logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anselm Grün
Księga odpowiedzi na trudne pytania dotyczące życia
Wydawnictwo Jedność
 


o. Anselm Grün OSB
Księga odpowiedzi na trudne pytania dotyczące życia
Wydawnictwo Jedność, Kielce 2008 r. 
Stron: 256
Oprawa: twarda
Format: 14,5 x 22,0
ISBN: 978-83-7442-658-9
Rok wydania: 2008
Kup tą książkę

 
Jak możemy rozumieć cierpienie?
Jak sobie z nim radzić, nie załamując się?
 
Na pytanie, dlaczego musimy cierpieć, nie możemy odpowiedzieć teoretycznie. Możemy tylko stwierdzić, że cierpimy. I możemy obserwować ludzi, których cierpienie przygniata, i tych, którzy w cierpieniu dojrzewają. Ale zawsze pozostaną w nas pytania: Dlaczego cierpię? Co właściwie stanowi o moim cierpieniu? Co mnie boli?
 
Często skarżymy się na cierpienie, ale nie zastanawiamy się nad tym, co nas naprawdę boli. Czasem jesteśmy jak dzieci, które po prostu krzyczą i płaczą, ale nie wiedzą dokładnie, czego chcą. Cierpimy, gdy nasze oczekiwania nie zostaną spełnione. Cierpimy, gdy nie jesteśmy tacy, jacy chcielibyśmy być. Cierpimy, gdy kochany człowiek u naszego boku jest chory albo umiera. Takie cierpienie jest nieodłącznym elementem życia.
 
Mimo to ważny jest impuls do zrozumienia cierpienia. Jednak często docieramy tutaj do naszych granic. Gdy bliski nam młody człowiek jest poważnie chory i umiera, nie potrafimy zrozumieć ani jego cierpienia ani nasze cierpienia związanego z tym człowiekiem. Przede wszystkim brak nam słów i musimy znieść tę sytuację, by na głębszej płaszczyźnie zrozumieć, co się właściwie stało i co wywołuje w nas tak głębokie cierpienie. Nawet jeśli nigdy nie zrozumiemy gwałtownej i nagłej śmierci młodego człowieka, to jednak ważne jest, aby próbować zrozumieć nasze cierpienie z nim związane i obserwować, co zostało poruszone tak głęboko w naszym wnętrzu. Być może zostajemy skonfrontowani z naszym strachem, że sami będziemy musieli młodo umrzeć…
 
Czasem doświadczamy tego, że niektórych cierpień sami sobie przysparzamy. Jeśli nie słuchamy naszego wewnętrznego głosu i postępujemy wbrew naszej naturze, prowadzi to do cierpienia, którego sami jesteśmy winni, ponieważ ostatecznie sami je spowodowaliśmy. Gdy trwamy uparcie przy swoich wyobrażeniach o życiu, które nie spełniają się w rzeczywistości, wtedy również cierpimy z powodu zaistniałej sytuacji. Ale ostatecznie jest to cierpienie, którego sami sobie przysparzamy, ponieważ nie jesteśmy gotowi oderwać się od naszych iluzji. Gdy to zrozumiemy, będzie nam łatwiej sobie z tym radzić.
 
Drugim krokiem jest zinterpretowanie cierpienia. To ode mnie zależy, jakie znaczenie nadam cierpieniu. Jego interpretacja to sprawa danego człowieka, zawsze jest subiektywna. Jednakże nie mogę dowolnie interpretować cierpienia. W ludzkiej duszy znajdują się różne gotowe schematy interpretacji, a ja muszę zdecydować, który z nich preferuję.
 
Naszym ulubionym schematem interpretacji jest ten odnoszący się do kary. Ale gdy interpretuję cierpienie jako karę, wtedy nie mogę sobie z nim dobrze radzić. Kiedy czuję się ukarany, natychmiast szukam w sobie winy, a to ciągnie mnie jeszcze bardziej w dół i wzmacnia moje cierpienie. Z tym schematem muszę się więc pożegnać.
 
Innym schematem interpretacji jest ten postrzegający cierpienie jako wyzwanie. Jest on bardziej pomocny. Nie mogę wprawdzie powiedzieć, że Bóg zsyła mi cierpienie, aby mnie sprawdzić, ale ja sam mogę przyjąć cierpienie jako osobiste wyzwanie, aby nie dać się złamać, aby stawić mu opór, aby walczyć i mimo to iść dalej moją drogą.
 
Mogę też interpretować cierpienie jako drogę, na której osiągam inną płaszczyznę duchową. Przestaję żyć tylko na powierzchni. Cierpienie zmusza mnie, by zapytać o prawdziwy fundament, na którym się opieram. W ten sposób mogę sobie lepiej radzić z cierpieniem. Cierpienie może być dla mnie duchowym wyzwaniem. Rozumiem to jako coś, co otwiera mnie na Boga. Henri J.M. Noumen, holenderski teolog i psycholog, podczas poświęcenia domu dla księży i zakonników, którzy cierpią na syndrom „burnout”, powiedział: „Gdy się załamujemy, łamią się również role i pancerze, które nałożyliśmy na nasze dusze. Otwieramy się wówczas na nasze prawdziwe Ja, a także na Boga”. Cierpienie może nas więc także otwierać na ludzi, tak abyśmy ich lepiej rozumieli z ich troskami i problemami.
 
Również Jezus nie podał żadnej teoretycznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego musimy cierpieć. Ale On sam przyszedł na ten świat i wziął na siebie cierpienie. Stawił czoła cierpieniu ludzi, uzdrowił wielu chorych i podniósł wielu uciemiężonych, nie zabrał jednak całego cierpienia tego świata. Wreszcie doświadczył cierpienia na własnym ciele. Nie schodził mu z drogi, lecz przyjął je i w ten sposób wskazał nam, jak możemy sobie z nim radzić.
 
Nie powinniśmy szukać cierpienia ani przyciągać go do siebie, powinniśmy raczej zwalczać cierpienie tego świata. Ale jeśli nas spotka, wtedy nie powinniśmy się załamywać pod jego ciężarem. Powinniśmy raczej przez pryzmat cierpienia podać w wątpliwość miary obowiązujące w naszym życiu i pożegnać się z naszą naiwną wiarą, że wszystko jest możliwe. Powinniśmy się pożegnać z obrazem swojej osoby, a także z utrwalonym w nas obrazem Boga. Gdy to zrobimy, nasze cierpienie być może otworzy nas na naszą prawdziwą naturę, na nasz najgłębszy rdzeń, który nie jest dotknięty cierpieniem. I być może otworzy nas także na zupełnie innego, niepojętego Boga.
 
Wiara jest ważną pomocą w znoszeniu cierpienia bez załamania się pod jego ciężarem. Jeśli również w moim cierpieniu czuję wsparcie Boga i pośrodku cierpienia doświadczam wewnętrznej przestrzeni, w której mieszka we mnie Bóg, wtedy cierpienie nie ma tam dostępu. Nie może mnie złamać.

Zobacz także
Małgorzata Wszołek

Nadzieja zaś, której spełnienie już się ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy (Rz 8,24). Jak więc pielengnować nadzieję, by jej nie stracić, by w jakimś trudnym momencie nie poddać się zniechęceniu, beznadziei, a w końcu rozpaczy? Jak ją ciągle na nowo rozbudzać? Jak odnawiać?

 
Ksiądz mówił, że demokracji nie wolno wprowadzać w Kościele. Czy jednak kolegialność, w której uczestniczą biskupi w łączności z papieżem, nie jest w pewnym sensie demokracją?
 
ks. Przemysław Bukowski SCJ

Jako ludzie piszemy życiem nasze dzieje. One rozciągają się pomiędzy naszą przeszłością a przyszłością. Wyrastają z czegoś, co wydarzyło się nam wczoraj i prowadzą w stronę naszego nie do końca pewnego jutra. Są nieodłączne od nas. My sami – jakby powiedział Wilhelm Dilthey – jesteśmy dziejami. Nie da się z nich uwolnić. W dziejach rozgrywa się bowiem całe nasze życie, a zatem wszystko, co się z nim wiąże: nasza wolność, marzenia, aktywność na rozmaitych obszarach. Nasze dzieje wiele o nas mówią, ale i wiele nam obiecują. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS