Autor: Dariusz (---.24.129.169.ipv4.supernova.orange.pl)
Data: 2022-01-29 08:47
Dzień dobry wszystkim,
Wiem, że temat był już poruszany, że pewnie miliony wartościowych ludzi na świecie to przeżywa lub przeżywało, że być może nie powinienem pisać, ale uwierzcie, że jest to sytuacja, z którą sobie nie radzę i choćby nikt mi tu nie pomógł, sam fakt, że to z siebie wyrzucę pisząc, ma dla mnie duże znaczenie.
Narzeczeństwo, do ślubu zostało kilka miesięcy. Ponad rok temu dowiedziałem się o seksualnej przeszłości narzeczonej, która miała trzech partnerów łóżkowych. Przez ten rok trawiłem to, mniej lub bardziej myśląc, czasem zapominając. Po roku temat wrócił na moją prośbę, bo czuję, że wejście w małżeństwo z takim ciężarem nie jest możliwe.
Jest dziewczyną, jakich teraz bardzo niewiele. Ma dobrą i prawdziwą relację z Niebem, jest mądra, wartościowa. Bardzo mnie kocha i żałuje swojej przeszłości. Zrobiła wiele, żebym nie myślał, nie roztrząsał przeszłości, żebym poczuł się lepiej. My czekamy do ślubu, nie wyobrażamy sobie tego inaczej. Ja jednak wciąż myślę o jej przeszłości. Jej pierwszy związek to długa relacja związana uczuciem i to jestem w stanie zrozumieć, te sprawy w takiej relacji nie są trudne dla mnie do pojęcia. Później jest jednak gorzej. Druga relacja, zaraz po pierwszej, bez miłości, trwająca kilka miesięcy i niestety seks. Natomiast finał mojego cierpienia to jej trzecia relacja, która nie była związkiem, była krótsza od drugiej i też był seks. Po prostu robiła to z kolegą, na etapie rozkręcania znajomości.
Biję się z myślami. Nie wiem, czy ten ślub nie będzie początkiem drogi krzyżowej dla nas. Ona bardzo chce tego ślubu, ja mniej. Jej przeszłość jest dla mnie wielką zadrą. Być może wszystko to, co jest wyspowiadane i rozliczone z Niebem powinienem zostawić, jednak nie potrafię. To po prostu boli. Bardzo nie chcę jej krzywdzić, ale jeśli w małżeństwo wejdę w takim stanie, ono nie przetrwa, wiem to. Nie mam prawa jej winić, skoro zostało jej to wybaczone. Pytanie, czy ja potrafię wybaczyć, mimo że nawet mnie wtedy nie znała.
Nie oczekuję pomocy, w zasadzie chciałem to z siebie wywalić, uzewnętrznić coś, co zjada mnie od środka. Będzie mi trochę lżej.
Wiara pomaga, ale sprawy nie załatwia. Rozumiejąc, czym jest miłość i małżeństwo, wiem, że albo bierze się kogoś takiego, jaki jest, z całym bagażem życiowym, albo wcale. Piekło bardzo chce, żeby nasza relacja nie przetrwała, żeby nie powstało nowe i piękne małżeństwo. Walka jest trudna, jak na razie przegrywam.
To tyle.
Nie musicie odpisywać.
Jezu Ufam Tobie.
|
|