logo
Sobota, 11 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jestem złym pracownikiem, złą chrześcianką.
Autor: gonia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-28 20:36

Witajcie. Postanowiłam napisać, ponieważ dopadają mnie wyrzuty sumienia. Od prawie roku pracuję w dużej firmie, która świadczy oględnie pisząc pomoc. Pracy mamy w bród, wynagradzani jesteśmy słabo, jestem odpowiedzialna za wiele rzeczy, a dla mojego kierownika najważniejsze są terminy w sprawach przeróżnych. Często zostaję za darmo po godzinach, a mimo to nie udaje mi się ani utrzymać z tych pieniędzy, ani zrobić rzeczy, które są naprawdę ważne. Przeważnie marnuję energię na sprawy, które wymaga się ode mnie, by były zrobione w ściśle określonym czasie. Są to sprawy, których nie imałabym się, gdybym prowadziła tę firmę, ponieważ poświęcam czas krętaczom, a ludzie którzy potrzebują naprawdę naszej pomocy czekają na nią czasem naprawdę długo. Za długo. Często jestem wyczerpana, zapominam o nich, bądź po prostu mi się nie chce i czekają na termin, gdy będę musiała to zrobić, choć często mogłabym znacznie to przyspieszyć. Czasem ze zmęczenia i natłoku obowiązków coś pomylę, później się zreflektuję, co znacznie wydłuża czas wykonywania usługi. Nie wykluczam, że działam na ich niekorzyść, ale niestety łatwo o pomyłkę, gdy pracuje się czasem 11 godz. ciągiem w jednej pozycji, jak maszyna... Wg mnie nie jestem dobrym pracownikiem. Z drugiej strony obowiązują mnie określone czynności, które muszę wykonać w danym momencie, a gdy ich nie dopełnię będę miała nieprzyjemności. Często zdarza mi się również nie poświęcać czasu rzeczom niedochodowym, bo tak jak już pisałam - jesteśmy słabo wynagradzani, częściowo prowizyjnie i gonimy za pieniądzem. Wszystko to co napisałam sprawia, że czuję się coraz gorzej, bo wiele rzeczy partaczę, ale wiele też nie zależy ode mnie, choć być może mam większy wpływ na to, niż mi się wydaje. Jestem na początku drogi zawodowej, boję się, że wejdzie mi to w nawyk, nauczę się jak kręcić i nigdy już nie będę robić niczego porządnie. Dopadają mnie wyrzuty sumienia, że nie pomagam tym, którzy najbardziej potrzebują mojej pomocy. Martwi mnie to, bo skoro nie jestem dobrym pracownikiem, nie mogę być dobrą chrześcijanką.

 Re: Jestem złym pracownikiem, złą chrześcianką.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2014-02-04 02:37

Kochana, zadbaj o siebie. Nikt przemęczony nie będzie dobrym pracownikiem. Zacznij szanować swój czas: za nadgodziny albo się odbiera dodatkowe wynagrodzenie, albo je odbiera jako dodatkowy czas wolny, albo się ich nie robi.
Kiedy odpoczniesz, będziesz pracować wydajniej. Jak mówią moi znajomi: medal z ziemniaka za siedzenie w pracy dostaniesz, a może nawet tego nie. Szkoda Twego zdrowia.

 Re: Jestem złym pracownikiem, złą chrześcianką.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2014-02-04 12:24

Po pierwsze: chrześcijanin to nie jest ideał. To żywy człowiek, pełen sprzeczności, słabości. Grzeszny, słaby i błądzący. I mimo tego mamy naśladować Jezusa, być Jego uczniami i uczennicami.
Po drugie: radzę aby rozejrzała się Pani za inną robotą. Może w ramach tej samej firmy, może gdzie indziej. Sam byłem parę razy w podobnej sytuacji, gdy wykonywana praca była przedmiotem udręki, stresu i bólu. Kręciłem się wokół własnego biurka. Z jednej strony bałem się rzucić robotę (bo żona, bo dzieci, bo kredyt, bo ...) a z drugiej miałem jej serdecznie dość. Nie zdecydowałem się na żadne raptowne kroki. Powoli, powoli, powoli zacząłem się rozglądać, składać CV, chodzić na rozmowy. Aż znalazłem to co wydawało mi się, że znalazłem to co chciałem. Poszedłem do mojego szefa i poinformowałem go, że mam zamiar odejść.
I facet mnie zaskoczył. Powiedział mniej więcej coś takiego: "Wie Pan, bardzo Pana cenimy i uważam, że Pana praca jest nam potrzebna. Szkoda, że o tym wszystkim nie powiedział Pan wcześniej. Jeśli można jeszcze prosić o trochę czasu, to proszę poczekać. Złożymy Panu propozycję". I po paru dniach przyszedł do mnie z propozycją reorganizacji mojego stanowiska pracy, wyznaczonej dla mnie ścieżki kariery i tak dalej. Kompletnie, profesjonalnie i porządnie.
I to zmusiło mnie do zastanowienia się. Skoro dwie firmy chcą mnie (czyli chcą kupić moją pracę) i dają mi przyzwoite warunki, to może nie jestem aż takim kompletnym matołem i nieudacznikiem. Może to co robię jest jednak więcej warte, niż myślę. I przyszedł mi do głowy stary, brodaty Marks i jego koncepcja wartości dodatkowej (Mehrwert), którą kapitalista zagarnia dla siebie i nie oddaje pracownikowi.
Skoro oni chcą mnie, to nie chcą mnie bezinteresownie lub dlatego, że mój tata jest ważna figurą (bo nie jest). Oni chcą mnie, bo mogą na mnie zarobić. To może ja zarobię na sobie samym i zacznę pracować sam dla siebie? Wróciłem do domu, porozmawiałem z żoną i następnego dnia otworzyła ona firmę, w której zostałem pełnomocnikiem. I tak to się zaczęło.

 Re: Jestem złym pracownikiem, złą chrześcianką.
Autor: gonia (---.18.199.109.static.rdi.pl)
Data:   2014-02-07 01:13

Witajcie, nie miałam siły odpisać wcześniej.

Myślałam o zmianie pracy, szczególnie ostatnio, bo przeszłam rozmowę z dyrektorem i jedynie zdołował mnie, bo nie podobają mu się wyniki mojej pracy. Dziś mieliśmy spotkanie firmowe i zagroził, ze kto nie będzie osiągał celów wyznaczonych zostanie zwolniony. Jednak boję się odejść, bo wiecie jak jest na rynku pracy, a tu posada pewna, jeśli się spełnia założenia, które zresztą coraz trudniej osiągnąć.

Nie ma u nas przykazu zostawania po godzinach, zostaję z własnej woli, ponieważ są rzeczy, które muszą być zrobione i jeśli nie są skutkuje to nieprzyjemnościami. Nikt tego jednak nie docenia. Ja sama zaczynam mieć problemy zdrowotne z kręgosłupem, dotąd nie brałam zwolnienia, tylko silne środki przeciwbólowe, ale jak widzę, jak pomiata się ludźmi, to płakać mi się chce.

Rozmowy z szefem u mnie nic nie dają. Jest ciągła rekrutacja, nie ja, to ktoś inny.

Nie zrozumieliśmy się do końca chyba z tą złą chrześcijanką. Chodziło mi o to, że jestem od tego, by pomagać ludziom. A przeze mnie czasem czekają wiele dłużej na tę pomoc, choć wiem kto jej naprawdę potrzebuje, kto ma ciężką sytuację. Jednak wymaga się ode mnie innych wielu rzeczy, nie mogę działać własnym rytmem pracy, bo nie może być sytuacji że będą zaległości. W związku z tym muszę poświęcać swój czas krętaczom i kłamcom, mimo że wiem, że to naciągacze, a im z reguły poświęcam tego czasu najwięcej, bo kręcą niesamowicie, natomiast potrzebujący czekają i nie upominają się, a jak ktoś nie woła o swoje, to robię sprawy pilniejsze z punktu widzenia mojego szefa czyli by było wszystko zrobione w terminie. Tak naprawdę mam realny wpływ na to kiedy pomogę potrzebującym, lecz jak mam czas - najzwyczajniej w świecie mi się nie chce i odkładam to na później. Dlatego uważam, że jestem złym pracownikiem i chrześcijanką.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: