logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

"A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda,
inną drogą udali się z powrotem do swojego kraju" (Mt 2,12)
 
W naszych czasach i w naszych środowiskach nie jest ani naszą ogromną zasługą, ani aż takim szczególnym wydarzeniem, że spotykamy w swoim życiu Boga. Jest On obok nas we wszystkim, w czym żyjemy. Problemem nie jest pierwsze spotkanie, ale ochronienie Jezusa w nas.

Mędrcy byli bardziej bezradni w poszukiwaniach niż my. Coś przeczytali, coś wiedzieli, ale bez szczegółów. Mesjasz był jednak tak ważny, że za wszelką cenę chcieli Go odnaleźć i złożyć pokłon. Gotowi byli nawet zapytać o Niego Heroda.

Jeśli szukamy Boga naprawdę, to nawet Herody wskażą nam do Niego drogę. Ale nie, nie dlatego, że są tacy dobrzy. Nie za darmo. Mają w tym swój ukryty cel. To są dwie sprawy, o których warto pamiętać. Bo czasem tłumaczymy się, że Bóg jest nam obcy, gdyż w naszym środowisku Go nie ma. Boga jednak można spotkać nawet dzięki Herodowi, trzeba tylko mieć odwagę. Dzisiejsza Ewangelia jednak podpowiada, że poszukiwanie to jedno, ale z Herodami nie można się układać. Nie można zawierać umów. Kiedy już spotykamy Jezusa naprawdę, doskonale nasze serce wie, że wracać musimy już inną drogą. Stara droga jest bardzo niebezpieczna. Czasem zagraża życiu Jezusa w nas. Czasem trzeba zmienić całe swoje życie, żeby ochronić Jezusa. Trzeba inną drogą wracać do domu.

I tak naprawdę to właśnie jest najtrudniejsze. Nie to pierwsze spotkanie. Nie rozpoznanie Jezusa w małym Dzieciątku. Najtrudniejsze i zależne tylko od nas jest ochronienie Narodzonego w nas. Gdy trzeba wracać drogą, której jeszcze nie znamy. Inną drogą wracać do domu. Bo co nam z pięknych przeżyć, jeśli chwilę potem Jezusa w nas już nie będzie? Najważniejsze, to inną drogą wracać do domu. Czy jesteśmy na to gotowi?

Bogumiła Szewczyk
https://rozwazaniabogumily.wordpress.com
 
*** 

Epifania w betlejemskiej grocie – cicha i uboga. Jako pierwsi przeżywają ją pasterze, ci najprostsi z ludu Judy. Anioł objawia im nowinę o narodzeniu. Staje się jasność pośród nocy a oni z pośpiechem udają się tam gdzie im powiedziano.

Gwiazda ukazuje się tym czasem na wschodzie i prowadzi Mędrców. Wyruszają oni do kraju Judy bo zobaczyli znak i rozpoznali czas.

Bóg wkracza w życie ludzi bez względu na to kim są. Właśnie tu i teraz, możemy dostrzec ze Bóg naprawdę nie ma względu na osobę, jak powie w przyszłości święty Piotr. Pragnie się objawiać każdemu - od ubogich i prostych do tych, którzy posiadają wiedzę i pozycję.

Bóg przychodzi niepostrzeżenie, ale nie tak, żebyśmy nie mogli tego doświadczyć. Mówi - jestem tu, nie tam gdzie się mnie spodziewałeś, inaczej niż może wcześniej sobie wyobrażałeś. Bóg zazwyczaj zaskakuje każdego, kto trzymał się własnego o Nim przekonania. Cóż On nie chodzi naszymi ścieżkami.

Kolejna epifania, to ta dla Maryi i Józefa - moment ofiarowania Jezusa w świątyni w obecności Symeona i Anny. I dla tych dwojga starców także znak, że długi czas oczekiwania dobiegł końca. Narodził się Emmanuel - Bóg z nami. Maryja i Józef nie wszystko rozumieją. Pozostają niejako „za zasłoną” podobnie jak my wszyscy. Bóg prowadzi ludzi poprzez swoją historię i nie zawsze wszystko tłumaczy. Bardzo często nie tłumaczy wcale ale daje się poznać w osobie Jezusa. Patrz na Mnie i ucz się ode Mnie, mówi Bóg ustami Syna.

Epifania nad rzeką Jordan czyli przyznanie się Boga do ojcostwa. Słowa „oto jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” to wyznanie miłości Synowi. To wyznanie, które pozwali Jezusowi wyruszyć w drogę prowadzącą na krzyż. Jak każdy człowiek, Jezus czerpie siłę z miłości rodzicielskiej, z zapewnienia „jesteś moim ukochanym dzieckiem”. Ma ziemskich rodziców ale poza nimi ma Ojca w niebie, to Jemu będzie pozostawał wierny bardziej niż komukolwiek innemu. Na tej wierności zbuduje wizerunek przyszłego chrześcijanina.

Epifania nad Jordanem jest także doświadczeniem (choć nie bezpośrednim) świętego Jana, ucznia Jezusa, który później zaświadczy o tym, co widział i słyszał. Ucznia, który będzie przy Mistrzu aż do końca i pobiegnie do grobu aby dopiero tam zobaczyć i uwierzyć…

Epifania – Objawienie, moc dana z góry, która zmienia nas ludzi, to doświadczenie które potrafi wywrócić do góry nogami nasze życie. Bo cóż mogli pomyśleć ci prości pastuszkowie, gdy poszli za głosem Anioła i zobaczyli Boże Dziecię w żłobie? Nie wiemy co myśleli, ale jestem pewna, że odtąd stali się innymi ludźmi. Bóg wkroczył w ich życie, doświadczyli cudu i w ich sercach pojawiła się niezwykła radość. Pełni wdzięczności, wielbili Boga.

Bóg zstępuje w życie człowieka i potrzebuje pozytywnej odpowiedzi – naszego tak. Wtedy dzieje się cud. Aby pasterze mogli pójść do Betlejem, wcześniej w Nazarecie młoda dziewczyna zdecydowała wypowiedzieć swoje „fiat” Archaniołowi Gabrielowi. Tak właśnie buduje się społeczność wierzących.

Posłany przez Boga Jan Chrzciciel nie tylko zgadza się na swoją misję, ale wręcz staje się „głosem wołającego na pustyni”. Czy tak właśnie wyobrażał sobie swoje życie? Być może nie. Pełen prawdziwej pokory głosi z mocą obecność Mesjasza pośród ludu. Głosi chrzest nawrócenia. Sługa posłuszny Bogu a jednocześnie mocarz, który uwierzył w swoje posłannictwo nie popadając jednocześnie w samouwielbienie. Wierność Bogu i swojej misji, okupił życiem, podobnie jak Chrystus w przyszłości na drzewie krzyża.

Cud nie dzieje się bez naszej zgody, bez zaufania, że to czego pragnie dla mnie Bóg jest zawsze dobre. Z tym nastawieniem możemy doświadczać działania Boga. Działania, które „koryguje” nasze patrzenie i rozumienie siebie i świata. Prowadzi na nowe, nieznane czasem drogi. Nie jest to jednak zapewnienie, że nic „złego” nas nie spotka, bo Bóg nas od tego zachowa. To jest zapewnienie, że Bóg cię kocha i jesteś Jego umiłowanym dzieckiem. To znaczy, że jesteś ważny, bo sam Bóg chce wejść w relację z tobą, chce być obecny w twoim życiu.

Czasami trzeba zrezygnować z własnych wyobrażeń i przekonań o Bogu i o sobie. Przyznać, że trudności, cierpienie, niezrozumienie były, są i będą, podobnie jak w życiu Maryi, Jezusa i wielu innych. Lecz miłość Boga nigdy nas nie opuści i to właśnie ona pozwoli nam ostatecznie wszystko przetrwać.

Anna Orlik
 
***

Litania na Objawienie Pańskie  odmów

***

 
Kazanie św. Leona Wielkiego, papieża

(Kazanie 3 na Objawienie Pańskie, 1-3. 5) 
Całemu światu Pan okazał swoje zbawienie

 

Bóg miłosierny w odwiecznych wyrokach swej opatrzności ustanowił Chrystusa zbawieniem wszystkich narodów i postanowił przyjść z pomocą w ostatecznych czasach ginącemu światu. 

Błogosławionemu patriarsze Abrahamowi zostało niegdyś przyrzeczone niezliczone potomstwo wywodzące się z tych narodów, a miało ono powstać nie jako potomstwo naturalne, lecz zrodzone z żywej wiary. Toteż zostało ono porównane do niezliczonych gwiazd na niebie, aby od praojca ludów oczekiwano potomstwa nie ziemskiego, lecz pochodzącego z niebios. 

Niechże więc wejdzie do rodziny patriarchów całość narodów, niech błogosławieństwo obiecane synom Abrahama otrzymają synowie obietnicy, skoro się go wyrzekają synowie ciała. Niech w osobach trzech mędrców wszystkie narody oddają pokłon Stwórcy wszechświata. I nie tylko Judea, ale cała ziemia niech pozna Boga, by wszędzie "w Izraelu wielkie było Jego imię". 

Poznawszy więc tajemnice Bożej łaskawości, w weselu ducha uczcijmy ten dzień powołania pogan, a więc i zaczątków naszej wiary. Dzięki składajmy miłosiernemu Bogu. "On nas uzdolnił - mówi Apostoł - do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On nas uwolnił spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna", bo tak zostało przepowiedziane w proroctwie Izajasza: "Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami krainy mroków światło zabłysło". O tym samym ludzie pogan ten sam Prorok mówi do Pana: "Będą Cię wzywać ludy, które o Tobie nie wiedziały, i ci, którzy Cię nie znali, przybiegną do Ciebie". 

Ujrzał ten dzień Abraham "i rozradował się", gdy w duchu rozpoznał synów swej wiary otrzymujących błogosławieństwo w jego potomstwie, to jest w Chrystusie. Widział oczyma wiary, że zostanie ojcem wszystkich narodów, "oddawszy chwałę Bogu i będąc przekonany, że mocen On jest również wypełnić, co obiecał". 

Opiewał ten dzień i Dawid w psalmach, kiedy mówił: "Przyjdą wszystkie ludy przez Ciebie stworzone i Tobie, Panie, oddadzą pokłon, będą sławiły Twe imię... Pan okazał swoje zbawienie, na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość". 

Wiemy, kiedy zaczęło się to spełniać. Wtedy mianowicie, gdy gwiazda przynagliła trzech mędrców w ich dalekich krainach i doprowadziła ich do poznania Króla nieba i ziemi i do złożenia Mu hołdu. Ten przykład wzywa i nas do pójścia w ich ślady: przecież i my mamy z całych sił służyć tej łasce, która wszystkich wzywa do Chrystusa. 

Ukochani! W tym dążeniu wszyscy powinniście dopomagać sobie wzajemnie, aby w królestwie niebios zabłysnąć jak synowie światła, a zdobywać je trzeba czystą wiarą i dobrymi czynami. I niech to się stanie przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez wszystkie wieki. Amen.

 

***

Człowiek pyta:

Czy deszcz ma ojca?
A kto zrodził krople rosy?
Z czyjego łona lód wyszedł? Kto rozmnożył szron z nieba?
Jak to woda krzepnie na kamień, powierzchnia głębiny się ścina?
Czy połączysz gwiazdy Plejad? Rozluźnisz więzy Oriona? Czy wypuścisz o czasie Gwiazdę Poranną? I wywiedziesz Niedźwiedzicę z dziećmi? Czy znane ci prawa niebios, czy wyjaśnisz ich pismo na ziemi? Czy głos swój podniesiesz do chmur, by cię ulewa przykryła? Czy poślesz pioruny i pójdą ze słowem: Jesteśmy do usług?
Kto ibisowi dał mądrość, a rozum dał kogutowi?
Kto mądrze policzy chmury, w niebiosa zgromadzi wodę, gdy gleba stwardnieje na bryłę, a pola zamienią się w grudy?
Czy lwicy zdobyczy nałowisz, nasycisz żarłoczność lwiątek, gdy one mieszkają w kryjówkach, w gęstwinach czekają wieczoru?
Kto żeru dostarcza krukowi, gdy młode do Boga wołają, gdy błądzą ogromnie zgłodniałe?

Hi 38, 28-41

***

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XXIX. W JAKI SPOSÓB WZYWAĆ I CHWALIĆ BOGA, KIEDY ZAGRAŻA CIERPIENIE

1. Panie, niech imię Twoje będzie błogosławione na wieki Ps 113(112),2; Dn 2,20, że podobało Ci się, aby spadła na mnie ta próba i cierpienie. Nie mogę od niego uciec, ale muszę uciec się do Ciebie, abyś mi pomógł i zło obrócił dla mnie na dobro.
Panie, teraz jest mi źle i nielekko na sercu, cierpienie bardzo mnie dręczy. Cóż mam teraz powiedzieć, Ojcze umiłowany? Jestem jakby w kleszczach. Wybaw mnie z tej złej godziny.

Ale przecież dlatego doszedłem do tej godziny, abyś Ty okazał swoją potęgę J 12,27-28 i uwolnił mnie, gdy będę już na dnie Ps 40(39),14. Zechciej, Panie, wyprowadzić mnie, bo cóż ja, biedny, poradzę, gdzież pójdę, jeśli nie do Ciebie? A teraz daj mi cierpliwość, Panie. Pomóż mi, Boże Ps 109(108),26, a nie ulęknę się, w jakiejkolwiek znajdę się udręce.

2. A w tej chwili cóż mogę powiedzieć? Panie, bądź wola Twoja Mt 26,42. Zasłużyłem na karę i udrękę. Muszę wszystko przeżyć i przeżyć cierpliwie, póki nie przejdzie burza i nie rozpogodzi się nade mną.

Bo przecież wszechpotężna Twoja ręka jest w mocy Mdr 11,17 i tę próbę odjąć ode mnie i umniejszyć jej nacisk, abym nie upadł, bo przecież już nieraz doznawałem Twej opieki, Boże mój, moje miłosierdzie Ps 59(58),18. A im mnie trudniej, tym łatwiej Tobie odmienić wszystko skinieniem Twej potężnej dłoni Ps 77(76),11.

 

Tomasz a Kempis, 'O naśladowaniu Chrystusa'

***

SKĄD WOJNA?

Za co człowiek na bliźnich tak często uderza.
Jak na dzikie zwierzęta? Bo w sobie ma zwierza.
Adam Mickiewicz

***

Nie pozwól, aby drobna sprzeczka zrujnowała wielką przyjaźń.

H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia' 

Patron Dnia



Św. Zyta
 
dziewica, patronka służących

Św. Zyta urodziła się w biednej, ale bardzo pobożnej rodzinie chrześcijańskiej. Jej starsza siostra była cysterką, a jej wuj był pustelnikiem, którego miejscowi ludzie uważali za świętego. Św. Zyta odznaczała się dużym posłuszeństwem; każde polecenie matki traktowała jak wypełnianie woli Bożej. Mając dwanaście lat została służącą u zamożnego tkacza w Lukce, trzydzieści kilometrów od jej rodzinnej wioski Monte Sagrati. W tej rodzinie miała pozostać przez czterdzieści osiem lat. Codziennie znajdowała czas na wysłuchanie Mszy św. i odmawianie modlitw; swoje domowe obowiązki wypełniała tak skrupulatnie, iż inne służące miały jej to za złe. Z początku jej pracodawcy mieli jej za złe zbyt hojne rozdawanie chleba biednym; z czasem jednak jej dobroć i cierpliwość przekonały ich zupełnie; święta stała się zaufanym przyjacielem rodziny. Dano jej wolną rękę jeśli idzie o rozkład pracy w domu; święta podjęła się jeszcze odwiedzin u chorych i więźniów. Szybko rozeszła się w Lucke wieść o jej dobrych czynach i nadprzyrodzonych wizjach, które miała. Odwiedzali ją nawet ludzie na wysokich stanowiskach. Po śmierci w roku 1278 ogłoszono ją świętą.

jutro: św. Piotra Chanel

wczoraj
dziś
jutro