logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
rozmawa z o. Andrzejem Kamińskim
Czasem można nawet zabłądzić, by dojść do celu
List
 



redakcja LISTu rozmawia z o. Andrzejem Kamińskim, dominikaninem, kierownikiem duchowym, prezesem Stowarzyszenia LIST, dyrektorem Instytutu Nauk Religijnych św. Tomasza z Akwinu w Kijowie.


Ludzie mówią: "Znalazłem swoje powołanie", mając na myśli to, że są np. małżonkami albo osobami duchownymi. Wydaje się, że ktoś, kto znalazł swoje powołanie, ma już święty spokój.

Ja świętego spokoju nie znalazłem. Z chwilą wieczystych ślubów zrzuciłem po prostu balast rozterek związanych z pytaniami, gdzie jest moje miejsce w świecie i jaką drogą Bóg chce mnie prowadzić. Śluby wieczyste dodały mi sił, żeby iść na całość w życiu z Bogiem. W głos powołania trzeba się wsłuchiwać do końca życia. Początkowo, gdy jako kapłan rozpocząłem pracę w klasztorze, powierzono mi opiekę nad nowicjatem – funkcję submagistra. Nie za bardzo się w tym odnajdywałem. Wiedziałem, że zakon to moje miejsce, ale czułem, że bycie submagistrem, później magistrem, to jeszcze nie jest wszystko, co chcę w życiu robić. Wierzyłem jednak, że to etap drogi, który przygotowuje mnie do czegoś innego. Teraz, kiedy pracuję na Ukrainie, marzę, by założyć tam Dom Modlitwy. Nigdy tego marzenia nie nazywałem "głosem powołania", ale może właśnie w ten sposób się ono realizuje. Choć może być też tak, że w Niebie okaże się, że ważniejsze od założenia Domu Modlitwy były rozmowy z ludźmi, które odbywałem tak trochę przy okazji.

Czasem angażujemy się w coś przekonani, że to jest nasze powołanie, że warto temu poświęcić swoje życie. Po drodze robimy wiele rzeczy, o których myślimy, że są błahe i nieważne. Możliwe, że kiedyś okaże się, że te "błahostki" były tym, co mieliśmy na tym świecie zrobić.

Może powołanie to coś takiego, co mamy wewnątrz, z czym się rodzimy, taka drogocenna perła, którą mamy pokazać światu przez to, co robimy.

Powołanie rzeźbi i przemienienia mnie samego. W dodatku – i to jest zdumiewające – dzieje się to często przez zdarzenia i sytuacje, w których wydaje się, że poniosłem klęskę. Jeden z moich współbraci, o. Kalikst, otrzymał od Boga niezwykłą ilość darów, od tworzenia poezji i pieśni zaczynając, na projektowaniu różnych urządzeń mechanicznych kończąc. Kiedy był jeszcze klerykiem, o. Jacek Woroniecki, reformator naszego zakonu w Polsce, dał mu do sprawdzenia swoją ostatnią książkę. To, że wybrał akurat jego, świadczyło o tym, że już wtedy dostrzegł, jak bardzo Kalikst został obdarowany. A przecież Kalikst nie skończył żadnych fakultetów. Przez większość swego zakonnego życia uczył w nowicjacie śpiewu, a my, bracia studenci, śmialiśmy się z jego sposobu dyrygowania. Patrząc po ludzku, jego talenty nie zmieniły świata. Można powiedzieć, że zakon zmarnował jego dary, a wiele mógłby dzięki nim osiągnąć. Kiedy jednak przyglądałem się o. Kalikstowi pod koniec jego życia, zobaczyłem w jego sercu perłę. Nie zmienił dzięki niej świata. Bardziej ona zmieniła jego, także przez trudności, jakich doświadczał. Właśnie w taki sposób święci naprawiają świat.

 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
Grażyna Starzak

Internet to dobrodziejstwo. Cytując Jana Pawła II, to „ogromny Boży dar, który pozwala nam inaczej żyć, funkcjonować”, natomiast naszą powinnością jest to, żebyśmy z tego korzystali w sposób odpowiedzialny, dla naszego duchowego dobra. Dotyczy to głównie ludzi młodych, którzy spędzają przed ekranem komputera czy smartfona wiele godzin dziennie. To na nich powinniśmy skoncentrować swoje działania. 

 

Z ks. prof. Michałem Drożdżem rozmawia Grażyna Starzak

 
Ks. Piotr Mazurkiewicz
Ks. Józef Tischner powiedział kiedyś, że nie zna człowieka, który straciłby wiarę po lekturze dzieł Marksa, ale za to zna kilku, którzy stracili ją po rozmowie z własnym proboszczem. Słowa te, co nie dziwi, wzbudziły spore oburzenie wśród duchowieństwa. Wyrażają one jednak pewną intuicję, której nie warto zbyt pospiesznie lekceważyć...
 
Przemysław Radzyński
W seminarium zakonnym silny akcent kładziony jest na wychowanie do życia wspólnego, które prowadzimy później w małych wspólnotach. Życie księży diecezjalnych jest życiem bardziej indywidualnym, bez wspólnych modlitw, posiłków, tak mocnego pielęgnowania wzajemnych więzi. Życie wspólne nie jest łatwe...

O życiu i zasadach panujących w seminarium opowiada rektor Wyższego Seminarium Duchownego Zakonu Pijarów w Krakowie o. Marek Kudach SP w rozmowie z Przemysławem Radzyńskim.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS