Autor: Lina (---.juranet.eu)
Data: 2012-06-14 17:34
Szczęść Boże,
Postanowiłam napisać na forum gdyż nie wiem jak wyjść z pułapki, w której się znalazłam. zostałam wychowana w katolickiej rodzinie, zawsze wysoko ceniłam Kościół i nigdy nie miałam chwil zwątpienia w Boga, jednak będąc w szkole średniej szukałam rozrywki i prowadziłam "imprezowy" tryb życia. w międzyczasie związałam się z o kilka lat starszym mężczyzną, który imprezował dużo dłużej i intensywniej. po kilku latach zamieszkaliśmy ze sobą. zaczęłam odczuwać wielką tęsknotę do Boga, martwiłam się też o mojego chłopaka, gdyż był pogrążony w nałogach, a także o naszą relację. pochodzę z rodziny gdzie tradycja, wiara i rodzina są najważniejsze. nasza relacja taka nie była. długa modlitwa o jego nawrócenie przed obrazem Chrystusa Miłosiernego: "Jezu ufam Tobie" poskutkowała szeregiem zbiegów okoliczności, które wyjawiły tajemnice ukrywane przede mną przez chłopaka. wyprowadziłam się. jednak zamiast moje cierpienie z tym związane ofiarować Panu Bogu w intencji jego nawrócenia, wypłakiwałam się w rękaw przyjaciółkom. po pół roku zeszliśmy się. jednak nie chciałam już podjąć wspólnego mieszkania. minęło następne parę lat. Miłosierdzie Pana jest jednak wielkie. doznałam prawdziwego nawrócenia, mimo, że kilka lat temu nie zaufałam Mu do końca. odczuwam ogromną radość z przyjmowania Komunii świętej. planowaliśmy ślub na ten rok, jednak musieliśmy przełożyć na rok następny. przez 7 lat współżyliśmy bez ślubu, teraz przestałam odczuwać potrzebę współżycia, nie chcę więcej obrażać Boga grzechami. przyszły mąż mnie nie rozumie. nie wiem co robić, chcę mu pokazać życie z Bogiem, jednak on tkwi w innym ciężkim grzechu, niż cudzołóstwo. nie był u spowiedzi ponad 10 lat, a te kilkanaście lat temu nie dostał rozgrzeszenia gdyż nie potraktował spowiedzi poważnie. próbowałam go zaciągnąć na Neokatechumenat, na Msze o uwolnienie i uzdrowienie, pokazywać filmy i świadectwa osób z podobnymi doświadczeniami jak on. na Neokatechumenacie był kilka razy i się zbuntował, po Mszy o uwolnienie był zirytowany każdą drobnostką i nic się nie zmienił. filmy i książki - obejrzy początek, a później jest nieobecny, lub przeczyta kilka stron. naprawdę wybieram tematykę, która powinna go interesować i nic. :( w dodatku ciągle namawia mnie do współżycia, a gdy odmawiam, mówi, że mnie traci.
doradźcie Kochani co mogę uczynić, by przeżyć ten rok celibatu? jak uczynić, by ten rok owocował w poprawę naszych nieseksualnych relacji? jak pomóc mu wyjść z nałogów, by z czystym sumieniem założyć z nim rodzinę (chodzi mi o przyszłe potomstwo)? jak przyczynić się do jego nawrócenia poza modlitwą (oczywiście modlę się za niego)? nie chodzi o to, że chcę coś zrobić, zanim Bóg sprawi cud. najzwyczajniej nie wiem jak zachowywać się na co dzień, by to zmierzało w dobrą stronę. dodam jeszcze dwie rzeczy. on został wychowany w katolickiej rodzinie jednak bez poprawnych wzorców rodzinnych. problemy jego wynikają też z nałogów, zamiłowania do pieniędzy, których zawsze mu brakowało i nerwowego usposobienia. chcę go wyzwolić z tego za sprawą Boga.
drugą rzeczą jest to, że nie liczę na odpowiedzi bym go zostawiła. zdaję sobie sprawę, iż podejmuję ogromny trud, ale świadomie biorę ten krzyż na siebie. kocham tego człowieka i chcę mu pomóc. tylko jak?
|
|