logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anna Ewa Guzik
Historia Kościoła w pigułce
Wydawnictwo M
 


ISBN 83-7221-947-8
Format 130/200 mm;
stron 160;
Wydawnictwo M - 2003 r.
Cena 14,50 PLN

 
Wielki rozłam - 1054 r.
 
"(...) aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a ja w Tobie (...)" (J 17, 12).
 
Chrystus modlił się o jedność wśród swoich uczniów - w miłości i służbie Bogu i ludziom, jedność wyznawanych i głoszonych prawd Ewangelii. Ważna także była jedność między zakładanymi przez Apostołów Kościołami, między krainami, do których udawali się głosić Słowo Boże.
 
Przez pierwsze wieki istnienia chrześcijaństwa utrzymywała się jedność między Rzymem a Konstantynopolem (Bizancjum), czyli dwoma najważniejszymi ośrodkami chrześcijaństwa. Co się na nią składało? Te same głoszone prawdy wiary na Wschodzie i Zachodzie, prześladowania, jakie dotykały chrześcijan. Czynnikiem cementującym Kościół były też zwoływane co jakiś czas sobory. Nazywano je „ekumenicznymi", bo ich postanowienia obowiązywały cały ówczesny świat chrześcijański - i lokalne Kościoły podległe Rzymowi, i te bliżej Konstantynopola. Także rozwijająca się literatura chrześcijańska bardzo szybko rozprzestrzeniała się po Europie i Azji - wielkie dzieła teologów wschodnich znane były na Zachodzie i odwrotnie. Kościół wschodni zawsze uznawał prymat Kościoła rzymskiego, gdyż wiązała się z nim postać św. Piotra, który w tym mieście działał, poniósł śmierć męczeńską i został pochowany. Ponadto w Rzymie rezydował cesarz. Każdy biskup miał swą siedzibę w metropolii, czyli stolicy prowincji rzymskiej i tylko na tym terenie mógł sprawować jakąkolwiek władzę.
 
Po upadku Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie Bizantyjczycy słusznie uznali się za spadkobierców starożytnych Rzymian. Przez wiele lat, kiedy Rzym chylił się ku upadkowi, a w końcu został zdobyty przez barbarzyńskie plemiona, Konstantynopol przeżywał rozkwit kulturalny. Tam sprawnie funkcjonowała administracja państwowa i kościelna, rozwijała się sztuka religijna, kwitło życie monastyczne. Władza cesarza była silna nie tylko w sprawach świeckich, ale i tych dotyczących Kościoła.
 
A jednak tym najważniejszym w chrześcijańskim świecie ośrodkom - Rzymowi i Konstantynopolowi - nie zawsze udawało się w pełni tę upragnioną jedność zachowywać. Konflikty, jakie zdarzały się pomiędzy nimi, były zazwyczaj dziełem obu stron, a powodowały je bardzo różne przyczyny: doktrynalne, polityczne, społeczne, kulturowe. Napięcia rosły, nawarstwiały się, wynikały często z wzajemnego niezrozumienia, innej mentalności ludzi Wschodu i Zachodu. Wielokroć przyczyną sporów były osobiste urazy i wyolbrzymianie spraw błahych. Rozłam, jaki dokonał się w 1054 r., nie był dziełem chwili, ale narastał stopniowo i nie jest łatwo wskazać wszystkie elementy historycznej „układanki", która doprowadziła do powstania Wielkiej Schizmy Wschodniej.
 
Konstantynopol bardzo dbał o swoją niezależność i zachowanie autonomii. Uznawał zwierzchnictwo Rzymu, ale nie chciał uznać władzy papieża nad Kościołem wschodnim. Biskupi bizantyjscy byli przeciwni, aby sprawy, które dotyczyły ich Kościoła, rozwiązywane były na Zachodzie. Nie zgadzano się także na uznanie Rzymu za najwyższą instancję w sprawach sądowych.
 
W VI w. pojawiła się legenda o pochodzeniu biskupstwa w Bizancjum, którą w VIII i IX w. zaczęto się posługiwać dla wykazania wyższości Konstantynopola nad Rzymem. Według słów legendy, kiedy św. Andrzej apostoł udawał się z Pontu do Grecji, przechodził przez tereny ówczesnego Bizancjum i tam wyświęcił pierwszego biskupa Konstantynopola. A ponieważ Ewangelia św. Jana mówi, że to Andrzej pierwszy spotkał Jezusa i przyprowadził do Niego swego brata, Szymona Piotra, późniejszego papieża, zatem Kościół konstantynopolitański ma większe znaczenie niż ten w Rzymie.
 
Pod koniec VII w., w 692 r., odbył się synod Kościoła wschodniego w Trullo. Przybyli na niego papiescy legaci, których jednak z rozmysłem ignorowano, nie przyjęto także dekretów przesłanych na synod przez papieża. Uchwały synodu narzucały całemu Kościołowi praktyki stosowane przez Kościół wschodni. Te postanowienia odrzucił papież Sergiusz I, za co cesarz nakazał go uwięzić. Przed tym jednak uratowały papieża wojska italskie, które zbuntowały się przeciw cesarzowi.
 
Na pewien czas zapanował pokój między dwiema stolicami Kościoła. Nie trwał niestety zbyt długo. Kiedy Italii zagrozili Longobardowie, a papież nie otrzymał pomocy od cesarza Bizancjum, poprosił o nią króla Franków, Pepina. Od tego czasu datuje się powstanie ścisłej więzi między papiestwem a monarchią frankijską. Pepin, a potem jego syn, Karol, zostali przez papieży obdarowani tytułem „patrycjuszy Rzymu”, co znaczyło, że Ojciec Święty oddaje się pod ich opiekę i u nich będzie szukał pomocy w wypadku niebezpieczeństwa. W pewien sposób papieże „wymykali się” spod władzy cesarstwa bizantyjskiego. Dla tego ostatniego niemałym upokorzeniem była koronacja Karola Wielkiego na cesarza Zachodu w uroczystość Bożego Narodzenia 800 r. Cesarstwo wschodnie odebrało ten fakt jako uzurpację i przejaw buntu, bowiem koronacja ta oznaczała odrzucenie zwierzchnictwa cesarza Bizancjum nad całą Europą. Ten konflikt zakończył się kilka lat później, kiedy w Akwizgranie poselstwo bizantyjskie obwołało Karola Wielkiego cesarzem.
 
Napięte stosunki między Rzymem a Konstantynopolem uwidoczniły się także w tzw. sporze focjańskim. Gdy zakończył się konflikt obrazoburczy, w Kościele zarysowały się dwie wyraźne tendencje - odrzucenie od Kościoła tych wszystkich, którzy ulegli ikonoklastycznej herezji oraz stanowisko reprezentowane przez „umiarkowanych” - głoszących możliwość ponownego przyjęcia na łono Kościoła tych, którzy obrali złą drogę, a potem z niej zawrócili. W 856 r., po pałacowym zamachu stanu, musiał ustąpić ze stolicy biskupiej w Konstantynopolu patriarcha Ignacy, przedstawiciel „nieprzejednanych”. Na jego miejsce wybrano „umiarkowanego” Focjusza. Zwołany na prośbę cesarza synod z udziałem legatów papieskich uznał go za prawowitego patriarchę. Papież jednak pod wpływem zwolenników Ignacego nie zatwierdził poczynań swych legatów, a wybór Focjusza uznano za niezgodny z prawem i przywrócono na stolicę bizantyjską Ignacego. Nie zaakceptowali tego postanowienia Bizantyjczycy i stosunki między obu stolicami ponownie się pogorszyły, doszło nawet do ekskomunikowania papieża przez synod w Konstantynopolu.
 
Niejako w pomoc załamującej się jedności przyszedł kolejny przewrót w pałacu. Nowy cesarz zmusił Focjusza do rezygnacji z pełnionego urzędu i zezwolił na powrót patriarsze Ignacemu. Potępienie Focjusza przyjął sobór zwołany do Konstantynopola, ponadto potwierdzono w nim, że Konstantynopol zajmuje drugie miejsce po Rzymie, a biskupi i patriarchowie mają pełnię władzy nad powierzonymi sobie terenami. Po śmierci Ignacego Focjusz znów został uznany za legalnego patriarchę Konstantynopola. Istotą sporu focjańskiego była ingerencja papieża w znaczące sprawy Kościoła wschodniego.
 
Z postacią patriarchy Focjusza wiąże się jeszcze jedno zagadnienie, dziś niemal przysłowiowe, jeśli chodzi o powód zerwania jedności Kościoła powszechnego: Filioque. Ten zwrot pojawił się po raz pierwszy w wyznaniu wiary (Credo) w VI w. w Kościele hiszpańskim i oznaczał, że Duch Święty pochodzi od Ojca i Syna (łac. filius - syn, que - i). Sformułowanie to zostało przyjęte przez Kościoły Niemiec, Francji oraz w Rzymie. Kościół zachodni, choć uważał, że ten zwrot jest teologicznie lepszy, nie narzucał go i nie sprzeciwiał się pierwotnej wersji Credo. Generalnie także Kościół wschodni wykazywał dużą tolerancję dla odmiennych poglądów teologicznych, jeśli tylko nie były heretyckie. Ale tu sprawa dotyczyła zmiany w Credo, a tej, zdaniem Greków, mógł dokonać jedynie sobór. Nie mógł zatem Kościół wschodni przyjąć niesoborowej nauki Zachodu. Ponadto, Konstantynopol odrzucał zwrot Filioque jako błędny teologicznie. Bowiem zdaniem teologów Kościoła wschodniego Duch Święty pochodzi od Ojca przez Syna.
 
Nawet ten problem mógł pozostać w orbicie teologicznych rozważań i nie mieć wpływu na stosunki między stolicami ówczesnego chrześcijaństwa, gdyby nie to, że Filioque zaczęto dodawać do Credo w Kościele bułgarskim. Taka próba „zaszczepienia" przez łacinników tego wyrażenia na terenach podległych Konstantynopolowi została odebrana przez Kościół wschodni jako chęć narzucenia na tych obszarach zwierzchnictwa Rzymu. Patriarcha Focjusz napisał nawet encyklikę, w której uznał Filioque za doktrynę heretycką, zatem niejako opowiedział się przeciw Rzymowi.
 
Innym dogmatycznym problemem, jaki kładł cień na stosunki rzymsko - wschodnie, była interpretacja kanonów II Soboru Nicejskiego, który potępił ikonoklazm. Do Karola Wielkiego dotarły bowiem błędne tłumaczenia sformułowań soborowych, z których wynikało, że Wschód popiera niszczenie wizerunków. Zwołany do Frankfurtu synod potępił Sobór Nicejski, co dla Wschodu oznaczało, że Zachód popiera ikonoklazm. Na szczęście jednak papież odmówił zatwierdzenia uchwał synodalnych.
 
Konflikty między Wschodem i Zachodem miały różne podłoża, nawet matrymonialne. Na początku X w. cesarz Leon VI po raz czwarty zawarł związek małżeński. Wschodnie prawo kościelne mówiło, że drugie i trzecie małżeństwo jest niegodne, ale ważne, natomiast czwarte jest już nielegalne. Po wstąpieniu w związek małżeński cesarz zaproponował, aby na temat tego faktu wypowiedzieli się inni patriarchowie, między innymi papież. Ten ostatni powołał się na praktykę Zachodu, która nie ograniczała liczby małżeństw. W efekcie takiego stanowiska papieskiego patriarcha Konstantynopola, przeciwny małżeństwu cesarza, musiał opuścić swój urząd. I znów Rzym ingerował w istotne sprawy Kościoła bizantyjskiego.
 
Do ostatecznego zerwania doszło w XI w. Paradoksalnie, jego powodem była chęć zacieśnienia stosunków między obiema stolicami. Tymczasem patriarcha Konstantynopola, Michał Cerulariusz, obawiał się pogłębienia więzi z papiestwem. Zaczął więc prowadzić politykę „antyłacińską” - zamykał łacińskie kościoły, narzucał obrządek grecki, wyśmiewał zachodnie praktyki. Wywiązała się zatem korespondencja pomiędzy nim a papieżem, daleka od politycznej poprawności. Pisane po grecku gwałtowne listy od patriarchy Michała trafiały do papieża w łacińskim tłumaczeniu i zaostrzonym tonie. Kiedy zaś podjęto obustronną próbę załagodzenia stosunków, na przeszkodzie do zgody stanął... język. Otóż Michał, pisząc do papieża, tytułował go „bratem", a nie „ojcem", a pod listem podpisał się jako „patriarcha ekumeniczny". Zwrotu tego Cerulariusz użył w znaczeniu „patriarcha cesarstwa", a urzędnicy papiescy przetłumaczyli go jako „patriarcha całego zamieszkałego świata".
 
Na odpowiedź papieża nie trzeba było długo czekać. Wysłał do Bizancjum swych legatów z kardynałem Humbertem na czele. Przypomnieli oni patriarsze Konstantynopola, że prymat Rzymu wywodzi się z prawa boskiego i ludzkiego, stąd Michał Cerulariusz musi mu się podporządkować. Skrytykowali go za używanie tytułu „ekumeniczny" i za lekceważenie łacińskich zwyczajów. Na słowa papieskich przedstawicieli padła odpowiedź, że przywiezione przez nich pisma są sfałszowane (co później okazało się prawdą). Ponadto, kiedy oni byli w podróży do Konstantynopola, zmarł papież i legaci nie mieli dla siebie i swojej misji żadnego oparcia, co więcej, misja utraciła swoją prawomocność. I to był punkt kulminacyjny. 16 lipca 1054 r. posłańcy Rzymu złożyli na ołtarzu w kościele Mądrości Bożej w Konstantynopolu bullę ekskomunikującą Michała i jego zwolenników. Na rozkaz cesarza została ona spalona, a patriarcha Konstantynopola ogłosił episkopatowi wschodniemu, że ostatecznie zrywa z Rzymem. Sam obrzucił ekskomuniką papieskich legatów i wszystkich łacinników. Takie są początki Wielkiej Schizmy Wschodniej.
 
Późniejsze badania historyczne dowiodły, że z powodu śmierci papieża, ekskomunika nie miała żadnej mocy prawnej. Bezsporne pozostaje jedno - powstał naprawdę głęboki rozłam w jedności Kościoła. W następnych wiekach pogłębiały go jeszcze wyprawy krzyżowe, nieumiejętność kompromisu, porozumienia się. Choć na soborach podejmowano próby dojścia do zgody, zawsze coś stawało na drodze, czasem był to nieistotny z pozoru szczegół, który urastał do rangi wielkiego problemu nie dającego się rozwiązać. Na zmiany trzeba było czekać. I nie chodziło tu tylko o zmianę stanowiska w tym czy innym dogmatycznym problemie. Chodziło o zmianę myślenia, mentalności. Trzeba było po wielu wiekach zauważyć, że choć są rzeczy, które nas, katolików i prawosławnych dzielą, to także są rzeczy, które nas łączą. I tego zaczęto szukać: wiara oparta na Piśmie Świętym i Tradycji, sakramenty, kult Maryi i świętych.
 
Czy były efekty? Z inspiracji papieża Piusa XI w pierwszej połowie XX w. powstał w Belgii pierwszy klasztor benedyktyński, który miał na celu propagowanie i przedstawianie teologii, liturgii i duchowości Kościoła wschodniego. Przełomem w dążeniu do utraconej jedności były lata sześćdziesiąte naszego stulecia. Jan XXIII powołał do istnienia Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan. Jednym z dzieł tegoż Sekretariatu było zaproszenie na rozpoczynający się Sobór Watykański II przedstawicieli innych Kościołów chrześcijańskich (jednym z nich był Paul Evdokimov, świecki pisarz, prawosławny teolog rosyjski), ponadto Sekretariat zredagował jeden z dokumentów soborowych dotyczący jedności chrześcijan: Dekret o ekumenizmie.
 
Następca Jana XXIII, Paweł VI, na początku drugiej sesji Soboru wygłosił przemówienie, w którym prosił o odpuszczenie wyrządzonego zła i udzielał przebaczenia za zło, jakiego doznał Kościół katolicki. W 1964 r. w Jerozolimie spotkał się z patriarchą Atenagorasem, a 7 grudnia 1965 r., w przeddzień zakończenia Vaticanum II, nastąpiło zdjęcie wzajemnych ekskomunik z Konstantynopola i Rzymu, które dzieliły Kościół powszechny przez prawie tysiąc lat. Powołano także dwie komisje mające zająć się przygotowaniem dialogu teologicznego. Oficjalny dialog z prawosławiem zainicjował Jan Paweł II. Byliśmy niejednokrotnie świadkami spotkań papieża z przedstawicielami Kościoła wschodniego, jedno z nich miało miejsce w 1997 r. podczas ekumenicznej modlitwy we wrocławskiej Hali Ludowej podczas Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. Podczas wspólnych niedzielnych modlitw na Anioł Pański papież wiele razy podkreślał, jakie bogactwo niesie ze sobą Kościół prawosławny i jak bliski jest on nam, katolikom: „Widzimy zatem, jak wiele spraw nas łączy. Czas już, by katolicy i prawosławni podjęli jeszcze jeden wspólny wysiłek, aby lepiej się rozumieć, na nowo zachwycić się więzią braterstwa, która łączy ich dwie tradycje, i dostrzec to, czego Duch w nich dokonuje, przygotowując nową wiosnę chrześcijaństwa” (Castel Gandolfo 11 VIII 1997 r.).

Zobacz także
ks. Józef Bremer SJ
W listopadzie 2001 roku przypadała trzechsetna rocznica przekroczenia przez o. Eusebio Francisco Kino SJ rzeki Colorado. Z europejskiej czy polskiej perspektywy wydarzenie to może jest mało istotne. Inaczej sprawa wygląda z amerykańskiego i z meksykańskiego punktu widzenia. O. Kino jest jednym z dwóch jezuitów, których statuy stoją w Galerii Zasłużonych na Waszyngtońskim Kapitolu...
 
ks. Józef Bremer SJ

Pewien młody człowiek zapytał mędrca: „Powiedz mi, proszę: w jakiej dziedzinie mógłbym zrobić wielką karierę?”. Usłyszał taką odpowiedź: „Bądź dobrym człowiekiem. W tej dziedzinie jest ogromna szansa i bardzo mała konkurencja”. Dobro jest dziś coraz bardziej „deficytowym towarem”. Wszyscy oczekujemy dobra od innych, ale sami jesteśmy bardzo powściągliwi w jego okazywaniu. Zapraszam dziś do refleksji na temat dobra. Spojrzymy na to, jak rozumiano i praktykowano dobro w świecie starożytnym oraz czego uczy nas o dobru Biblia – Święta Księga naszej wiary.

 
Danuta Mastalska

Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny sięga swymi korzeniami VI wieku, co oznacza, że prawda ta, choć zdefiniowana uroczyście jako dogmat dopiero w 1950 roku, przez długie wieki żyła w pobożności wiernych. Przez wieki w świadomości Ludu Bożego istniało przeświadczenie odnoszące się do prawdy, którą wyraża prefacja na Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS