Autor: ala85 (Bogumiła z Krakowa) (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-06-11 11:12
Kredyt to faktycznie diabelski wynalazek, ale dla ludzi nieodpowiedzialnych. Podobnie zresztą jak alkohol, nóż i parę innych rzeczy. Nawet ciało nasze stworzone przez Boga może być dla niektórych "diabelskim wynalazkiem".
Na kredytach najbardziej cierpią ludzie starsi, którzy są naciągani na zakup niepotrzebnych garnków, zdrowotnych kołder i innych cudowności, nie potrafią szybko liczyć, a odpowiedź przez telefon lub osobiście trzeba dać już, natychmiast, bo szczęście przepadnie. Raty może małe, ale z maleńkiej emerytury można potem nie dać rady.
Diabelstwo kredytu polega też na tym, że się bierze ich naraz kilka, nie przeliczając czy w sumie wystarczy na raty. Że bierze się "chwilówki" wysoko oprocentowane, a potem inny kredyt na spłatę tamtego. Że się chce mieć "już" rzeczy, które nie są konieczne. Wreszcie na tym, że mając wielki kredyt, po opłacie raty resztę pieniędzy wydaje się co do grosza, nie zważając na to, że mogą przyjść gorsze czasy. Nie ma sensu spłacać wcześniej rat, bo kredyt mieszkaniowy jest chyba najniżej oprocentowanym kredytem, ale warto mieć odłożone coś na czarną godzinę. Jeśli jest akcja "mieszkanie", a pieniędzy mało, nie kupuje się wszystkich mebli. Na początek można spać na materacu i mieć jeden stolik. Nawet jak w tych warunkach urodzi się dziecko, nic się nie stanie. Lepiej żeby bez łóżka, niż w atmosferze kłótni rodziców z dziadkami i braku wolności. Ludzie mający więcej pieniędzy, budujący swój dom, często na początku gniotą się w jednej klitce bez mebli, ale już na swoim.
Oczywiście, że z jednej pensji nie da się szybko spłacić rat i wychowywać dziecka (dlatego kredyty są zwykle na 30-40 lat). Ale ludziom samotnym prawie zawsze finansowo jest gorzej rozpocząć nowe życie. Małżonkowie - to generalnie jednak na początku dwie pensje. I dlatego o mieszkaniu warto myśleć od razu, zanim urodzi się dziecko, czy któreś z małżonków straci pracę. Łatwiej i odłożyć, i dorobić do pensji. Nawet jeśli to będzie tylko mycie okien u kogoś, czy przepisywanie pracy magisterskiej. Kto buduje swój dom odkłada każdy grosz. Kredyt trzeba traktować jak budowę domu.
Wynająć można, ale to są często zmarnowane pieniądze. Wydane - już się nie zwrócą, a z nich nigdy czegoś swojego nie będzie. Jeśli jednak nie ma innego wyjścia - to trzeba wynająć. A "pragnienie ciszy i spokoju", wg mnie, nie "pachnie siarką piekielną" - ale jest prawem każdego człowieka. Jeśli już - to pachnie niebem, bo nie w piekle będzie spokój, tylko w niebie.
Małgorzata, nie namawiam cię do kredytu, tylko chcę powiedzieć, że niektórzy tylko w ten sposób mogą mieć coś potrzebnego. I że kłopoty finansowe małżonków są NORMALNE. Tylko niektórzy, szczęśliwcy, nie mają kłopotów. A mam wrażenie, że tobie wydaje się na odwrót, mianowicie, że wszyscy mają dobrze, tylko ty źle. I to ty piszesz, że z rodzicami nie da się mieszkać, a nie ja. Dlatego szukam odpowiedzi.
A zaufanie do Boga może się w różny sposób przejawiać. Można nie brać kredytu i ufać, że Bóg pomoże: teściowie się zmienią, a mieszkanie z czasem samo przyjdzie, bo dostanę spadek, albo podwyżkę. A można wziąć kredyt i ufać, że Bóg pomoże go spłacić, nie stracę pracy, a może nawet dostanę lepszą. Ja, albo mąż.
|
|