logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Kuba Witkowski
Szansa na dziecko
Idziemy
 
fot. StockSnap, Hands | Pixabay (cc)


Co począć, gdy nie można począć? Takie pytanie zadaje sobie coraz więcej par, które mają problemy z płodnością. Naprotechnologia – mało znana w Polsce – jest dla nich szansą na rodzicielstwo. 
 
Jeśli podczas regularnego współżycia nie dochodzi do poczęcia dziecka, wielu lekarzy bardzo szybko sugeruje metodę „In Vitro”. I to często w sytuacjach, gdy nie skorzystano z żadnych innych sposobów leczenia

- Wytworzyła się taka praktyka, że małżeństwo mające trudności z poczęciem dziecka po roku, a nawet po kilku miesiącach, jest określane jako bezpłodne. I tacy ludzie – niepotrzebnie – są natychmiast kierowani do ośrodka zajmującego się „InVitro” – mówi profesor Bohdan Chazan, dyrektor szpitala Św. Rodziny w Warszawie. - Często pomija się szeroki wachlarz medycznych sposobów diagnozy, a potem leczenia, umożliwiających w wielu przypadkach skuteczne poczęcie.
 
Zgodnie z naturą
 
W większości przypadków nie można mówić o trwałej niepłodności, a jedynie o zaburzeniach. Kluczowym staje się więc stwierdzenie jaki czynnik sprawia, że poczęcie staje się niemożliwe. Medycyna w tej kwestii bardzo się rozwinęła, a z tego właśnie korzysta naprotechnologia. - Jest to metoda, a raczej system skupiający najnowocześniejsze metody, wspomagające prokreację. Wszystko odbywa się jednak z poszanowaniem życia i godności osoby ludzkiej – wyjaśnia profesor Chazan. 
 
Naprotechnologia działa w kilku obszarach. Po pierwsze kładzie nacisk na głębokie rozpoznanie indywidualnego cyklu miesiączkowego kobiety, co pozwala na określenie hormonalnych procesów zachodzących w organizmie. Dzięki temu można wyznaczyć kierunki dalszego leczenia. Obserwacja cyklu odbywa się metodą Creightona, bliską systemowi Billingsa. Para musi się jednak tego nauczyć i tu rozpoczyna się rola instruktorów. Już niedługo w Polsce będzie kilkanaście osób po takich kursach, które do tej pory odbywały się w USA.
 
Niestety gorzej jest z lekarzami. W Polsce jak dotąd kurs naprotechnologii przeszedł tylko jeden lekarz. A jedynie taka osoba potrafi interpretować wyniki obserwacji cyklu i kierować potem na odpowiednie badania, by w końcu móc postawić dokładną diagnozę i rozpocząć leczenie. Wtedy lekarze wykorzystują sprawdzone i nowoczesne metody oraz sprzęt, między innymi laparoskop. Terapia taka, ze względu na swoją specyfikę, jest jednak czasochłonna. A to wymaga od pary dużej cierpliwości i ogromnego zaufania do lekarza. 
 
Efektów można się spodziewać – w zależności od diagnozy – dopiero po kilku miesiącach, częściej po kilkunastu, a nawet po roku lub dwóch latach. Efekt jest jednak taki, że prawdopodobieństwo poczęcia dziecka w sposób naturalny jest duże – oczywiście, w przypadku gdy nie stwierdzono trwałej niepłodności. Jak pokazują doświadczenia lekarzy zza granicy, znacznie większe niż w przypadku sztucznego zapłodnienia metodą „In vitro”.
 
Poczęcie i dużo więcej
 
Anna Więckowska jest w siódmym miesiącu ciąży. O dziecko razem z mężem starała się dwa lata. Z pomocą i to natychmiastową przyszła naprotechnologia. - Zaczęliśmy prowadzić obserwacje mojego cyklu i już w drugim doszło do poczęcia- mówi Anna Więckowska. To zbyt krótko, by powiedzieć coś więcej na temat tej metody – przyznaje pacjentka. Podkreśla jednak jeden, bardzo ważny aspekt. - Naprotechnologia nie tworzy między małżonkami podziałów na zasadzie „twoja” czy „moja płodność”. Jest po prostu jedna – „nasza” płodność. I oboje staramy się ją uzdrowić.
 
Naprotechnologia daje kilka korzyści. Po pierwsze, lekarze po takim kursie poznają szerokie spektrum możliwości leczenia schorzeń związanych z płodnością. Dziś – jak przyznaje profesor Chazan – często jest tak, że jednego dnia – bez wnikliwej diagnozy – podejmuje się decyzję o „In Vitro”, w ciągu następnego robi się badania konieczne do zabiegu, by już za chwilę dokonać zapłodnienia pozaustrojowego. 
 
To droga na skróty. Kiedyś, przed pojawieniem się „InVitro”, medycyna w podobnych przypadkach częściej ingerowała chirurgicznie i efekty tego były dużo lepsze. Naprotechnologia gromadzi w całość ten dorobek i korzysta z wszystkiego co nie narusza zasady poszanowania życia i godności osoby ludzkiej.
 
Po drugie, terapia dostarczając małżonkom wiedzy na temat metod rozpoznawania płodności, rodzi też szansę, że obserwacje zostaną w przyszłości wykorzystane jako sposoby planowania dalszych poczęć. Jednocześnie jest to bezcenna lekcja, zwłaszcza dla kobiety, jeśli chodzi o codzienną ocenę jej kondycji zdrowotnej. Jak mówi profesor Chazan, obserwacja cyklu pozwala zauważyć dużo nieprawidłowości w funkcjonowaniu organizmu, w niektórych nawet przypadkach zapobiec między innymi poronieniu. 
 
Po trzecie, mimo że to bardzo indywidualna kwestia, wspólna obserwacja cyklu w jakimś stopniu wpływa na więź obojga małżonków. Pozwala ona rozpoznać mechanizmy biologiczne kobiety, które mają przecież bezpośredni wpływ na niektóre jej zachowania. Taka wiedza umożliwia mężowi zrozumienie wielu sytuacji i być może ich akceptację. 
 
Ważnym jest również to, że naprotechnologia może uczyć cierpliwości w oczekiwaniu na potomstwo, o co dzisiaj bardzo trudno. Nierzadko uważa się bowiem, że z ciążą jest jak z automatem do kawy: „wystarczy wrzucić, nacisnąć i jest”. Postawa taka rodzi frustrację i inne negatywne emocje w sytuacji, gdzie wymaga się przecież uwagi i zaangażowania.
 
Tylko dla katolików?
 
Naprotechnologia – jak pokazują strony internetowe na ten temat- jest skierowana przede wszystkim do małżeństw, które ze względów światopoglądowych nie godzą się na zapłodnienie „In Vitro”. Metoda ta, w kwestii płodności ludzkiej i regulacji poczęć, jest w pełni zgodna z nauczaniem Kościoła Katolickiego. 
 
Z jednej strony to dobrze, że osoby wierzące mają konkretną alternatywę, która za chwilę będzie szeroko dostępna także w Polsce. Szkoda tylko, że skutecznemu sposobowi leczenia niepłodności, skuteczniejszemu niż In Vitro, zgodnemu z modną dziś maksymą „żyj zdrowo i ekologicznie”, już na samym początku przypina się „łatkę” metody „kościelnej”. 
 
Naprotechnologia w pełni zasługuje na to, by ją propagować przede wszystkim jako leczenie nowoczesne, bezpieczne oraz skuteczne, a do tego „ekologiczne”. Do tego – zgodne z nauczaniem Kościoła. Wtedy szansa, że mogłoby ono znaleźć uznanie osób z odmiennym niż katolicki światopoglądem byłaby dużo większa. Warto o tym pomyśleć teraz, tym bardziej, że metoda wciąż jest mało znana w Polsce i na razie z niczym się nie kojarzy. 
 
Jest to też szansa na przełamanie – przynajmniej stopniowe – stereotypu, że metody naturalnej regulacji poczęć to „szamaństwo”, nowa wersja „watykańskiej ruletki” czy mało skuteczna alternatywa dla sztucznej antykoncepcji. Gra toczy się o wysoką stawkę. Problem przede wszystkim tkwi w lekarzach, którzy rzadko opowiadają się „za naturą”. Klucz to zmiana ich świadomości. Przez nią otwierają się drzwi do świadomości społeczeństwa. Aby tego dokonać, naprotechnologia powinna być metodą przede wszystkim naukową, a nie „światopoglądową”.
 
Kuba Witkowski
Idziemy, 16 listopada 2008 
 
Zobacz także
Agnieszka Rogalska
Współżycie seksualne jest znakiem oddania siebie. Jednak nie chodzi tutaj wyłącznie lub przede wszystkim o oddanie cielesne, gdyż nie byłoby to oddanie na miarę człowieka. Dzięki zdolności do świadomego i wolnego stanowienia o sobie samych, człowiek może podjąć decyzję o oddaniu całego siebie ukochanej osobie. W akcie tym dokonuje się krystalizacja pełni naszego "ja"...
 
Stanisław Przepierski OP

Dokąd poszłaś, Maryjo, gdy ciało ukochanego Jezusa złożono do grobu? Dokąd zaprowadził Cię Jan, gdy cała Jerozolima żyła ukrzyżowaniem Twego Syna? Tak wiele się stało w ostatnich dniach i godzinach. Każdy, kto przeżywał Paschę, myślał o procesie i śmierci Nazarejczyka. Arcykapłani Kajfasz i Annasz wraz z członkami Sanhedrynu nie mogli zapomnieć wyznania Jezusa o tym, że jest Synem Bożym, że jest obiecanym Mesjaszem.

 
Tomasz Borowski
W dzisiejszych czasach nie zawsze mamy jednak wystarczająco dużo czasu, aby chronić dziecko osobiście przed szkodliwą treścią przez cały dzień, a nie zawsze istnieje możliwość umieszczenia komputera w takim miejscu, w którym moglibyśmy stale przyglądać się temu, co jest wyświetlane na ekranie. Co możemy zrobić, aby wciąż kontrolować aktywność naszej pociechy w internecie? 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS