Autor: Marek Piotrowski (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2021-05-30 11:11
To jest tzw. Bibliomancja - czyli po prostu wróżenie z Biblii.
Ów zabobon nie jest oczywiście niczym nowym – już wczesne penitencjały kwalifikowały takie zachowanie jako magiczne (pokuta za podobne praktyki mogła trwać do trzech lat). Mimo tego, nie zawsze stosowano się do zakazu – np. cesarz Heraklius w VII wieku szukał w ten sposób odpowiedzi czy atakować Persów, czy raczej się wycofać.
Podobnie święty Grzegorz z Tours relacjonuje w „Historii Franków”:
„(...)Merowech nie wierzył swej wróżbiarce i położył na grobie świętego [Marcina] trzy księgi, to jest Psałterz, Księgi Królewskie i Ewangelie. Czuwał przez całą noc i modlił się, aby święty wyznawca wyjawił mu przyszłość i aby mógł poznać przez znak Pański, czy może pozyskać królestwo, czy też nie.
Gdy potem przez trzy dni pościł, czuwał i modlił się, przystąpił znowu do świętego grobu i otworzył księgę. Była to Księga Królewska. Otóż pierwszy wiersz na stronie, którą otworzył brzmiał tak: „Dlatego, że opuściliście Pana, Boga waszego i szliście za obcymi bogami i nie czyniliście, co prawe przed Jego obliczem, przeto oddał was Pan Bóg wasz w ręce waszych nieprzyjaciół”.
W Psałterzu natomiast natrafił na ten wiersz: „Zaiste z powodu ich przebiegłości, dopuściłeś zło na nich, odrzuciłeś ich, gdy się podnosili. Jakże ogarnęło ich spustoszenie? Nagle zaniemogli i zginęli z powodu nieprawości swoich”. W Ewangeliach zaś znalazł to: „Wiecie, że po dwu dniach jest Pascha i Syn Człowieczy będzie wydany na ukrzyżowanie". Te odpowiedzi mocno go zaniepokoiły, płakał długo nad grobem świętego biskupa, potem wziął z sobą księcia Guntchramna i około pięciuset mężów i odszedł stamtąd.”
Początki tego przesądu nie są oczywiste; wymienia się wróżbiarską odmianę żydowskiego Bath Kol, choć bardziej prawdopodobne jest, iż jest to po prostu „ochrzczona” forma znanych w starożytności wróżb: greckiej Sortes Homericae i rzymskiej Sortes Virgilianae (pierwsza polegała na przypadkowym otwieraniu dzieł Homera, druga – Wergiliusza). Nie były to zresztą zjawiska odosobnione – w podobny sposób później postępowano z Koranem, a w Chinach z Księgą Przemian (księga Yijing). Także Sikhowie otwierają w ten sposób swoją świętą księgę – Śri Guru Granth Sahib .
Papieże i biskupi wielokrotnie krytykowali praktyki bibliomancji, niemniej przesąd był trudny do zwalczenia. Święty Augustyn także krytykował tę praktykę, choć nie specjalnie mocno:
„Co do tych, którzy odczytują losy ze stron Ewangelii, to lepiej, żeby raczej to robili, niżby mieli uciekać się do korzystania z porad demonów; chociaż nie podoba mi się ów zwyczaj obracania na użytek spraw świeckich i marności tego życia boskich wyroczni, mówiących o innym życiu”/List 55/
Sortes Sanctorum nie położył kresu nawet, wydany w 789 roku, zakaz Karola Wielkiego.
Wiemy, iż ta forma wróżbiarstwa była popularna w XVII wieku (niekiedy w zeświecczonej formie – należało wyjść na ulice i słuchać – wróżbą były pierwsze podchwycone słowa), odrodziła się również wśród Metodystów .
Trzeba też uważać, aby nie popaść w przesadę - Sortes Sanctorum łatwo pomylić z delikatną inspiracją Bożą w postaci znaku; nie należy lekceważyć subtelnych „dotknięć” bożych. Na przykład święty Atanazy (połowa IV wieku) w swoim dziele Żywot świętego Antoniego opisał moment, w którym Antoni został pustelnikiem:
„(…) pogrążony w myślach wszedł do domu Bożego, gdzie wtedy właśnie czytano Ewangelię, i usłyszał głos Pana, który mówił bogaczowi: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim. Potem przyjdź i pójdź za mną, a będziesz miał skarb w niebie» (Mt 19,21) […]; wyszedłszy natychmiast, całą posiadłość oddał chłopom ze swojej wsi i sprzedał wszystkie ruchomości, a uzyskane pieniądze dał biednym”
Niekiedy zdarza się, że takie „losowanie” z Biblii bywa niezwykłe – i daje „rezultat” mocno odbiegający od pożądanego. Ale, poprzez „odpowiednią” interpretację, sprawny prowadzący daje sobie radę także z takimi sytuacjami...
W pewnej – dość kontrowersyjnej - wspólnocie uczestniczyłem w „otwieraniu Biblii”. Był to czas pewnego kryzysu – wikariat Rzymu odwołał lidera z prowadzenia wspólnoty, niektórzy biskupi zabraniali tworzenia jej komórek na terenie swoich diecezji itd. Zgromadzeni na spotkaniu modlitewnym prosili o otrzymanie poprzez „otwieranie” proroctwa, czy też „słowa” dla wspólnoty. Otwieraliśmy Biblię we dwoje – ja i jeszcze jedna kobieta.
Niesamowite, ale otworzyliśmy na tej samej stronie Starego Testamentu, „otrzymując” wersety jeden po drugim!
Treść jednak – jeśli zważyć, że miała być „słowem dla wspólnoty” – nie była zachęcająca. Rzekłbym, że gdyby faktycznie przyjąć ją za przepowiednię, byłaby ona fatalna – pamiętam, że wiele było o tym iż „twoje mury zostaną zburzone” itd.
Na szczęście lider był czujny. Po chwili otrzymał natchnienie i wytłumaczył, że to proroctwo mówi, że wszystkie „skostniałe struktury” w Kościele, utrudniające działalność wspólnoty, zostaną obalone…
|
|