Autor: wronia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2008-08-15 17:44
Hm, w spowiedzi nie chodzi o uczucia radości, odczucia ulgi - owszem, Pan Bóg może je dać, ale ich brak o niczym nie świadczy. czasem takie "nieodczuwanie" (również np. po przyjęciu Komunii Św., podczas modlitwy) to próba, czy wytrwam mimo braku pociech duchowych, czy robię to dla darów, jakie otrzymam (radość, pociecha, ulga), czy raczej dla ich Dawcy.
Po drugie, spowiedź to zasadniczo wyznnanie grzechów, nauka kapłana i rozgrzeszenie - na rozmowę jest miejsce w kierownictwie duchowym. Jeśli chodzisz do różnych kapłanów, którzy Cię nie znają, nie dziw się, że nie drążą sprawy. Pomyśl, mówisz, że teraz już dojrzałaś, jesteś gotowa na takie drążenie - ale skąd kapłan ma o tym wiedzieć? Gdybyś nie była gotowa, a ksiądz by drążył, miałabyś do niego pretensje. Naturalnym jest, że - kiedy nie musi, a penitenta nie zna - nie drąży.
Mam na to takie rozwiązanie, które sama wykorzystałam: stały spowiednik, który będzie twoim kierownikiem duchowym (szerokie pole do "drążenia") i będzie znał cię także z codziennych sytuacji. Co do ostatniego - nie chodzi mi o to, że to musi być ktoś, kogo już teraz znasz bardzo dobrze, ja kilka lat temu mojego spowiednika znałam jedynie z widzenia - chodzi o to, że nasz kontakt to nie tylko te kilka czy kilkanaście minut w konfesjonale i godzinka czy dwie umówionej rozmowy, na którą przychodzę jakoś tam przygotowana. Codzienne życie - po Eucharystii wpadnę do zakrystii (jakie rymy :)) chwilkę porozmawiać, czasem przyjdę do kancelarii na jakąś luźniejszą pogawędkę, jakiś wspólny posiłek - myśle, że dzięki tym sytuacjom Ksiądz zna mnie lepiej niż po spowiedzi i rozmowach (wie, jak potrafię się złościć, wie, jak jestem uparta, wie, że wszystko musi być po mojemu itp.) - a to poznanie pomaga potem w konfesjonale.
I ostatnie już rada: spowiedź regularna i częsta.
PS. Spowiednicy "z polecenia" nie zawsze są najlepsi. Dobrych kapłanów szukaj u siebie w prafii.
|
|