Autor: Jakub (---.dynamic.mm.pl)
Data: 2014-04-09 18:26
Kiedyś pisałem o tym, że sercem rozpoznaję powołanie kapłańskie, a zostałem wyrzucony z seminarium w wyniku wady wzroku. No i to wydarzenie sprawiło, że nie jestem w stanie odbyć spowiedzi. Jeszcze w seminarium na adoracjach i cały czas widziałem, że jeżeli odejdę z seminarium i Bóg nie pokaże mi konkretnie innej drogi to wrócę do grzesznego życia. Skoro więc Bóg dopuścił moje odejście z seminarium, nie z mojej winy i nie dał innej drogi, jest to dla mnie oczywiste, że Bóg chce abym prowadził grzeszne życie i moje grzechy są zgodne z wolą Bożą wobec mnie. Przecież Bóg kocha mnie, chce dla mnie jak najlepiej i jest wszechmocny. Skoro tak, nie ma najmniejszego powodu, dla którego Bóg nie pokazałby innej drogi niż grzeszna. O pokazanie prawdy i powołania Bożego modlę się codziennie i proszę Boga o pokazanie właściwej drogi, jeżeli moja jest zła, a efekt to tylko milczenie Boga. Dlatego też, skoro Bóg milczy, nie sprzeciwia się drodze grzechu i akceptuje ją jako moja droga do świętości. W związku z tym nie jestem w stanie odbyć spowiedzi gdyż:
- żal za grzechy mam tylko doczesny (Bóg chce żebym grzeszył)
- nie widzę złą swoich grzechów wykraczających poza doczesność, marnowanie czasu itp.
- skoro Bóg chce żebym grzeszył, nie potrzebuję rozgrzeszenia i nie mogę stracić stanu Łaski
W takim razie jak pozbyć się sprzeczności nauki Kościoła, który mówi, że grzech ma negatywny wpływ na relację z Bogiem i z tym co zostało mi jasno pokazane, że droga grzechu jest dla mnie drogą do świętości na obecny czas? Przyjęcie tej nauki Kościoła znaczyłoby, że Bóg mnie nie kocha (więc kolejna sprzeczność z nauką Kościoła), bo jest to nielogiczne i niespójne z miłością aby Bóg nie pokazywał mi drogi zgodną z Jego wolą. Kościół naucza przecież, że każdy kto pragnie Ducha Świętego, otrzymuje Go i dostaje światło, co ma robić, a ja, mimo wielu modlitw nie dostaje. Kolejna sprzeczność. Ponadto Kościół głosi, że Bóg pragnie abyśmy byli szczęśliwi już tu na ziemi i żeby realizacja powołania dawała szczęście. U mnie tak nie jest. Kolejna sprzeczność. Naprawdę, jak mam uwierzyć Kościołowi, skoro naocznie widzę co innego? To tak jakby stojąc na dworze w słoneczny dzień ktoś próbował przekonać kogoś drugiego, że słońce jest fioletowe. Wiadomo, że nie przekona, bo słońce widać. Tak samo ja widzę, jak działa i prowadzi mnie Bóg.
Co więc mogę zrobić?
- Może znacie jakiegoś kapłana, charyzmatyka, który mógłby przekazać mi prawdę od Ducha Świętego, czego konkretnie i szczegółowo Bóg ode mnie chce?
- Może powinienem się starać o dyspensę od spowiedzi na czas milczenia Boga? Kiedy tylko Bóg pokaże mi właściwą drogę, natychmiast zaprzestanę dążenia do świętości drogą grzechu (teraz zwyczajnie innej nie widzę dla siebie).
- Może ze względu na poważne okoliczności (właśnie takie prowadzenie Boga i brak pomocy) mogę ważnie przystąpić do spowiedzi mimo braku chęci rozgrzeszenia, braku żalu i chęci poprawy na wyższym poziomie niż doczesny?
Co mam zrobić?
|
|