Autor: Ja (---.ssp.dialog.net.pl)
Data: 2010-11-20 11:48
Nurtuje mnie od jakiegoś czasu pewna sprawa, z którą nie potrafię sobie poradzić, która nagromadziła we mnie [może to zabrzmi bardzo zuchwale] swojego rodzaju żal do Boga i do siebie samej także [przede wszystkim za głupotę]. Ponad rok temu modliłam się o coś bardzo gorąco, systematycznie, modlitwą czasochłonną, wymagającą skupienia i wyrzeczeń przez wiele, wiele dni. [oczywiście wcześniej i później także się modliłam, ale już w inny sposób] Kończąc, otrzymałam to o co tak szczerze błagałam. Potem dziękowałam, wielu znajomym opowiadałam jak Bóg jest cudowny, wspaniały, że trzeba tylko zaufać, gorąco, szczerze i wytrwale się modlić a On na pewno nie pozostanie obojętny. Moja radość i wdzięczność była przeogromna, później jednak wkradł się w ten mój cud od Boga grzech, początkowo walczyłam z nim, później się poddawałam, a na koniec świadomie chciałam i dążyłam do niego, czyli małymi krokami [bo tak w końcu działa szatan] przechodziłam na drugą stronę, choć od Boga się nie odwracałam, z jednej strony żałowałam, z drugiej nie miałam siły by walczyć, po prostu poddałam się. Czasami w złości krzyczałam 'Boże dlaczego, przecież nie tak miało być!' Miałam silne postanowienia, że następnym razem już nie, ale to było zbyt silne. Później to o co tak bardzo się modliłam i co było moim szczęściem nagle odeszło, nie ma, było i minęło. Głupia byłam, choć nie pierwszy raz w życiu. Ale czy Bóg jest mściwy? Czy stało się tak dlatego, że nie potrafiłam uszanować tego co dostałam? Że byłam zbyt słaba, by na początku powiedzieć stanowcze NIE? Że w pewnym sensie przez ten grzech zdeptałam swoje wartości? Chciałam żeby było inaczej, żeby Bóg w tym wszystkim triumfował. Żałuję bardzo... ale nie rozumiem. Przecież Bóg nie ofiaruje człowiekowi tylko dlatego, że się człowiek modli, tego co by było dla niego złe. Sprawa ta w życiu jest dla mnie bardzo istotna, nie chcę życia takiego jakim ono jest ponownie [wiedząc już jakie było wspaniałe przez ostatni rok, jak się odnajdywałam w swoim, teraz już mogę stwierdzić, powołaniu]. To moje pragnienie jest na pierwszym miejscu, inne się nie liczą, bez innych się obejdę. To jest zbyt silne. Dostałam i straciłam. Jak to rozumieć? Gdyby nie ta modlitwa i to, że zaraz po niej otrzymałam to o co się modliłam pewnie nie miałabym rozterek. Ale przecież w życiu nie powinno mówić się o przypadkach, gdy kierujemy się modlitwą i ufnością wobec Boga?
|
|