logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Eucharystia
Autor: paskalina (---.chello.pl)
Data:   2003-08-08 01:12

W jednym z ostatnich postów HansMaria powołując się na książkę księdza Malińskiego napisał "że nawet bez przyjmowania Komunii Msza jest ważna, bo cała jest sakramentem".
Był taki okres w moim życiu, zaraz po nawróceniu, że przez rok nie chodziłam do spowiedzi, bo nie umiałam odczuć skruchy z powodu pewnego grzechu i obiecać poprawy. Uznałam, że taka spowiedź, gdzie robię perskie oko obiecując poprawę, to jawna kpina z Boga i sakramentu pokuty, więc już lepiej wstrzymać się dopóki nie będę miała siły pokonać permanentnego grzechu, w którym żyłam. Pokonać przynajmniej na tyle, by mieć dobrą wolę przestać go popełniać, przynajmniej chcieć spróbować i wreszcie odczuć skruchę.
Po pewnym czasie przestałam też chodzić na mszę, bo żyjąc w grzechu nie mogłam przystępować do komunii, a uważałam, że mój udział w roli 'gapia' tylko Boga obraża.
Po roku skruszona jak syn marnotrawny poszłam do spowiedzi. Chociaż wciąż się bałam, że popełniania grzechu nie zaprzestanę, to jednak wreszcie uświadomiłam sobie jego zło i wreszcie odczułam skruchę - powiedziałam Bogu 'Panie, Ty wiesz, że bez Twojej pomocy nie dam rady'. Bóg mnie wysłuchał, skłonność do tego grzechu ustąpiła, jestem w Kościele i staram się codzień przystępować do komunii. W kościele na mszy widzę, że część osób wcale nie przystępuje do komunii - myślę, że może są w takiej sytuacji jak kiedyś ja. Ale ja przestałam wtedy chodzić na mszę, a oni chodzą co niedzielę, wciąż nie przystępują do komunii i wydają się nie cierpieć ani nie wstydzić specjalnie z tego powodu - czasem siadają w pierwszych ławkach. Msza oczywiście sama w sobie jest sakramentem, ale czy ktoś z Was umiałby mi wytłumaczyć w jaki sposób jest sakramentem dla kogoś, kto w niej nie uczestniczy w pełni, 'asystuje' tylko nie uczestnicząc w najważniejszym wydarzeniu - komunii - z powodu przedłożenia grzechu nad eucharystię? Czy takie uczestnictwo jest wypełnianiem woli Boga? Czy raczej nie stanowi jakiejś 'prowizorki' dającej nam miły komfort, że co prawda żyjemy w grzechu permanentnym, ale na mszy jesteśmy, więc nie jest z nami tak źle? Czy nie lepiej w ogóle zaprzestać, zobaczyć, co się bez mszy traci, zobaczyć swoją nędzę, gdy żyjemy z dala od Boga, stęsknić się za Chrystusem i wrócić już nie jako widz, ale jako syn marnotrawny? Czy namawianie do takiej 'prowizorki' nie jest rozwadnianiem prawd wiary? Ja wiem, że nie chodzenie w niedzielę na mszę to grzech ciężki, ale przecież u Jakuba (2, 10) czytamy: "Choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie. Ten bowiem, który powiedział: Nie cudzołóż!, powiedział także: Nie zabijaj! Jeżeli więc nie popełniasz cudzołóstwa, jednak dopuszczasz się zabójstwa, jesteś przestępcą wobec Prawa."
Nie chodzi mi tu oczywiście żeby ktoś zrezygnował z mszy, bo zdarza mu się popełnić grzech, choćby ciężki, chodzi mi o życie w stanie permanentnego grzechu ciężkiego, z którego nie chcemy zrezygnować. Jak wyleczyć się z takiego grzechu, jeśli nie odczuwamy skutków rozłąki z Bogiem choćby poprzez nieuczestniczenie w mszy?
Zaznaczam, że nie chcę polemizować z księdzem Malińskim, chcę po prostu zrozumieć sens takiego połowicznego uczestnictwa. Pozdrawiam.

 Tematy Autor  Data
 Eucharystia nowy paskalina 
  Re: Eucharystia nowy Piotr Szymanski 
  Re: Eucharystia nowy Ala 
  Re: Eucharystia nowy magdalena 
  Re: Eucharystia nowy HansMaria 
  Re: Eucharystia nowy lidia 
  Re: Eucharystia nowy Tadeusz 
  Re: Eucharystia nowy paskalina 
  Re: Eucharystia nowy HansMaria 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: