed sobą. Możesz też pożartować z siebie przed Bogiem. A potem spróbuj to robić czasem przy innych. Wtedy puści wreszcie to napięcie i zaczniesz być prawdziwa. Bo masz rację, twoje zachowanie nie ma nic wspólnego z pokorą. Ty jesteś tak przerażona swoją małością, że nie chcesz sobie pozwolić być mała. Nie chcesz się przyznać przed innymi, jaka jesteś naprawdę. Więc jesteś nieprawdziwa. Ty jesteś gotowa przyznać się do tego, że jesteś nikim wielkim, zwyczajnym szarym człowiekiem - ale dopiero wtedy, kiedy staniesz się kimś wielkim. Widzisz jakie to nienormalne? Brak pokory jest właśnie w tym, że ty absolutnie nie chcesz się zgodzić na siebie taką, jaką jesteś naprawdę. Chcesz być za wszelką cenę kimś innym. A tymczasem, gdybyś zgodziła się na siebie, szybko by się okazało, że jesteś inna niż się tobie wydaje. Dużo wartościowsza. Piękniejsza. Twój własny strach robi cię brzydką. Ludzi ze wsi nie uważa się za podludzi. Najczęściej nawet się nie wie, że ktoś jest ze wsi, chyba że ktoś jest łaskaw o tym zawiadamiać wszystkich dokoła. Kompleksy mają ludzie i ze wsi i z miasta. I zarozumiali są i stąd, i stąd. I chorzy, i głupi, i siwi.
To jest w tobie. Zacznij sama się z siebie śmiać, a wtedy inni nie będą się śmiali z ciebie, tylko do ciebie. Twoim Ojcem jest Bóg. Bądź z tego dumna.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-07 11:30

Masz niską samoocenę (i nie potrafisz docenić tego co masz), ponadto oceniasz innych ludzi według czysto zewnętrznych (i nieprawdziwych) kryteriów. Sama musisz dojść przyczyn tego stanu (łatwiej będzie walczyć ze skutkami). Jedyna rada jaką dla Ciebie mam - nie patrz w ogóle na ludzi, oprzyj się wyłącznie na tym jaką widzi Cię Bóg. Twój obraz w oczach Boga jest zawarty zarówno w Ewangeliach, jak i np. w liście do Rzymian. Jesteś umiłowanym dzieckiem Boga i Jego ambasadorem na Ziemi. Stąd wypływa Twoja godność i Twoja wartość. Czegoś jeszcze potrzebujesz?

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: Aneta (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-07 13:01

Droga G mam te same problemy. Już wiem dlaczego tak się zachowuję. Samo destrukcja, można tak nazwać to poniżanie siebie przed sobą. jestem nikim wartościowym. co mogę ludziom powiedzieć. nawet jak ludzie mi mówią, dzięki Tobie mogę wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć się. tak sobie myślałam co za kłamstwa ktoś mówi. nie wierzę w to, że mogę coś powiedzieć ciekawego. Posłuchaj sobie kazania ks Piotra Pawlukiewicza może Ci to pomoże.
http://odsiebie.com/pokaz/3142970---4126.html
Pozdrawiam

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: happy (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-07 14:25

Radziłabym ci przyjrzeć się uczuciom, które wymagają uzdrowienia. Jeśli pójdziesz śladem Anety, czyli zainteresujesz się kazaniami ks. Piotra Pawlukiewicza, trafisz na stronę http://choinski.pl/zatoka/pliki/Apteczka%20duchowa.doc
Na tej stronie możesz posłuchać pozostałych kazań tego znakomitego kaznodziei, a także dowiedzieć się, że w Piśmie Świętym są fragmenty, które dowartościowują kobiety, np. "Król pragnie twojej piękności: on jest twym Panem; oddaj Mu pokłon!" Ps 45,12.
Zachęcam do lektury Pisma Świętego, jak również publikacji książkowych, poświęconych tematyce uzdrowienia wewnętrznego, które znajdziesz w księgarniach katolickich. Poszukaj też rekolekcji o uzdrowieniu. Módl się Koronką do Miłosierdzia Bożego, polecając Jezusowi Miłosiernemu całkowicie i bez reszty swoje przykre wspomnienia, sytuacje, gdy czułaś się poniżana przez innych. Najlepiej, byłoby to zrobić przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Wiem to z własnego doświadczenia, bo sama sprawdziłam na sobie, że przed Panem Jezusem to, co wydawało się przykre, nie rani.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: G (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-07 16:53

WSZYSTKIM naraz i każdemu z osobna bardzo dziękuję za każde zdanie.
M - dla mnie to, co napisałaś nie jest głupie i cieszę się, że tego nie wykasowałaś.
Pani Bogumiło - kiedy czytam to co Pani napisała to łzy mi się cisną do oczu.
Kiedyś nie przywiązywałam wagi do pochodzenia czy pozycji, liczyło się to, jaki ktoś jest, a nie kim jest. Nauczyłam się tego raczej od dzisiejszego świata. I naprawdę dostrzegam wartość innych ludzi, wręcz uzależniam się od ludzi jakoś chorobliwie, dziecinnie, naiwnie, często przejmując ich zdanie. Jeśli mam z kimś do czynienia przez dłuższy czas to nawet jeśli ten ktoś działał mi na nerwy to kiedy zniknie z mojego życia i tak będę tęsknić a przynajmniej będzie mi żal, że go nie ma, bez względu na to jaki był, o jakim statusie, jaką religię wyznawał. Tylko często nie potrafię ludziom okazywać, jakby to nazwać, swojej przychylności w obawie, że zostanę wyśmiana, zrobię z siebie idiotkę, że ktoś rozmawiając ze mną marnuje czas, który mógłby wykorzystać na rozmowy z bardziej wartościowymi ludźmi a po co ma się zniżać do mojego poziomu. I tak np. kiedy dawniej spotkałam chłopaka który mi (i z połowie dziewczyn w szkole) się podobał, zostaliśmy sami i on zagadywał jakbyśmy znali się od lat, był wyraźnie przyjaźnie do mnie nastawiony, od razu zapalała mi się lampka kontrolna, że skoro sporo dziewczyn się za nim ogląda to na pewno ma dziewczynę, która go kocha, że jeśli będę dla niego zbyt miła, a on mi to odwzajemni, to ona będzie przeze mnie nieszczęśliwa, że zniszczę potencjalny związek dwojga ludzi. Odpowiadałam zdawkowo, na odczepnego, żeby mnie nie polubił za bardzo no i się odczepił. Zawsze gdy idę do spowiedzi to szkoda mi księży, że biedni będą musieli czas marnować, żeby mnie słuchać, bo ktoś wymyślił kiedyś spowiedź uszną, toteż chodzę w miarę rzadko. Zadaniem ponad moje możliwości było napisanie listów motywacyjnych, bo jak ja, ta najgorsza, zawsze usuwająca się w cień, mam postawić siebie w takim świetle, żeby to mnie wybrali spośród setek innych kandydatów, kiedy to liczy się przebojowość i masa innych cech charakteru, osobowości, których nie posiadam. Ostatecznie listy napisałam tak, że spodobały się doradcy, szkoda tylko, że tak właściwie opisują kogoś innego a nie mnie. U mnie nie wzięło się to z braku miłości rodziców, czasem wydaje mi się, że oni kochają mnie aż za bardzo. Wpadam w kompleksy np. kiedy tata czy ktoś inny mówi jak jakaś koleżanka świetnie się "ustawiła" w życiu, bo myślę sobie, że niestety nie ja, ale to już nie jego wina, że chce mnie zmotywować, a mnie to tylko dogłębniej dołuje, to na dziesięć wypowiedzianych zdań zapamiętuję to jedno "przeciwko". Przyjaciele, bardzo długo ich nie miałam, w podstawówce nieśmiałe dzieci nie były lubiane. Teraz jest inaczej, tzn. mam dwie przyjaciółki (i trochę takich przychylniejszych znajomych), to one wykazują inicjatywę, dzwonią, zapraszają, ale wtedy myślę, że robią to z litości, bo co mogę im dać, skoro oparcia we mnie nie znajdą, mogą się tylko wstydzić, że mnie znają.
I przepraszam, że te listy są tak długie, ale w Internecie kto nie chce to nie odpowiada, kto nie chce to nawet nie czyta, dlatego jest łatwiej.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-07 17:30

Straszna egotyczka. Cały czas skupiasz się na sobie. Zajmij się jakimś zadaniem, a nie tym jak Ty, czy inni to robią. Przestań myśleć o sobie, zajmij się innymi. Może jako wolontariusz, może w jakimś hospicjum. Ponieważ patrzysz tylko na siebie jest to fałszywy obraz. Jesteś duchową anorektyczką. Bóg tak na Ciebie nie patrzy. Czytasz Ty w ogóle Pismo Święte?

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: G (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-07 17:54

Pewnie każdy człowiek jakoś widzi co inni w nim lubią a czego nie, stara się podporządkować. Tylko że mnie z kolei wydaje się, że to, za co inni mogą mnie lubić jest dziecinne, infantylne, sama siebie za to nie lubię.
A, wstydzę się tego, że pochodzę ze wsi, bo z różnych źródeł można wysnuć wnioski, że to powód do wstydu, ale nie wstydzę się swoich rodziców, cieszę się, że ich mam takich jacy są.
Obiecuję próbować śmiać się z siebie :).
I jeszcze zastanawiam się – tak naprawdę to chyba pokochałam nie Pana Boga a kogoś kto właśnie ma usuwać kłody spod moich nóg, jeśli dam mu siebie na tym czy innym nabożeństwie, spotkaniu modlitewnym. Że nie w prawdziwego Boga wierzę ale w bożka, który akceptuje moje słabości, bo błogosławieni cisi, którzy się smucą itd. Nie mówiąc już o tym, że na msze chodziłam i z sakramentów korzystałam tylko dla siebie. No i jak taki ego/centryk?, /tyk? ma pokochać Pana Boga naprawdę? To pewnie pytanie bez odpowiedzi.
Dopiero zauważyłam kolejną odpowiedź. Wiem, że to jakieś ego mną zawładnęło, ale nie tak łatwo to zmienić. A jak tu się zająć innymi, z nastawieniem, że mogę im tylko zaszkodzić, że to co mogę zrobić ktoś inny zrobiłby lepiej?
Dziękuję raz jeszcze wszystkim.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: Verba Docent (---.nat.umts.dynamic.eranet.pl)
Data:   2009-09-07 20:49

Z tego co tu można wyczytać wynika, że istnieje problem z tzw. niską samooceną.
To można przezwyciężyć na drodze psychoterapii, treningów interpersonalnych. Sugeruję rozmowę ze specjalistą psychologiem.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: IKS (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-07 21:26

G.
wielu szczyci się tym, że ze wsią związało się ich życie. Przychodzi mi na myśl postać księdza i filozofa Józefa Tischnera. Na miejsce swego spoczynku wybrał cmentarz w Łopusznej (wieś i miejsce zamieszkania w młodości), gdzie znajduje się jego grób. Pomimo niemałego dorobku naukowego szczycił się rozmowami z prostymi góralami wyrażając swoje myśli gwarą góralską. Czy trzeba być filozofem by tak myśleć. By pokochać Boga trzeba prosto i z ufnością pogłębiać wiarę i starać się zrozumieć sprawy życia religijnego (pewne rozwiązania w tym kierunku już Ci proponowano), postawić w centrum Boga. Starać się służyć bliźnim mimo wszystko. Nikt z nas nie wie, czy robi coś najlepiej. Ważne, że stara się robić jak najlepiej umie. Wierząc przyjmij i żyj przykazaniem miłości zaczynając od kochania siebie. Na długą i niełatwą drogę dorastania w wierze: Szczęść Boże.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-08 09:53

Dopiszę się do IKS-a.
Nie czuję tego co pisze G., bo widzę coś innego: jest właśnie moda na kupowanie domów na wsi. Wielu moich znajomych wyprowadziło się na wieś (poza granicami dużych miast), gdzie mają swój dom. Jedni - z braku pieniędzy - bo kilkanaście pokoi na wsi to taniej niż mieć trzy pokoje w mieście (a tubylcy chętnie pomogą w budowie za niewielkie pieniądze). Inni - bo mają pieniądze, a tam jest przestrzeń na budowę przeróżnych zachcianek, cudowności, na winnice, sady, ogrody, na przyjmowanie setek gości. Dla jeszcze innych jest to lokata kapitału. Ponieważ ludzie ze wsi chcą wyprowadzać się do miast, ich pola i domy kupuje się za bezcen. Ci ludzie chwalą się, że mieszkają na wsi.
Dla mnie to najlepszy dowód, że tu nie chodzi o miejsce zamieszkania, tylko o to, co siedzi w głowie. Jak ktoś ma kompleksy, to i w pałacu będzie się czuł nikim. Dlatego trzeba zmieniać siebie. Uwierzyć w swoją wartość. A złośliwych, którzy zawsze wbiją szpilkę, to wszędzie będziemy spotykać. Oni jednak dają świadectwo o swojej głupocie i złości. Nie o naszej. Tu właśnie śmianie się z siebie zabiera im broń.

Chciałabym tylko jeszcze zwrócić uwagę na twoje (G) zdania:
"U mnie nie wzięło się to z braku miłości rodziców, czasem wydaje mi się, że oni kochają mnie aż za bardzo. Wpadam w kompleksy np. kiedy tata czy ktoś inny mówi jak jakaś koleżanka świetnie się "ustawiła" w życiu, bo myślę sobie, że niestety nie ja, ale to już nie jego wina, że chce mnie zmotywować, a mnie to tylko dogłębniej dołuje, to na dziesięć wypowiedzianych zdań zapamiętuję to jedno "przeciwko"." -
Czy nie widzisz w nich sprzeczności? Nie chcę udowodnić ci, że masz złych rodziców. Rodzice nie pokończyli studiów pedagogicznych i nawet bardzo kochając, często popełniają błędy. Błąd to nie to samo co grzech. Dalej sądzę, że zabrakło ci w domu czegoś, jakiejś akceptacji, i także przed rodzicami potrzebujesz zasługiwać na miłość. A miłość w domu powinno się dostawać za darmo.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: G (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-08 20:19

Wielu ludzi z miast przeprowadza się na wieś. Z kolei większość młodych ludzi ze wsi "ucieka" do miasta. Ech.
Wszyscy oczywiście popełniają błędy. Tylko właśnie chyba wina bardziej leży po mojej stronie, bo jeśli ktoś mówi coś dobrego np. o jakiejś mojej dawnej koleżance np. "słyszałaś, ale ona świetnie zarabia", albo "jej ojciec cieszy się, że ma takiego zięcia" itd. - zaraz potrafię sobie dopowiedzieć w myślach całą resztę: no tak, bo ja nigdy za mąż nie wyjdę, będę mieć byle jaką pracę i chcesz mi powiedzieć, że ona jest lepsza, chcesz, żebym była taka jak ona. I sama siebie dołuję.
Dziękuję bardzo, baardzo. Będę często wracać do odpowiedzi. Szczęść Boże.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: happy (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-09 10:05

Droga G,
W swoim ostatnim poście napisałaś, że sama się dołujesz. Dobrze, że już dostrzegasz swój błąd w postępowaniu. Spójrz na to tak: porównywanie się do innych to bardzo nieprzyjemna cecha Polaków. Zwłaszcza w małych miastach i na wsi, gdzie wszyscy się znają. Musisz zachowywać dystans do takich uwag o zarobkach koleżanki lub zięciu sąsiadów.
Jeśli jesteś katoliczką, to porównuj się tylko z Jezusem Chrystusem i Jego Matką, Maryją. Obrazowo przedstawię to tak: nie rozglądaj się na boki tylko patrz w górę, tzn. nie analizuj życia innych osób, nie porównuj się do nich, bo tak naprawdę nie znasz ich życia. Może być tak, że sąsiedzi opowiadają we wsi, że są dumni ze swojego zięcia, bo nie mają pojęcia, co ich córka ukrywa przed nimi. Być może, że mąż ją bije, molestuje i wykorzystuje fizycznie i psychicznie. ale ona wstydzi się do tego przyznać, bo przecież lepiej by wszyscy wiedzieli, że jest szczęśliwą mężatką. Tak powstaje obłuda i zakłamanie, które rozszerza swoje kręgi, przez powtarzanie co kto komu powiedział. Twój ojciec - jak widać - bierze udział w szerzeniu zapewne niesprawdzonych wiadomości. Zakłamanie może dotyczyć też informacji o wysokich zarobkach koleżanki. Nie wiecie, skąd ona ma pieniądze. A jeśli szef w pracy jej dużo płaci, by nie zdradzała jego przekrętów? Jeśli wynagradza ją w ten sposób za współżycie seksualne?

Jeśli twój ojciec czy ktokolwiek inny powtarza takie zasłyszane we wsi nowinki, to jest jego problem. Widocznie ma swoje kompleksy i brak akceptacji siebie. Możesz delikatnie odpowiadać na usłyszane rewelacje, że cieszysz się, że komuś dobrze się powodzi, czy jest szczęśliwy w małżeństwie. A w myślach powtarzaj: Jezu, ufam Tobie, ja, G - otwieram się na działanie Twojego Ducha. Zawierz Matce Jezusa, Maryi. Módl się do św. Józefa o dobre życie.

 Re: Jak przezwyciężać skłonność do poniżania się?
Autor: far (---.net.inotel.pl)
Data:   2009-09-13 13:05

postaraj sie zmienić swoje kompleksy w zalety. jesteś ze wsi? w europie zachodniej, gdzie większość ludzi mieszka w ciasnych blokowiskach ogromnych miast, posiadanie domku na wsi jest luksusem. u nas za 10 lat tez tak będzie :) wiec wtedy będziesz miała przewagę. a zobacz coraz popularniejsze są stadniny koni i agroturystyka, a mleko od krowy smaczniejsze od tego z kartonu.
Ty ze swoich zalet, robisz wady i dlatego czujesz sie gorsza.
Bóg jest Twoim Ojcem, a On jest Królem, poczuj sie jak Królewna, bo jestem Jego córeczką :) na studiach przykładaj sie do nauki i bądź dumna z rezultatów :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: