logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
Wstyd z bezwstydu
Głos Ojca Pio
 


 
 Owszem, mogę wyznać bez wstydu, że nieraz się wstydziłem. Jako dzieciak wstydziłem się, że polałem sąsiadkę i jej obrzydliwego psa wodą, że mówiłem brzydkie słowa, że… I później – jako chłopak czy mężczyzna – wiedziałem, że są rzeczy, których będę się wstydził. Wstydziłem się też przed Bogiem, gdy próbowałem żyć bez Niego, co potem rodziło kiepskie pomysły i dawało mizerne efekty. Gdy myślę dzisiaj o źródłach mego wstydu, dochodzę do wniosku, że chyba po prostu brał się z nauki, że czegoś nie wolno robić, bo jest to złe. Za moją przyczyną zostało naruszone jakieś dobro, choćby tak małe jak utapirowana fryzura rzeczonej sąsiadki czy prosta wdzięczność wobec Boga za to, że mnie chce i dał mi tak wiele dobrego. Któryś z filozofów napisze, że wstyd jest zasłoną, która zakrywa, chroni wartość – zasłania, ale jej nie zafałszowuje, nie niszczy.
 
Naturalnie, zasłona wstydu może być rozciągnięta na bardzo wiele sytuacji, problemów życiowych. Wstyd, budzenie jego poczucia może stać się sposobem na manipulację człowiekiem. Bywa i tak, że stanowi on wręcz naruszenie prawa do szczęścia, niezbywalnego dla każdego z nas. Wstydem można zasłaniać wiele problemów i wyzwań związanych z pewnymi obszarami życia (choćby życiem intymnym rodziny czy wspólnoty religijnej), kłopotów wynikających z rozwoju seksualnego bądź meandrów uczciwości życia publicznego. We wszystkich tych kręgach zagadnień nie tyle potrzebna, co wręcz konieczna jest rozmowa, ale uczciwa, nie zaś bezwstydna i nastawiona na deptanie wszelkich wartości.
 
Do takiej rozmowy o wstydliwych tematach potrzeba przede wszystkim partnera bądź partnerów. Trudno rozmawiać o problemach Kościoła z kimś, kto widzi w nim jedynie morze błota lub uznaje, że dostrzeżenie problemu jest atakiem na osobę, na instytucję bądź, ostatecznie, na samego Boga. Podobnie niemożliwa bywa rozmowa o relacji w małżeństwie i rodzinie, jeśli rozumie się ją jako wzajemne zasypywanie gradem oskarżeń. Dzisiaj, chyba, brakuje partnerów do trudnych rozmów, dlatego spotkania z Janem Pawłem II, Benedyktem XVI i innymi prorokami naszego czasu są takim przeżyciem. Zalewa nas przy tym medialny kicz bezwstydnych dialogów. Wypisz, wygadaj jak w piosence Andrzeja Sikorowskiego „Tokszoł”.
 
Kolejną trudność rodzi język. Jak mówić o rzeczach wstydliwych? Zarówno infantylizm, jak i akademizm nie służą trudnym rozmowom. Konieczne natomiast wydaje się ustalenie jasnych pojęć, odwołanie się do uznawanych znaczeń, ponieważ bardzo łatwo zabłądzić wśród mgły rozmytych pojęć, zwłaszcza tych, które mają wyrażać moralną ocenę zachowań, postaw, słów.
 
We wstydliwe Polaków rozmowy wciskają się również językowe chwasty minionej epoki. Wypowiedzi w duchu odkrywania jedynego wroga – z którym walka prowadzi do rozwoju – to relikt dialektyki marksistowskiej w soft-publicystycznym wydaniu. Gdy jeden wróg się znudzi, szuka się kolejnego i przykładów można mnożyć tutaj bez liku. Pojawia się też tendencja do swoistego kaznodziejstwa – moralizowania bez uczciwego opisania sytuacji i faktów. Zabierający głos w tonie nachalnie pouczającym zwykle ocierają się o brak wstydu w produkowaniu argumentów na rzecz własnych moralnych tez.
 
W polskiej codzienności i świąteczności jest i inna, bardziej niepokojąca warstwa – szafowanie bezwstydem. Nie chodzi tylko i wyłącznie o epatowanie erotyką czy nawet wzorcami czerpanymi z pornografii – tzw. porno-chic. Z pewnością całkowite zerwanie zasłony wstydu z seksualnej relacji potwornie ją zubaża. Pojawia się zatem nachalne poszukiwanie nowych wrażeń, epatowanie łamaniem kolejnej warstwy wstydu. Od jakiegoś czasu można dostrzec falę eksponowania związków i zachowań erotycznych między kobietami. Nie trzeba wiele wyobraźni, aby przewidzieć do jakich kolejnych seksualnych doświadczeń można się odwoływać.
 
Zalewanie bezwstydem staje się coraz bardziej wyraziste także w życiu publicznym. Moralność zostaje zastąpiona zgodnością z prawem. Jeśli nie ma przestępstwa, wszystko jest OK. Jeśli nie udowodni się przewinienia w procesie sądowym, to nie ma mowy o złu. Ale czy jedynie prawo ma rozstrzygać o dobrym lub złym postępowaniu? Chrześcijanin – obojętnie kim jest: pasterzem, arcypasterzem, premierem, posłem, dyrektorem, generałem czy obywatelem, rodzicem, małżonkiem, dzieckiem – zaproszony jest przez Chrystusa do bycia solą tej ziemi. Do nadawania –przez przyjęte i bronione wartości – smaku ziemi, także tej polskiej.
 
o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
 
Zobacz także
Ks. Mariusz Pohl
Już chyba coraz mniej ludzi wie, co to ogród czy ogródek przy domu, jak smakuje pomidor zerwany prosto z krzaka, co to znaczy uszczypać nieco szczypiorku czy koperku do twarożku na śniadanie - prosto z grządki. Dziś to wszystko kupujemy w hipermarkecie lub wyciągamy z zamrażarki. Zatraca się przez to świadomość, że warzywa, jarzyny, owoce i zioła są darem natury, a natura darem Boga...
 
Ks. Mariusz Pohl
Bóg nawet z największego zła jest w stanie wyprowadzić dobro. Grzeszna przeszłość Dawida nie zaciążyła nad wyborem Salomona na króla. Bóg okazał się wyjątkowo łaskawy i Salomon stał się bodaj najsławniejszym królem Izraela. Bo odpowiedzią Boga na grzech jest łaska, czasem także łaska powołania...
 
Justyna Kaczmarczyk

Świadomość tego, że ludzie w społeczeństwie, w tym członkowie Kościoła w Polsce, w różnym tempie dojrzewają do zmierzenia się z problemem wykorzystywania seksualnego, może przynieść pewną wyrozumiałość, skądinąd potrzebną, by nie wybuchały niepotrzebne wojny domowe, które zamiast dróg wyjścia przyno­szą kolejne rany. Jednocześnie nie może być to wymówka i łatwe usprawiedliwienie. Bo gdy pozna się, jak wielką krzywdą jest wykorzystywanie seksualne małoletnich, trudno odwrócić głowę...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS