logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jean Vanier
Źródło łez
Wydawnictwo Salwator
 


Ta książka ujrzała światło dzienne dlatego, że podczas arkowych Rekolekcji Przymierza na San Domingo te słowa poruszyły kilka osób, które je spisały. Zaprzyjaźniona z "Arką" Anne-Sophie Andreu przeczytała je i także była nimi poruszona. Opracowała ten tekst, wkładając w tę pracę swoje kompetencje i własne życie duchowe, aby nadać mu obecną formę, bardziej czytelną, prostą, lepiej nadającą się do lektury medytacyjnej. Jestem jej za to ogromnie wdzięczny.

Żywię nadzieję, że duchowość ta, będąca w sercu naszych wspólnot "Arki" oraz "Wiary i Światła", przyciągnie innych ludzi i spowoduje, że pójdą oni za Jezusem drogą współczucia. Idąc wspólną drogą z osobami słabymi i bezbronnymi, odkryją obecność Jezusa i staną się Jego przyjaciółmi. Znajdą tutaj nową siłę i nową wolność.

 

Dzień pierwszy

Usłyszeć wezwanie

Jezus płacze nad Haiti.
Jezus płacze nad San Domingo.
Jezus płacze nad naszym światem.
Tak wiele w nim nierówności, przemocy, nienawiści.

Jezus przyszedł, aby przynieść nam pokój, aby uczynić
z ludzkości jedno ciało, w którym każdy znajdzie swoje miejsce.
A my zrobiliśmy z naszej ziemi coś zupełnie innego:
miejsce rywalizacji, wojen między narodami, między rasami,
między religiami, między klasami społecznymi.

Tak, nasza ziemia jest miejscem przemocy, gdzie każdy się zbroi, aby się bronić, aby bronić swojej rodziny, swojej klasy,
swojej religii, swojego narodu. aby bronić samego siebie.
Zbrojenia nuklearne, czołgi, karabiny maszynowe są widzialnymi znakami tych niewidzialnych zbrojeń osobistych, które wszyscy podejmujemy i które uruchamiamy, kiedy tylko nam się wydaje, że jesteśmy zagrożeni.
Tak bardzo się boimy, że inni nas poniżą, wzgardzą nami,
nie dadzą tego, co nam się należy.
Tę samą przemoc, tę samą nienawiść opisuje Księga Rodzaju, kiedy Bóg wzywa Noego.

"Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się" (Rdz 6, 5).

Płakał,
tak jak Jezus płakał nad Jerozolimą.

Nieco dalej czytamy: "Ziemia uległa skażeniu wobec Boga i napełniła się gwałtem. Gdy Bóg widział, iż ziemia jest skażona,
że wszyscy ludzie postępują na ziemi niegodziwie." (Rdz 6, 11).

Ta sama przemoc ogarnęła historię.
Ten sam proces nienawiści powtarza się w kolejnych stuleciach,
żywiąc się naszym lękiem i naszą podatnością na zranienie.

Jeśli bowiem używamy przemocy, to dlatego że przede wszystkim jesteśmy podatni na zranienie.
Przemoc jest odpowiedzią naszego zranionego serca
na niezrozumienie, na odrzucenie, na brak miłości.
Kiedy jesteśmy niekochani, odrzuceni, rana się otwiera i boli, wtedy uruchamiamy nasz system obronny.

Pamiętam...
Kiedyś odwiedziłem szczególnie pilnie strzeżone więzienie w Kanadzie, w Kingston,
i opowiadałem więźniom o członkach mojej wspólnoty;
opowiadałem o ich cierpieniach, podatności na zranienie, depresjach, o ich klęskach, gestach samookaleczenia, o ich zniszczonym dzieciństwie i cierpieniach, które odcisnęły się piętnem na tym dzieciństwie.
Kiedy przychodzę do jakiegoś więzienia, często opowiadam o mężczyznach i kobietach z mojej wspólnoty, bo wiem, że mówiąc o nich, jednocześnie mówię o tych, których mam przed sobą,
gdyż to jest także ich historia,
historia odrzucenia, braku bezpieczeństwa, klęski i żałoby.
Pod koniec konferencji wstał pewien mężczyzna i zaczął krzyczeć:
"Ty miałeś łatwe życie, nie rozumiesz, co przeżywamy.
Kiedy miałem cztery lata, na moich oczach zgwałcono moją matkę,
kiedy miałem siedem lat,
mój ojciec sprzedał mnie homoseksualistom,
kiedy miałem trzynaście lat, przyszli po mnie ludzie w mundurach.
Jeśli jeszcze ktoś przyjdzie do tego więzienia, żeby nam opowiadać o miłości, to kopniakami roztrzaskam mu łeb".
Słuchałem go, nie wiedząc, co powiedzieć.
To było tak, jakby mnie przyparł do muru,
modliłem się.
Potem powiedziałem mu: "To prawda, miałem łatwe życie. To prawda, nie znam waszego życia, wiem tyle, że wszystko, co przed chwilą powiedziałeś, jest bardzo ważne, bo my na zewnątrz nazbyt często osądzamy was, nie znając waszych cierpień, waszej historii, waszego dzieciństwa.
Czy pozwolisz mi, bym opowiadał na zewnątrz to, co mi dzisiaj powiedziałeś?".
Odpowiedział: "Tak".
Dodałem więc:
"Macie nam wiele do powiedzenia, ale kiedyś stąd wyjdziecie i być może też będziecie potrzebowali dowiedzieć się pewnych rzeczy".
Potem spytałem tego człowieka, czy mogę przychodzić do więzienia, kiedy znowu będę w tych stronach; odpowiedział mi "tak".
Kiedy skończyły się pytania, jakie mi zadawano po zakończeniu konferencji, podszedłem do niego, uścisnąłem mu dłoń, spytałem, jak ma na imię i skąd pochodzi.
Nagle tchnęło mnie, żeby go zapytać, czy jest żonaty, a kiedy odpowiedział, że "tak", poprosiłem: "Opowiedz mi o swojej żonie".
A wtedy ten człowiek, tak pełen przemocy,
mający w sobie tyle nienawiści, wybuchnął płaczem.
Przez łzy mówił o swojej żonie:
jeździ na wózku inwalidzkim, mieszka w Montrealu
i nie widzieli się od dwóch lat.
Stałem przed małym, zapłakanym dzieckiem, spragnionym czułości,
przed człowiekiem niezwykle podatnym na zranienie.

Mówiąc o miłości, o komunii, o czułości,
o tym wszystkim, czego był pozbawiony,
otworzyłem wszystkie jego rany,
a to było dla niego nie do zniesienia.

To on mnie nauczył, że źródłem łez i przemocy nie zawsze jest pycha czy chciwość, czy strach przed uchybieniem.
ale coś głębszego:
sposób, w jaki bronimy się przed tym, co jest nie do przyjęcia,
w jaki chronimy się przed swoją podatnością na zranienie, własnym lękiem przed cierpieniem.

Wie to Bóg.

Toteż na naszej ziemi, zdruzgotanej przemocą,
Bóg wzywa mężczyzn i kobiety, aby tworzyli nowe miejsca, gdzie nie trzeba się bronić,
miejsca pokoju, miłości, komunii,
gdzie każdy może zostać przyjęty w swojej słabości, kruchości, podatności na zranienie.

Takim miejscem powinien być Kościół.
Kościół składa się z mężczyzn i kobiet,
dlatego w nim także można odczytać historię władzy i przemocy.
Kościół nieustannie musi się trudzić, by powracać do tego,
co najważniejsze, co stanowi jego istotę, i nie może ulec zepsuciu.

Jezus poprosił swoich uczniów, by umywali sobie nawzajem nogi.
Na pierwsze posiedzenie Soboru Watykańskiego II kardynałowie przybyli w szatach z trenami czterometrowej długości, które podtrzymywali ministranci, ponieważ kardynałowie są książętami Kościoła. Potem jednak przeważyła prostota.
Niektórzy teologowie bardzo długo się zastanawiali, czy niewolnicy mają duszę; bardzo niewielu teologów sprzeciwiło się niewolnictwu.

Jak się dowiadujemy z Listu św. Jakuba, zaledwie kilka lat po śmierci Jezusa we wspólnotach chrześcijańskich coś zaczyna się psuć.
Podczas zgromadzeń na zaszczytnych miejscach sadzani są ludzie w bogatych szatach, a biedacy w łachmanach są spychani na sam koniec, żeby nie przeszkadzali (Jk 2, 2-9).
Św. Jakub jest zraniony i pełen gniewu:
Jezus umarł, bo postawił ubogich w sercu wspólnoty, natomiast wspólnota stopniowo ich wyklucza.

Ale Bóg nieustannie przyzywa,
po każdym kolejnym akcie przemocy,
jest to nowe wezwanie,
a przecież wciąż to samo.
Przed potopem Bóg nazwał Noego tymi słowami: "Człowiek prawy, wyróżniał się nieskazitelnością wśród współczesnych
sobie ludzi; w przyjaźni z Bogiem żył Noe" (Rdz 6, 9).

Musimy uświadomić sobie przemoc naszego świata, a także przemoc naszego serca, ale musimy także słuchać nieustannego wezwania Boga.

W wielu krajach wprowadzono niedzielę modlitw o powołania.
W tym dniu chrześcijanie modlą się w intencji powołań kapłańskich i zakonnych.
To ważne.
Ale czy inni także mają swoje powołania,
czy może nie są powołani?
Czy każdy ma swoją drogę?

Czy małżeństwo jest powołaniem?
Tak, i jest to bardzo trudne powołanie.
Aby nim żyć, potrzeba całej mocy i powołania od Boga.
Dlatego istnieje sakrament ciała, który jest wielką tajemnicą,
gdyż jest jak zjednoczenie Chrystusa i Kościoła (Ef 5, 32).
Czy osoby upośledzone mają swoje powołanie?
Tak, i przypomina nam o tym z całą mocą św. Paweł, kiedy mówi:
"Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców,
wybrał, co niemocne, aby mocnych poniżyć;
i to, co nieszlachetnie urodzone według świata oraz wzgardzone (.),
wyróżnił Bóg" (1 Kor 1, 27-28).

To prawda, że ważne jest, aby była taka niedziela, w którą cały Kościół modli się o powołania księży i zakonników, ale niebezpieczne jest utożsamianie powołania tylko z kapłaństwem i życiem zakonnym.
Nie jest tak, że jedni mają powołanie, a inni. są pozostawieni sami sobie.

Bóg nieustannie wzywa każdego,
na jego własną drogę, z jego niepowtarzalnym darem,
by sam z kolei, jak Noe, zbudował arkę,
wspólnotę miłości,
aby przeciwstawić pokój wojnie,
miłość - nienawiści,
zjednoczenie - podziałowi,
przyjęcie - wykluczeniu.
Prośmy Jezusa, aby pomógł nam usłyszeć
we wnętrzu nas samych to powołanie od Boga.


Zobacz także
Maciej Zachara MIC
Znak pokoju jest drugim obrzędem przygotowującym do komunii świętej. Od czasów apostolskich istniał zwyczaj pozdrawiania się przez wierzących pocałunkiem (zob. 2 Kor 13, 12). W pierwszych wiekach pocałunek pokoju nie był ograniczony tylko do Eucharystii, stosowano go także na zgromadzeniach modlitewnych poza Eucharystią, na zakończenie modlitw. 
 
Wanda Półtawska
Kiedy jako młoda dziewczyna wchodziłam w dorosłe życie, w Polsce rodzina była zwarta i chroniona - nie istniało prawo do rozwodu czy aborcji. Potem nastąpiła degradacja wartości. Gdy w 1956 roku reżim komunistyczny narzucił niemoralne prawo zezwalające na zabicie dziecka, a zgoda na nie pojawiła się nie tylko w Polsce, ale w całej Europie...
 
Joanna Szubstarska
W jaki sposób uczą ich siostry nieść krzyż Chrystusa? Na to pytanie nie ma dobrej ani łatwej odpowiedzi, bo i temat jest dla nas bardzo szeroki i trudny. Po pierwsze – nie jesteśmy do „uczenia” ani niewidomych, ani kogokolwiek niesienia krzyża Chrystusa. Już samym problemem jest określanie – jako Chrystusowego krzyża każdego cierpienia, w tym ciężkiej i nieuleczalnej choroby; niepełnosprawności, w tym kalectwa, ślepoty i związanych z nią wielu innych, równie trudnych do uniesienia ograniczeń. 

Z s. Barbarą Rut Wosiek ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża (FSK) w Laskach k. Warszawy rozmawia Joanna Szubstarska
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS