Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data: 2017-12-20 18:14
"Tęsknota i miłość to według mnie człowiecze słabości i małostkowości niepotrzebnie przypisywane Bogu. Zresztą jego obraz jest zbyt antropomorficzny".
A co w takim razie z próżnością, o którą na początku pytasz lub w pokrętny sposób próbujesz Bogu przypisać? Miłość Ci do Boga nie pasuje, ale próżność tak? Próżność nie tworzy zbyt antropomorficznego obrazu Boga? Nie widzisz braku konsekwencji w swoim rozumowaniu?
Nie wiem, co dla Ciebie kryje się pod słowem miłość, że postrzegasz ją jako słabość i małostkowość. Przeczytaj, co o miłości pisze św. Paweł (1 Kor):
"1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany3.
13 Tak4 więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość".
"strasznie bym się nudził całe wieki tak jak pewnie wielu ludzi z pasjami"
Nie mogę siebie nazwać człowiekiem pozbawionym pasji. A jednak nie mam obaw takich jak Ty. Nie boję się, że w niebie będę tęsknić za ziemskim życiem. Jest wręcz na odwrót. Ziemskie pasje nie są w stanie zaspokoić mojej tęsknoty za Bogiem.
Tego pragnienia Boga nie było we mnie od "zawsze". Bóg za moim przyzwoleniem mnie przemienił. Dał mi poznać przedsmak nieba (nie umiem znaleźć lepszego określenia). To był krótki epizod, bardzo dawno temu, ale tak mocny, że przy nim wszystkie moje wspaniałe ziemskie doznania zbladły. Nie oznacza to bynajmniej, że została mi odebrana radość życia i moje pasje. Nastąpiło tylko przewartościowanie. Bóg podarował mi nowe źródło do czerpania radości. Nową "pasję". Siebie. Jest to "pasja", która tak jak wszystkie ziemskie pasje wymaga czasu i zaangażowania, żeby się rozwijać.
Osobiście nie mam żadnej potrzeby zastanawiania się, jak będzie wyglądało niebo. Nie boję się, że cokolwiek cennego tam stracę. Z ufnością polegam na obietnicy: "Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2, 9).
|
|