logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Geoffroy-Marie
Ewangelizować siebie
Wydawnictwo Homo Dei
 


Bóg chce wejść z impetem w nasze życie, dać nam zakosztować swojej obecności i przekazać nam swój pokój i swoją radość. Najpierw musimy jednak otworzyć serce na Miłość, a umysł na światło Boże. Czy można zatem podjąć ryzyko omówienia tematu życia wewnętrznego? Tak, ponieważ chodzi o królestwo Boże w naszym sercu! Czy możemy myśleć, że nawiążemy relację z Bogiem, pomijając życie wewnętrzne? Nie, ponieważ wymaga ona doświadczenia osobistego spotkania z Bogiem.


Wydawca: Homo Dei
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-62579-58-7
Format: 125 x 195mm
Stron: 168
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę 
    

 
Życie w Duchu Świętym 
 

Potrzebujemy zatem Ducha Świętego do odkry­wania w sobie rzeczywistej i pełnej obecności Boga w Trzech Osobach. Duch Święty jest także darem miłości – Miłość Boża rozlana jest w sercach waszych przez Ducha Świętego (Rz 5, 5). Daje nam poznać faktyczną i głęboką jedność z życiem Trójcy Świętej. 
 
Tak właśnie wygląda czas Kościoła od dwóch tysięcy lat, pod okiem boskiej Opatrzności: to czas Ducha Świętego, który rozpościera swój oddech Życia, po­cząwszy od Zielonych Świąt, aby tworzyć wszystkie rzeczy nowe. Chrystus mówił nam o tym: Ja przysze­dłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfito­ści (J 10, 10). To Życie należy do Ducha nawiedzające­go bez przerwy nasze wnętrze i je przemieniającego. Duch Święty prowadzi nas ku następnemu etapowi wiary i naszego wewnętrznego życia. 
 
Gdy chcemy scharakteryzować ścieżkę wewnętrz­ną wiary chrześcijańskiej w świetle tego, co Aposto­łowie odkrywali krok po kroku, możemy wyróżnić jej trzy etapy: 
 
– Na początku Apostołowie żywili wiarę w Ga­lilejczyka, uformowani byli bowiem przez judaizm i znajomość Tory. Po spotkaniu z Jezusem nad je­ziorem mesjanistyczny wymiar ich wiary rozkwitł w całej pełni: Jezus z Nazaretu był Mesjaszem, któ­rego oczekiwali, Synem Boga, i dlatego chodzili za Nim przez trzy lata. Ale głęboko w ich sercach po­zostawał pewien mesjanizm historyczny, doczesny, pozwalający im mieć nadzieję na zniesienie oku­pacji rzymskiej i ustanowienie monarchii ziem­skiej. Doświadczenie krzyża i śmierci Jezusa było decydujące: zaparli się, nie zaakceptowali słów Chrystusa, mówił bowiem o słabości i wrażliwości prowadzącej do zgody na własną śmierć. Ich wiara była bardzo ludzka, skupiona jedynie na prakty­kach religijnych. 
 
– Apostołowie wchodzą w etap prawdziwej wia­ry chrześcijańskiej dzięki przystąpieniu do tajem­nicy Zmartwychwstania. Po rozpoznaniu własnego niedowiarstwa wyznają wiarę w Chrystusa żyjącego i zmartwychwstałego. Dalej jednak się chowają, od­czuwają strach, ich wiara nie jest pełna, ich życie nie zmieniło się całkowicie. Mają wiarę, ale jeszcze nie jest to „wiara żywa”, która miłosierdziu zawdzięcza swoją przemianę w świadectwo życia. 
 
– Dzień Zesłania Ducha Świętego stał się momen­tem przełomowym dla ich wiary. Podmuch, języki ognia, uderzenia błyskawic były tylko namacalnym wyrażeniem doświadczenia wewnętrznego niepod­legającego dyskusji: daru Ducha Świętego. Od razu, jak opisuje to św. Łukasz w Dziejach Apostolskich, Piotr i pozostali Apostołowie wyszli z Wieczernika i wyznali publicznie swoją wiarę. Strach ich opuścił, nastał odpowiedni czas do ogłoszenia nowego życia wewnętrznego, całkowicie przemienionego przez Tego, który był ich Życiem. Pierwszym dziełem Du­cha w ich sercach było ogłoszenie zmartwychwsta­łego Mesjasza (kerygmat): „Żyje ten, którego wyście ukrzyżowali” (por. Dz 2, 32–36). Zmartwychwsta­nie Chrystusa rozumiane dzięki Duchowi Święte­mu stało się falą uderzeniową rozchodzącą się do dzisiaj. Wszyscy Apostołowie, z wyjątkiem Jana, umarli śmiercią męczeńską, właśnie dlatego, że nie odczuwali już strachu. Tylko zwycięstwo Zmar­twychwstania, tylko życie wieczne, owoc prawdziwej wiary mogą naprawdę się liczyć i podważyć wartość wszystkich spraw, nawet własnego, ludzkiego życia. 
 
Ten postępujący rozwój wiary Apostołów wyjaś­nia ewolucję naszej duchowej wędrówki. Zakorze­nieni w tradycji rodzinnej i religijnej, praktykowa­nie naszej wiary pozostawiamy na poziomie kul­turowym, częstokroć zewnętrznym w stosunku do nas. Następnie doświadczamy Chrystusa prawdzi­wie żyjącego w naszej duszy, nasza wiara umacnia się dzięki życiu modlitwą i formacją duchową, ale w dniu prawdziwej próby wszystko znowu zostaje podane w wątpliwość, zaczynamy faktycznie wątpić w moc Bożą. Nie rozumiemy, dlaczego Wszechmo­gący pozwala nam tak cierpieć i pewnego dnia, kie­dy wszystko w naszym życiu się wali, jesteśmy nawet w stanie zaprzeć się wiary w Chrystusa. Dlatego wi­dzimy, że życie wewnętrzne nie powinno zadowalać się tylko przystąpieniem do Jezusa Zmartwychwsta­łego – potrzebujemy Ducha Świętego, by ożywiał nas od środka. 
Pozorna nieobecność Jezusa od chwili Wniebo­wstąpienia to dla nas czas próby i On o tym wie, jednak dobrze rozumiemy Jego intencję, by się odsunąć, ro­biąc w ten sposób miejsce Duchowi Świętemu. Dzię­ki swojej mądrości Chrystus pragnie objawić nam tajemnicę Trójcy Świętej, prowadząc nas do wypeł­niania woli Ojca i dając nam życie Ducha. Duch Święty, działając w naszym chrześcijańskim życiu, ma za zadanie pomóc nam żyć pełnią w Chrystusie dzięki dwóm drogom światła i miłości. Prowadzi nas do „pełni prawdy”, oświecając nasz nadprzyrodzony umysł światłem wiary i przemieniając naszą zdol­ność miłowania przez dar miłosierdzia. 
 
Aby nasze życie wewnętrzne nie było bezbarw­ne i jednostajne, ale by stało się niczym tryskające źródło życia, Duch jest nam dany w każdym cza­sie, a Jego ożywiająca siła ciągle czeka na odkrycie. Niektórzy mieli okazję przeżyć zmysłowe i chary­zmatyczne doświadczenie nadzwyczajnego wylania darów Ducha Świętego podczas modlitwy albo we wspólnocie, każdy jednak może zostać wewnętrznie odnowiony dzięki łasce sakramentu bierzmowania, w której Jego obecność jest nam w pełni dana. Spo­tkanie z Duchem Świętym może odbyć się w sposób zupełnie zwyczajny, delikatnie i swobodnie. Przy­pomnijmy sobie proroka Eliasza, kiedy schronił się w grocie na górze Horeb: czekał na przyjście Boga, On jednak nie był ani w wichurze, ani w ogniu, ani też w deszczu. Bóg przyszedł jako szmer łagodnego powiewu, jak szept, który otula serce. Podobnie jak Eliaszowi, Duch Święty pragnie ofiarować nam swo­je pocałunki miłości małymi, powoli następującymi dotknięciami. Nie bójmy się zatem gwałtowności albo czułości Ducha, ale spróbujmy regularnie pro­sić o Jego obecność w naszej duszy. 
 
Duch Święty znajduje się głęboko w naszych ser­cach jak skarb, który chcemy odkrywać: Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6, 21). Bł. Elżbieta od Najświętszej Trójcy znalazła go i to odmieniło całe jej życie: „Zdaje mi się, że znalazłam moje niebo na ziemi, albowiem niebo to Bóg, a Bóg – to moja dusza. W dniu, w którym to zrozumiałam, wszystko dla mnie stało się jasne, i chciałabym ten sekret cichutko przekazywać tym wszystkim, któ­rych kocham” (List 123) [9]. Wszystko stało się dla niej zrozumiałe, kiedy Duch Święty przyszedł do jej ser­ca: oto cała jej tajemnica. Dzięki Duchowi wszystko rozjaśnia się od środka. Pomyślmy o tym pięknym doświadczeniu, jakiego doznajemy, odwiedzając katedrę. Jedną rzeczą jest zobaczyć ją od zewnątrz, w jej szarości, inną natomiast znaleźć się w środku, kiedy w południe promienie słoneczne dotykające witraży rozbłyskują po chwili oślepiającym blaskiem kolorów w majestacie architektonicznej sztuki. Taką katedrą jest także nasze własne ciało, naturalne świa­tło to pojawienie się Ducha Świętego rozświetla­jącego od środka całe nasze chrześcijańskie życie. Witraże naszej duszy połyskują dzięki Jego świa­tłu. Jean Lafrance, człowiek wielkiego formatu, nie wahał się potwierdzić to słowami: „Świętość nie po­lega na ulepszaniu samego siebie, by stać się dobrym, ale na tym, by pozwolić komuś innemu żyć w na­szym wnętrzu, promiennemu życiu Ducha”. 
 
Światło miłości Ducha może nas przeniknąć tyl­ko pod warunkiem, że o nie prosimy. Olivier Cle­ment, prawosławny teolog, pisał: „Otwórzcie drzwi waszych serc, prosząc o miłość, tę miłość, która ude­rza”. Postawa oczekiwania wyrażona jest najlepiej w Pieśni nad pieśniami: Ukochany mój! (…) biegnie przez góry, skacze po pagórkach (Pnp 2, 8). Pozosta­ję w domu i czekam, aż ukochany zapuka do moich drzwi. Czy go usłyszę? A jeśli on odejdzie wtedy, kie­dy będę otwierać drzwi… Kimże jest ta umiłowana poszukująca małżonka, jeśli nie jest to Niewiasta, symbol Izraela, zapowiedź Kościoła i Maryi? Każdy z nas jest z jej rodu, jesteśmy tą małżonką, niestru­dzenie szukającą Umiłowanego, Męża, którym jest Duch Święty. Jak było już wspomniane, Duch Świę­ty pozostaje niemożliwy do określenia, możemy Go poznać tylko po efektach i po serii symboli, takich jak podmuch lub ogień, które pokazują, że nie da się Go dotknąć, że nie możemy Go schwycić, mimo że faktycznie istnieje. Jako wicher wzmacnia nasze ży­cie, jako ogień spala nas w miłości. 
 
Modlitwa do Ducha Świętego przenosi nas w świat dziecka charakterystyczny dla człowieka, który wie, że nie ma prawa otrzymywać, ale odważa się prosić, bo zdaje sobie sprawę ze swojej zależno­ści od drugiej osoby. Wzrastanie w rozwoju ducho­wym to stawanie się dorosłym w wierze, odnajdując jednocześnie prawdziwe serce dziecka. W każdym wieku można odrodzić się w Duchu, można odkryć młodość serca, tak bardzo zresztą charakterystyczną dla świętych. Czy zdarzyło nam się zobaczyć świę­tego odczuwającego smutek, pozbawionego zapału wewnętrznego albo miłosierdzia? Dziecko także jest osobą, która potrafi się zachwycić, podziwiać. Kiedy nie jesteśmy już zdolni do tego, by wyrażać zachwyt i zdumienie, znaczy to po prostu, że jesteśmy znie­chęceni i zmęczeni. Nasza dusza mniej zniszczona jest przez upływające lata niż przez ciężar kłopotów, które na nas spadają. To pewny znak, że utraciliśmy serce dziecka. Jaka jest więc nasza zdolność do dzi­wienia się i podziwiania? Dziecięce serce jest otwarte i poszukujące dzięki Duchowi Świętemu. Ciągle się zastanawia i pragnie zrozumieć. Przyjście Ducha Świętego do naszej duszy powinno zwykle wzbudzać nowe pragnienie kochania prawdy. Jest to najczęściej umiejętność, której nam brakuje, czyli używanie inteligencji rozumu i prawdy w naszym życiu du­chowym. Bardzo chcemy kochać, nie dążąc do ro­zumienia ani do zadawania sobie pytań. Tak łatwo uciekamy się do powtarzania już wcześniej powzię­tych decyzji, korzystamy z gotowych rozwiązań, szu­kamy bezpieczeństwa w tym, co podpowiadają nam uczucia, w stereotypach uczuciowych wynikających nie tylko z naszego doświadczenia. Drzemie w nas ciągle pewien rodzaj fideizmu i przeszkadza Ducho­wi Świętemu wykonywać Jego pracę, mającą na celu oświecenie naszego umysłu i naszej wiary. To poszu­kiwanie prawdy nie zależy ani od poziomu naszego wykształcenia, ani od naszej wiedzy, ani od kultury. Jest to wyraz gotowości umysłu, który w sposób na­turalny lubi rozumieć i szukać sensu tego, co robimy. Przypomnijmy sobie świętych, którzy nie studiowali, ale chcieli poświęcić swój rozum prawdzie. Dobrym przykładem jest życie małej Marty Robin z Château­neuf de Galaure, blisko Walencji: przez długi okres nie chodziła do szkoły z powodu chorowitości, a jeszcze mniej czasu poświęcała studiowaniu teolo­gii, oddała się jednak nauce Ducha Świętego, który dał jej wiedzę i nadzwyczajne rozumienie Świętej Trójcy, męki Chrystusa czy wielkiej odnowy Kościo­ła, która nastąpiła podczas Soboru Watykańskiego II. Jak bardzo zdumiewający w naszym chrześcijańskim życiu jest fakt, że tak często „zapominamy” prosić Ducha Świętego o to, by nas oświecił i dał nam zdol­ność wiary. Łatwo pozostawiamy Go bez pracy… 
 
Gdyby wiedziano, jak bardzo mógłby On pobu­dzić naszą inteligencję i dodać nam miłosnej po­mysłowości, by natchnąć naszą codzienność! Paweł miał tego świadomość, kiedy w swoim wspaniałym Liście do Galatów zachęcał nas do wstąpienia na tę drogę wolności Ducha: Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy (Ga 5, 25); Postępujcie według Ducha (Ga 5, 16). Duch Święty przychodzi od­nowić nasze życie i obowiązki, aby jego zwyczajność, a czasem nawet banalność, przeżywana była w nie­zwykły sposób dzięki temu tchnieniu miłosierdzia. Dla przykładu, Duch ofiarowuje nam nowe spoj­rzenie na naszego małżonka, może obudzić w nas chęć podejmowania nowych sposobów wyrażania miłości, by oddanie drugiej osobie nie było przez nas wycierpiane, ale pomagało szukać jej dobra. Może pobudzać nas do pomysłowości: proponując miłe słowa, czułe gesty wyrażające delikatność mi­łości. Duch pomaga także człowiekowi postępować według zasad, prawa albo autorytetu, ukazując nam tę cudowną wolność dziecka Bożego, wolność, która zdolna jest stawić czoła lękowi albo poczuciu winy.  

_____________________
Przypisy:

 [9] Bł. Elżbieta od Trójcy Świętej, Pisma wszystkie, t. 2: Listy z Karmelu, tłum. J.E. Bielecki, Kraków 2006, s. 84–85.




 
Zobacz także
Kazimierz Pek MIC

Na odkrycie czeka wciąż niedoceniona teologia św. Ludwika zawarta w Miłości Mądrości Przedwiecznej. Rękopis tego dzieła znaleziono prawie w tym samym czasie co rękopis Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Pismo o mądrości spotkał inny los niż dzieła o pobożności maryjnej. Publikowano je bowiem z różnymi przeróbkami.

 
Karol Wojteczek
Nie po raz pierwszy św. s. Faustyna Kowalska została wybrana na patronkę Światowych Dni Młodzieży. Po raz pierwszy jednak znalazła się w gronie tak kameralnym - tylko ona i Jan Paweł II. Co ta niezwykła święta ma do powiedzenia młodym uczestnikom ŚDM 2016? I czy niesione przez nią przesłanie Bożego Miłosierdzia pozostaje dzisiaj czymś aktualnym? 
 
ks. Mariusz Rosik

Kiedy odwiedzamy groby zmarłych, często z naszych ust płynie do niebios gorąca modlitwa o ich zbawienie. Czy mamy podstawy sądzić, że możemy w jakikolwiek sposób wpłynąć na los tych, którzy odeszli już na drugi brzeg? Czy możemy dosięgnąć ich swą miłością? Czy Biblia daje podstawy do modlitwy za zmarłych? Sięgnijmy po trzy biblijne obrazy.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS