Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2014-05-05 14:27
Proszę mnie zrozumieć dobrze ale to co Pan pisze to są ogólniki. Nic o Pana problemach nie wiemy.
Każdy może powiedzieć: jestem biedny i potrzeba mi pomocy. Pewien mój znajomy, właściciel paru fabryk i kilku biznesów żalił mi się, że jest biedny. "Chyba żartujesz stary, Ty biedny?" powiedziałem mu. "Tak, jestem biedny" powiedział poważnie "Bo bogaci to leżą sobie na plaży pod palmą, popijają drinki i zastanawiają się nad absolutnymi bzdetami. A my, biedni ludzie, musimy ciągle troszczyć się o to co mamy i starać się aby tego nam nie ubyło, bo będą problemy. A że, przy okazji przybywa, to już inna historia".
Czy może Pan określić swoje potrzeby? Jaki charakter ma mieć ta pomoc? Jeśli finansowy, to ile, na co i kiedy Panu potrzeba?
Dopiero wtedy tutejsi Forumowicze będą mogli podać Panu jakieś adresy, dać jakieś wskazówki.
Nie przesadzałbym z tym narzekaniem na miłość bliźniego. Ludzie mogą być pełni miłości bliźniego ale dzielenie się z drugim to wymaga pewnych umiejętności. Także przyjmowanie pomocy.
A że ludzie niechętnie się dzielą? Nie powiedziałbym, że niechętnie ale raczej ostrożnie. Zarobienie paru groszy dziś w Polsce to ciągle spory wysiłek. Nie jesteśmy, jako społeczeństwo, na skraju nędzy ale ciągle mamy krótkie kołdry. Czemu takim powodzeniem u nas cieszą się dyskonty a nie luksusowe delikatesy? Czemu sieć "Biedronka" nie odniosła sukcesu w bogatych krajach a u nas nieustannie otwiera sklep za sklepem? Bo ludzie ciągle patrzą raczej na cenę niż inne aspekty produktu. Dlaczego gros aut jeżdżących po naszych drogach to są raczej dość leciwe pojazdy niż "fulwypasy prosto z salonu"? I tak dalej.
Ciągle jesteśmy poniże przeciętnej europejskiej i z reguły dwa razy oglądamy monetę nim ją wydamy. Także przy pomaganiu innym.
I jeszcze jedno. Nie chcę Pana urazić, broń Boże ale trochę ludzi nacięło się na pomaganiu. Wiemy o zroganizowanych gangach żebrzących dzieci o ciemnej karnacji skóry, wiemy o fikcyjnych "fundacjach", które żerują na chorych ludziach, wiemy o ostentacyjnej działalności charytatywnej ludzi, którzy zarobili niegodziwe pieniądze i teraz chcą się "wyprać". Wiem, że to jest margines ale także taki margines odpycha. Pamiętna sprawa trójmiejskiej piramidy finansowej, która darowała środki na remont kościoła zakonowi. Zakon je zwrócił ale po świecie poszła informacja: wzięli pieniądze od złodziei. Ktoś do kogo zwrócą się o pomoc, w innej szlachetnej sprawie, dwa razy się zastanowi nim im da. Ale i oni dwa razy pomyślą nim pójdą po pomoc. Efekt: dach ciągle przecieka. Przykre ale wytłumaczalne.
Na sam koniec, bo myśl kołacze mi po głowie od wielu, wielu lat. W narodzie jest przekonanie o niesamowitym bogactwie polskiego Kościoła. Znamy "kto ma księdza w rodzie..." i tak dalej. Kłują nas w oczy wypasione bryki proboszczów, kosztowne hobby niektórych hierarchów, cenniki "co łaska ale nie mniej niż" i tak dalej. Jestem w tym Kościele ponad pół wieku, całe moje życie. Mam dość bliski kontakt z ludźmi Kościoła, duchownymi i świeckimi. Poza jednym przypadkiem (mojego ex proboszcza) nie spotkałem się z nikim, kto by na Kościele się wzbogacił. Raczej krótka kołdra niż rozrzutność, raczej skromność niż ostentacja. Jestem krytycznym (nieraz surowym) wiernym i kitu nie daję sobie wciskać. Ale to co widzę wokół mnie jest raczej normalne niż nie normalne. Ten facet, który u nas proboszczował i chciał w szybkim tempie "wyczesać trochę kasy" dla siebie i swojej rodziny długo tego nie robił. Parafianie poszli do biskupa, ten przyjrzał się sprawie i bez większych skandali "wytransferował" księdza proboszcza na mniej zamożną placówkę. Gazety o tym nie pisały, telewizji nie było. Gdy jest normalnie, to nie ma newsa.
Większość z nas (także kler) jest normalna. "Robię w pieniądzach" od wielu, wielu lat. Wiem, że tam gdzie jest mowa o pieniądzach potrzeba ciszy, spokoju, rozsądku, chłodnej kalkulacji i rozumu. Emocje, bezmyślność, hałas nie służą. Wręcz przeciwnie. Oczywiście, że Kościół instytucjonalny trzeba finansować. Także po to aby mógł realizować zadania, o których pisze Pan Stefan. I trzeba to robić jawnie i mądrze. Uważam, że proboszcz mojej parafii musi być dobrym specjalistą od duszy człowieka a księgowym czy kasjerem już dobrym nie musi być. Jeśli jest bardziej biznesmenem niż duszpasterzem, to czujemy, że proporcje są nie takie. No ale duszpasterstwo też wymaga środków, które trzeba jakoś pozyskać. I koło się zamyka.
Warto poważnie o tym kiedyś porozmawiać.
|
|