Autor: Marcin Wojtkowiak (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2007-05-09 23:08
Pokój Tobie
Uporządkujmy -
Masz wiarę inaczej nie było by Cię na Eucharystii i na nabożeństawach, trzeba czasu byś w sobie tą wiarę odkryła.
Może Bóg ukrył się przed Tobą byś zaczęła Go naprawdę i szczerze szukać ? To jest dla Ciebie próba wiary. Nie udaje się znaleść Boga ? Nie upadaj tylko wołaj "Panie, pozwól mi się znaleść, poprowadź mnie do Siebie, bo ja nie wiem jak iść", takie wołanie jest naprawdę wielkim aktem wiary. I zapewniam Cię kiedy zawołasz szczerze, ze szczerym pragnieniem odnalezienia Boga, nie Boga takiego jakiego sobie wyobrażasz, ale takiego jakim On da się Tobie poznać, Bóg da Tobie łaskę poznania Go. Nie wiem ile czasu będziesz wołać, może jeden dzień, a może 25 lat. Przypuszczam, że czekają Cię na tej drodze upadki, zwątpienia, zniechęcenia i jest to normalne na drodze do Boga, tak Bóg wykuwa świętość, nie przez uczynienie człowieka idelanym, ale dając mu poznać jak jest nędzny i słaby. A takie poznanie samego siebie nie jest nigdy niczym przyjemnym. Jak powiedział o.Pelanowski kryzys jest znakiem, że Bóg chce poprowadzić nas w kolejny etap. I często to co w naszych oczach jest cofnięciem się okazuje się wzrostem, ale tak jak pisałem, to trwa pewien czas.
Modlitwa - podstawowym błędem ( moim także ) jest myślenie, że muszę czuć jakąś dyspozycję do modlitwy, że podczas modlitwy muszę być "jakiś". A prawda jest taka, że podczas modlitwy mam być taki jaki jestem teraz, jestem w grzechach staję przed Bogiem w grzechach i modlę się, jestem szczęśliwy to staję przed Bogiem szczęśliwy i modlę się, jestem smutny, zniechęcony, rozgoryczony, zły na Boga to takim staję do modlitwy, nie udaję, że jest inaczej niż jest. Modlę się tak jak w danej chwili potrafię, bez wyobrażania sobie jak ta modlitwa ma wyglądać, jak nie potrafię się modlić to mówię "Panie, nie potrafię się modlić, pomóż mi", jak nie chce mi się modlić, to mówię "Panie, nie chce mi się modlić, pomóż mi".
Wiesz co jest dla mnie najbardziej pouczające, to, że w ostatnim czasie muszę prosić Boga o łaskę modlitwy, o łaskę spowiedzi, o łaskę uczestnictwa w Eucharystii, o łaskę wytrwania dnia bez grzechu, bo już nie mam złudzeń, że jakakolwiek z tych "rzeczy" jest moją zasługą. Bo jest to tylko i wyłącznie dzieło Boga, bo sam z siebie to już dawno poszedł bym w "świat" i w to co on oferuje.
Ale nie chcę i ta postawa nazywa się wiarą, a nie jakiś stan emocjonalny.
Zaczynam widzieć wyraźnie, że jestem zależny wyłącznie od Boga w każdym, ale to absolutnie każdym aspekcie mojego życia, że bez pomocy Boga to nawet rano oczu nie otworzę, że realizacja moich projekcji na życie bez Boga skończy się wyłącznie fatalnie. I zapewniam Cię te doświadczenia są bardzo, bardzo trudne i upokarzające mnie, ale błogosławię za nie Boga, bo dzięki nim za swoje przyjąłem słowa modlitwy Sw. Franciszka z Assyżu - "Bądź błogosławiony Panie, za czas pogodny, czas pochmurny i czas wszelki" i zaczynam pojmować, że wszystko jest łaską i nic nie mam czego bym od Boga nie otrzymał. Czego i Tobie życzę.
Ef 3,14-19
Marcin
|
|