logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Monika Białkowska
Kiedy urodził się Jezus?
Przewodnik Katolicki
 
fot. Greyson Joralemon | Unsplash (cc)


O tym, czy Boże Narodzenie zastąpiło święta pogańskie i czy naprawdę nie wiemy, którego dnia urodził się z Jezus, z ks. prof. Henrykiem Seweryniakiem rozmawia Monika Białkowska.

 

Świętowanie Bożego Narodzenia jest dla nas tak naturalne, że nie wyobrażamy sobie świata bez niego. Z drugiej strony czasem niektórzy próbują przekonywać, że to nic innego, jak wprowadzenie chrześcijańskiego święta w miejsce dawnych kultów pogańskich dla ich wyparcia. Jak wyglądało to świętowania na samym początku?


– Zacznijmy od tego, że świętowanie zawsze jest istotnym elementem religii. Świętowanie pierwszych chrześcijan zdecydowanie bardziej związane było z judaizmem niż z pogaństwem. Jednocześnie było świętowaniem nieco ukrytym. Świat żydowski w naturalny sposób go nie akceptował. Do świata pogańskiego chrześcijanie nie chcieli się dopasowywać. Równolegle pojawił się trzeci element, czyli prześladowania. One sprawiły, że chrześcijanie zaczęli się ukrywać już niemal przed wszystkimi, tyle przesądów i plotek wiązało się z ich świątecznym kultem. Pliniusz Młodszy opisuje – zapewniając jednocześnie cesarza Trajana o jego niewinności – jak takie świętowanie się odbywa. „Mieli zwyczaj z nastaniem dnia, o świcie, zbierać się i śpiewać na przemian pieśń ku czci Chrystusa jako Boga (…). Po tych obrzędach zazwyczaj rozchodzili się i znowu zbierali, aby spożyć wspólny i niewinny posiłek”.

 

Wspomniał Ksiądz o tym, że chrześcijańskie świętowanie wyrasta z judaizmu. W jaki sposób?


– Pierwsi chrześcijanie uważali się za tych, w których wspólnocie wypełniają się wszystkie obietnice Izraela. Musiało to znaleźć swój wyraz przede wszystkim w dwóch najważniejszych instytucjach kultycznych narodu wybranego: w szabacie i w Passze. Nie mamy wątpliwości, że Kościół od samego swojego początku świętował niedzielę i że świętowanie to zastępowało żydowski szabat. Już około 107 r. św. Ignacy Antiocheński pisze, że niedziela jest poświadczona jako nowa cecha charakterystyczna chrześcijan: „ci, którzy hołdowali starym zwyczajom, otrzymali teraz nową nadzieję i nie zachowują już szabatu, lecz żyją zgodnie z Dniem Pańskim, w którym – dzięki Niemu i Jego śmierci – narodziło się nasze życie”.

 

Mamy tu do czynienia z pewnym paradoksem: świętowanie niedzieli jest jednocześnie kontynuacją szabatu i radykalnym z nim zerwaniem.


– Żeby to tego paradoksu mogło dość, potrzebna była prawdziwa rewolucja. Jeśli rozumiemy, jakie znaczenie w starotestamentalnej tradycji miał szabat, to jest oczywiste, że do zerwania z nim i zastąpienia go pierwszym dniem tygodnia mogło doprowadzić tylko jakieś niezwykłe wydarzenie. „Dla mnie – powie Benedykt XVI – celebrowanie dnia Pańskiego jest jednym z najmocniejszych dowodów na to, że w tym dniu wydarzyło się coś naprawdę niezwykłego: odkrycie pustego grobu i spotkanie ze Zmartwychwstałym Jezusem”.


Drugim takim momentem ważnym w chrześcijańskim świętowaniu była Pascha. Uczniowie Jezusa obchodzili ją początkowo w ramach obrzędów żydowskich, choć i tu – podobnie jak w przypadku niedzieli – mamy do czynienia jednocześnie i z ciągłością, i z radykalnym zerwaniem. Do końca III w. będzie to jedyna doroczna uroczystość: chrześcijanie nie czuli potrzeby świętowania czegoś jeszcze – Pascha Jezusa, czyli Jego śmierć i zmartwychwstanie, streszczała w sobie wszystko. Spór, jaki tu się zrodził na początku, nie dotyczył tego, czy świętować i jak świętować – ale kiedy świętować. Czy tego dnia, którego Paschę świętują Żydzi, czy w niedzielę po tym dniu? W tej sprawie w II w. biskup Efezu Polikrates wszedł w słynny spór z papieżem Wiktorem, a papież uznał, że właściwe będzie świętowanie w niedzielę po żydowskiej Passze, bo w ten sposób lepiej podkreślona zostaje tajemnica Zmartwychwstania.

 

Zaczęliśmy jednak od Bożego Narodzenia i do niego chciałabym wrócić. Jeśli przez dwieście pierwszych lat swojej historii chrześcijanie Bożego Narodzenia nie świętowali, to kiedy i dlaczego zaczęli to robić?


– Nie ma wątpliwości, że prawda o Bożym Narodzeniu czy o Wcieleniu była w chrześcijaństwie żywa i ważna. Bóg stał się człowiekiem. Już św. Paweł w Liście do Galatów pisał: „Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu”. W tym zdaniu zawarta jest cała prawda o Bożym Narodzeniu.


Drugi ważny i wczesny tekst potwierdzający, że Wcielenie było dla chrześcijan istotną prawdą, to prolog Ewangelii św. Jana, który mówi o tym, że Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas – dosłownie jest tam napisane, że „rozbiło swój namiot wśród nas”.


Ale mimo oczywistości tej prawdy samo świętowanie Bożego Narodzenia rozpoczęło się rzeczywiście dość późno. Ks. prof. Józef Naumowicz przekonuje, że narodziło się ono tam, gdzie narodził się Jezus, czyli w Betlejem. Tam było uroczyście celebrowane najpewniej już w 328 r., podczas inauguracji bazyliki, zbudowanej nad Grotą Narodzenia Jezusa. Potem już co roku wspominano otwarcie bazyliki, a jednocześnie przyjście Jezusa na świat. Z IV w. mamy też opis, jaki pozostawiła nam pątniczka Egeria. Opowiada ona o tym, jak wyglądała w Betlejem pasterka i Wigilia, jak najpierw przybywano na pole pasterzy, a potem przez całą noc czuwano w bazylice Narodzenia. Święto opisywane przez Egerię miało miejsce 6 stycznia. Ks. prof. Naumowicz udowadnia, że niezależnie od daty czczono tego dnia nic innego jak Boże Narodzenie.

 

Data świętowania Bożego Narodzenia budzi wątpliwości. Tak jak dotrzeć możemy do daty śmierci Jezusa, tak data jego urodzenia jest uważana za symboliczną. Dlaczego właśnie 25 grudnia?


– Nie ukrywamy, że zasadniczym argumentem właśnie za tą datą jest moment przesilenia zimowego, które na Wschodzie ma miejsce 6 stycznia, a na zachodzie 25 grudnia. Kościół pierwotny widać datę dzienną uważał albo za nieistotną, albo za niemożliwą do ustalenia, dlatego jako datę symboliczną obrał noc, kiedy zaczyna być ona coraz krótsza. U św. Augustyna znajdujemy piękny tekst: „Radujmy się bracia w tym świętym dniu nie z powodu słońca widzialnego, lecz z narodzenia Niewidzialnego Stwórcy tegoż światła. Ze wzmagającą się dzienną jasnością przychodzi na świat Zbawiciel, który światłem swej łaski nieustannie odnawia wnętrze człowieka”.


Datę obchodów Bożego Narodzenia uchwaliła po raz pierwszy Stolica Apostolska w 376 r. dekretem papieża Damazego I. Potem około roku 600 papież Grzegorz Wielki ustanowił trwający cztery niedziele Adwent.

 

Dlaczego więc pokutuje ten mit, że Boże Narodzenie zastąpić miało pogańskie kulty słońca?


– Na polskich ziemiach to jest zupełnie niezrozumiałe: data Bożego Narodzenia była ustalona siedem wieków przed chrztem Polski, kiedy nikt w rzymskim świecie ziemiami na północy się nie przejmował i nie miał pojęcia, że cokolwiek tam trzeba zastępować.


Jeśli poważnie zastanawiać się nad zastąpieniem jakiejś pogańskiej uroczystości, brać można pod uwagę jedynie kult Mitry – choć teorie o rzekomym zastąpieniu pojawiły się dość późno, bo dopiero w XIX w. Na dodatek chodziło w nich o zdeprecjonowanie tego święta, odebranie mu wartości nie z czego innego, ale z pobożności! Niektóre wyznania protestanckie pozostające w nurcie purytańskim zaczęły odrzucać Boże Narodzenie jako nieustanowione przez apostołów i niemające pochodzenia biblijnego. Uznano tam, że święto to ma pogańskie korzenie, że wiąże się z kultem słońca i narodzin boga Mitry i jako takie zawiera w sobie elementy bałwochwalstwa. Między innymi w Szkocji zakazano wówczas świętowania Bożego Narodzenia. Kto tego dnia nie pracował, był karany. W rządzonej przez purytanów Anglii duchownym za uczenie o Bożym Narodzeniu groziło więzienie. Ks. prof. Naumowicz, który jak wspomniałem jest tu najlepszym specjalistą, przekonuje, że prześledził wszystkie możliwe starożytne teksty, jakie mogły mieć związek z powstaniem Bożego Narodzenia i w żadnym z nich nie znalazł śladu po jakimkolwiek związku z obchodami narodzin Mitry czy Horusa. Święto narodzin Słońca Niezwyciężonego w IV w. również nie miało takiego znaczenia, jakie mu się potocznie przypisuje. Kościół ani nie musiał z tymi świętami walczyć, ani ich zastępować, ani nie czuł z ich strony żadnego zagrożenia. Przypomnijmy, że mówimy o IV w., kiedy chrześcijaństwo było już znaczącą siłą.

 

Nie mogę nie zapytać o rok urodzenia Jezusa. Wielu odruchowo powie, że zerowy: tymczasem to zupełnie nie tak. Jezus urodził w erze „przed Chrystusem”.


– Wyliczanie tej daty zaczęło się w VI w., za papieża Jana I, który nie wiedzieć czemu mocno się tym przejmował – Panu Bogu jest to raczej obojętne. Ale to oznacza, że do VI w. chrześcijanie nadal liczyli czas według rachuby rzymskiej i ani św. Paweł nie wiedział, że umiera w latach sześćdziesiątych, ani Ignacy Antiocheński nie miał pojęcia, że żył na przełomie wieków. Wszystkie daty aż do VI w. dopisaliśmy im po fakcie.


Papież Jan zlecił jednemu ze znanych wówczas uczonych, Dionizemu Małemu, żeby obliczył, w którym roku urodził się Jezus – który rok w rachubie „od założenia Rzymu” uznać można za rok pierwszy ery chrześcijańskiej. Dionizemu z wyliczeń wyszło, że był to rok 753 od założenia Rzymu. Papież te dane przyjął, ogłosił, że od sześciuset lat żyjemy w nowej „erze chrześcijańskiej”, daty wstecz przeliczono, zaczęliśmy mówić o erze „przed Chrystusem” i „po Chrystusie”. I według obliczeń Dionizego Jezus rzeczywiście miał się urodzić w tym punkcie zero. Problem w tym, że Dionizy się pomylił – a kiedy do tego doszliśmy, było o wieki za późno, żeby cokolwiek tu zmieniać.

 

Skąd wiadomo, że się pomylił?


– Przede wszystkim nie prowadził żadnych obliczeń, tylko przyjął rok „na oko”, sugerując się datą śmierci Jezusa. Po drugie, wiemy dziś, kiedy umarł Herod Wielki. Według datacji Dionizego miałoby to miejsce przed narodzeniem Jezusa, podczas gdy Ewangelia Mateusza podaje – traktując to jako datę, a więc bardzo poważnie – że Jezus urodził się za czasów króla Heroda. Po trzecie, jeśli przyjmiemy datację Dionizego, nijak nie pasuje do niej spis Kwiryniusza, w którym musiał wziąć udział Józef z Maryją. Można o tym mówić długo, ale najważniejsze jest, żeby wiedzieć, że Jezus prawdopodobnie urodził się w 6 albo 7 roku „przed Chrystusem” – i że dla Boga i dla naszego zbawienia naprawdę – raz jeszcze to powtórzę – nie ma to najmniejszego znaczenia.

 

Dla zbawienia to nie ma znaczenia. Ma znaczenie dla ludzi, którzy potrzebują potwierdzenia w faktach przeciwko tym, którzy przekonują, że wierzymy w bajki. Tak budujemy swoją wiarygodność. W związku z tym niektórzy porywają się nawet na próby ustalenia daty dziennej urodzenia Jezusa i przekonują, że 25 grudnia wcale nie musi być datą wyłącznie symboliczną…


– Nie jestem tu specjalistą, ale rzeczywiście jest to ciekawe. Święty Łukasz szczegółowo opisuje najpierw zwiastowanie Jana Chrzciciela. Pisze, że kapłan Zachariasz z oddziału Abiasza pełnił wtedy służbę kapłańską. Co nam daje ta informacja? Kapłani podzieleni na dwadzieścia cztery klasy pełnili służbę w Świątyni dwa razy w roku. Oddział Abiasza był ósmy w kolejności. Żydowski badacz kalendarzy świątynnych, Shemarjahu Talmon z Uniwersytetu Hebrajskiego ustalił, że oddział Abiasza miał swoją kolej od 8 do 14 dnia trzeciego miesiąca i od 24 do 30 dnia ósmego miesiąca w kalendarzu. Ta druga data przypadała na ostatnią dekadę września. To wtedy poczęty został św. Jan Chrzciciel – Łukasz zapisze, że „Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy”.


Zaraz potem czytamy dalej: „W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela” do Maryi. Ten „szósty miesiąc” to nic innego, jak szósty miesiąc ciąży Elżbiety. Wtedy zostaje poczęty Jezus. Wystarczy policzyć, że jesteśmy właśnie w ostatniej dekadzie marca. Dokładnie wtedy świętujemy uroczystość Zwiastowania. Dziewięć miesięcy później jest Boże Narodzenie. Mamy 25 grudnia. Niektórzy autorzy, jak choćby Vittorio Messori, zwracają więc uwagę, że możemy tu wcale nie mieć do czynienia jedynie z symboliką, ale z całkiem precyzyjną jak na tamte czasy datacją. Jej wiarygodność potwierdzać może fakt, że autorem jej jest nie kto inny, jak św. Łukasz, dobrze znający świadectwo Maryi, ale też być może piszący swoją Ewangelię przed zburzeniem Świątyni, kiedy oddział Abiasza nadal pełnił tam służbę. Dla ówczesnych ludzi ta datacja mogła być oczywista. Może Łukasz nam ją przekazuje, a my w innym czasie i kontekście już tego nie rozumiemy?


Rozmawiała Monika Białkowska
Przewodnik Katolicki 52/2021

 
Zobacz także
Wywiad z Gregiem Waltonem
Od kiedy siebie pamiętam, zawsze widzę się z gitarą. Wszystko jedno gdzie, na imprezach u znajomych, spotkaniach, festynach po prostu wyciągałem gitarę i grałem te swoje piosenki. Zawsze był w nich jakiś pozytywny przekaz, najczęściej chrześcijański. Wówczas jednak nie znałem jeszcze pojęcia muzyka chrześcijańska, chrześcijański rock...
 
Józef Augustyn SJ

Okazją do wygłoszenia przez Jezusa przypowieści o niegodziwym słudze było pytanie Piotra: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Już w samym pytaniu jest próba udzielenia odpowiedzi. Uczeni rabini twierdzili, że wolno prosić o przebaczenie swojego brata trzy razy. Piotr zaś proponuje wspaniałomyślnie przesunięcie tej granicy aż do siedmiu razy...

 
Jakub Kubica
Na czym polega siła różańca? Kiedyś mój spowiednik zwrócił uwagę na fakt, że różaniec jest modlitwą kontemplacyjną. Nie chodzi w nim bowiem o mechaniczne powtarzanie Zdrowaś Maryjo, które często wywołuje pogardliwe skojarzenia z bezmyślnym „klepaniem”. Wypowiadane słowa mają zwrócić myśli człowieka ku Bogu, ku Jego sprawom. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS