Autor: A. (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2006-09-18 18:52
Ja tak trochę nie na temat, ale musze o tym napisać.
Spotyka mnie coś takiego często.Modlitwa jest dla mnie jest mówieniem Bogu o wszystkim co dla mnie ważne, jest dziękowaniem za szczęście, które mnie spotyka, jest prośbą, aby Bóg mnie prowadził, aby działa się Jego, nie moja, wola. Dziś rano dziękowałam Mu za miłość, którą mam, a bez której nie wyobrażam sobie życia. Dziękowalam Mu po protu, że pomógł mi rozwiązać problem, który mnie trapił już spory czas, a dotyczył mnie i mojego chlopaka. I jednocześnie prosiłam Go o siły, abym nigdy na Jego miejscu nie postawila właśnie mojego chłopaka, abym nigdy nie uczynila człowieka moim bogiem, bo to niebezpieczna pułapka. I pełna byłam wdzięczności za wczorajszy wieczór, kiedy to doszłam z moim ukochanym do ładu. I kilka godzin później tak bez przyczyny zrobiło mi się przykro po rozmowie z moim lubym na gg. Nic ważnego ani poważnego, po prostu on był w złym humorze, a mnie się to udzieliło. I wtedy uderzyło mnie, że to odpowiedź na moją poranną modlitwę:"abym nigdy nie uczyniła człowieka moim bogiem". Człowiek jest tylko człowiekiem, ma swoje upadki, swoją samotność, swoje myśli, zawodzi. To Bóg nigdy nie zawiedzie, nie druga osoba.
I to jest dla mnie ten dialog między mną a Bogiem: ja przedstawiam Mu moje prośby, dziękuję Mu za każdą dobrą chwilę, która danego dnia zostalą mi dana, a On udziela mi odpowiedzi w takich normalnych sytuacjach jak ta, którą opisałam. Bo, jak czytałam u ks. Twardowskiego, trzeba umieć pod tkanką codziennych, zwykłych spraw dostrzegać Bożą obecność. Bo On jest z nami zawsze i w każdej minucie chce czegoś od nas.
Nie oczekujmy spektakularnych znaków od Boga, On jest z nami w tych najzwyczajnejszych sprawach.
Pozdrawiam, Aneta :)
|
|