Autor: Monika (już 17l.) (---.piaseczno.robbo.pl)
Data: 2013-09-24 19:33
Mniej więcej rok temu pisałam tu podobnego posta.
Różnica jest w tym, że moje problemy zaczęły się dopiero w I LO.
W tej klasie, szczególnie przez pierwsze kilka miesięcy niemal w ogóle nie jadłam, cięłam się, aż do dwóch prób samobójczych, chciałam uciekać z domu, nie chciałam tylko chodzić do tej szkoły, wagarowałam. Nie dogadywałam się z klasą, źle się tam czułam. Doskonale wiem co czujesz. I bardzo Ci współczuję. To uczucie jest okropne.
Do szkoły jednak musisz chodzić. Musisz się przemóc. Jeśli masz możliwość takiego nauczania (ja nie miałam) to skorzystaj. Może to nie będzie Cię tak dołowało, niszczyło.
Rozmawiałaś na ten temat z rodzicami? Z pedagogiem szkolnym?
(taa... teraz pisze takie rzeczy, a sama tego nie potrafiłam zrobić rok temu)
Musisz podjąć jakieś działania. Musisz zdobyć wykształcenie, żeby móc pracować. Masz cel: chcesz pracować. Więc, mimo braku chęci, mimo lęku, mimo nerwicy, myśli samobójczych weź się w garść i postaraj choć trochę. Nie musisz mieć 5 czy 6 od razu. Ważne, żebyś chodziła do szkoły i się w miarę uczyła.
Teraz nie chodzisz, a zaległości się zbierają. Ja też, jak nie chodziłam, miałam dużo zaległości. Przez cały I semestr obrywałam za to wszystko...
Jeśli rozmawiałaś z rodzicami to poproś ich o wizytę u psychologa.
Mojemu sens, podczas całej I klasy (tzn. teraz też, ale wtedy było ogólnie tragicznie) nadawało to, że codziennie przed szkołą, albo wieczorem szłam na mszę. Jeśli masz taką możliwość to spróbuj. I módl się!
Wiesz... Ja w I klasie nie zawsze się uczyłam, ale wtedy prosiłam Pana Boga, żeby jakoś wykombinował coś, bo ja tego nie przeżyję. Oczywiście, nie liczyłam, że mnie wysłucha, no bo w końcu miałam czas na naukę, ale nie chciało mi się po prostu, jednak On, ku mojemu zdziwieniu ZAWSZE po tej prośbie mnie słuchał. Miała być kartkówka, przełożona, nic nie umiałam na matmę - pani zapytała nie mnie a kogoś innego. I tak wiele, wiele razy. A potem płakałam ze szczęścia, ze Pan Bóg tak mnie kocha. Trudno mi nadal uwierzyć w to, że Pan Bóg mnie wysłuchuje. Fakt, że miałam sporo jedynek, ale często było to dlatego w czasie, gdy Boga miałam gdzieś, nie modliłam się.
BÓG CIĘ KOCHA! I ON CI POMOŻE!!!
Tylko daj coś z siebie. Jakąkolwiek chęć...
Postaraj się. Wierzę w Ciebie.
Mnie się udało.
Ze średniej 3,18 na I semestr na 4.06 na koniec roku. Paska nie miałam, ale dałam z siebie wszystko. Nie zależało mi na kontakcie z osobami, które nie chcą tego, które nie zasługują na to. Ucz się dla siebie, chodź do szkoły dla siebie.
Miałam jeszcze inne, rodzinne problemy, ale jak zajęłam się nauką na serio, nie tylko siedziałam przy biurku z otwartą książką, myśląc jakie to życie jest głupie, to i te problemy nie odgrywały tak dużej roli.
Przed szkołą módl się, a jak będzie trudno w czasie szkoły to wystarczy "Jezu, pomóż" czy "Jezu ufam Tobie!". W drodze do szkoły możesz odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Spróbuj do szkoły iść jak najszybciej. W czwartek, piątek. Jak już zaczniesz chodzić regularnie to trochę się to poprawi wszystko na pewno. Ale nie zaniedbuj szkoły.
Powodzenia :)
|
|